PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 23 lutego 2013

26. Moja!


no i mamy kolejną sobotę :) coś jakoś żadnych komentarzy... no ale nie dla nich to piszę, więc no :P mam nadzieję, że ktoś czyta tylko po prostu nie chce mu się komentować ;]
mam mało czasu wolnego, więc nie czytam zbyt wielu blogów, na wielu też jest jakaś dziwna przerwa we wstawianiu, nie wiem co jest :/
dziś rozpoczynamy króciutkim przypomnieniem. sytuacja jest ogółem taka, że przyjechał Piotrek, a Johnny postanowił odwiedzić swoją dziewczynę i o. dalszy siąg poniżej ;)
piosenka trochę starsza dziś ;p cytat od Johnnego można powiedzieć :)
tytuł rozdziału w nawiązaniu do sportu, z którym jest związany Johnny i jego zaborczością co do Izy ;D
pozdrawiam :*
                                                            
,,Chcę mieć cię blisko,
gdzie możesz zostać na zawsze (...)
Nikt nie pojmuje co czuję do ciebie (...)
Wiem, że są ludzie, którzy przeszukują świat,
by znaleźć coś takiego jak my mamy.
Wiem, że ludzie będą próbować rozdzielić coś tak prawdziwego"

Przerażona wybiegła z pokoju i zatrzymała się w połowie schodów. Nieco niżej stał Piotrek. Johnny stał na środku przedpokoju z mocno zaciśniętymi pięściami, a pani Mieczkowska, która najwyraźniej otworzyła drzwi przybyszowi, stała nadal, trzymając kurczowo klamkę, zszokowana. Zapewne Trevtner nie postąpił z nią jak dżentelmen.
- Nikt?! – zadał pytanie Johnny prawie krzycząc, wskazując na Piotra – to ma być nikt?! – dziewczyna zgromiła go wzrokiem.
- Chodź na górę, a nie sceny robisz – odpowiedziała zimno. Chłopak posłusznie ruszył ku schodom, minął Pitka, patrząc na niego groźnie i skierował się za Izabelą do jej pokoju – czemu się wydzierasz w moim domu, co? – zapytała, nie patrząc nawet na niego. Zbiła go z pantałyku. To on tu jest zły? To przecież on kłamała.
- Pierwszy – zaczął uniesionym głosem, ale usłyszał chrząknięcie, więc rozpoczął ponownie już ciszej – pierwszy o coś zapytałem.
- Nie chciałam cię denerwować, jak widzisz trafnie – odparła z wyrzutem – sama nie wiedziałam, że przyjedzie – dodała ciszej. Podszedł do niej i ująwszy ją za podbródek, podniósł twarz z zaczerwienionym nosem i oczami. Patrzyła na niego smutno. Znów w nim zawrzało. Złapała go za rękaw i pokręciła głową. Wiedziała, że chce dorwać chłopaka znajdującego się na parterze, by mu zrobić krzywdę za to, że płakała.
- Przecież się nawet nie ruszyłem – stwierdził.
- Ale ja wiem co chciałeś zrobić – odpowiedziała pewnie.
- Niby co? – zapytał.
- Nie udawaj głupiego, chciałeś ruszyć na dół do Piotrka – powiedziała. Westchnął.
- Czemu ty mnie tak dobrze znasz? – rzucił retoryczne pytanie.
- Sam dałeś się poznać, więc teraz nie biadol – stwierdziła z delikatnym uśmiechem. Pogłaskał wierzchem dłoni jej policzek i delikatnie pocałował – wiesz, że sobie nagrabiłeś u mojej mamy? – powiedziała, a on się zaśmiał.
- Jestem czarujący, wszystko odkręcę – odparł.
- Czarujący powiadasz? – zakpiła. A on udał urażonego.
- W końcu musiałem czymś cię uwieść, nie? – odparował.
- No właśnie… tylko co to było? – droczyła się z nim nadal. Zmrużył oczy i zrobił cwaniacką minę. Zbliżył się do niej i zaczął wędrować dłońmi po jej plecach i karku, całując jednocześnie jej szyję. Westchnęła. Było jej całkiem przyjemnie, ale nagle przestał i spojrzał na nią rozbawiony.
- Więc już wiesz co to było? – zapytał. Zaśmiała się – no to dobrze. A teraz powróćmy do sprawy. Co się stało, że płakałaś? – dopytywał już z poważna miną. Dziewczyna także spoważniała.
- Powiedziałam mu już. Nie było łatwo, więc dlatego płakałam – odpowiedziała rzeczowo, czym zdziwiła odrobinę chłopaka.
- To tyle? Nie rozwiniesz? – zadał kolejne pytania.
- Nigdy cię szczegóły nie obchodzą. Przecież nawet kilka minut temu byłeś gotów bez zastanowienia pobiec się lać z moim przyjacielem, nie wiedząc praktycznie nic. Żeby tylko się bić. Nigdy pocieszyć, posłuchać. Najpierw bić – wypowiedziała zarzut, który już od dawna jej ciążył. Spuścił wzrok i cofnął się. Myślała, że wyjdzie z jej pokoju, odejdzie urażony, ale on usiadł na jej łóżku, zwiesił głowę i ukrył ją w dłoniach.
- Naprawdę tak sądzisz? – odezwał się w końcu. Potwierdziła – przecież wiesz, że taki właśnie jestem – mówił bardziej do swoich kolan niż do niej.
- Ale mógłbyś dla mnie naginać trochę swoje zasady – odpowiedziała.
- Przecież już i tak się zmieniłem! – odparł zdenerwowany – ty potrzebujesz takiego – machnął dłonią w stronę schodów – wrażliwego Polaczka, który by dla ciebie potrafił nawet przestać być sobą. To ty nie jesteś ze mną szczęśliwa, a nie ja z tobą – powiedział, nawiązując do ich rozmowy, w której zerwali, kilka tygodni temu. Zszokowana Iza nie mogła przez dłuższą chwilę wypowiedzieć słowa.
- Nawet tak nie mów – powiedziała, gdy pierwszy szok minął. Spojrzał wreszcie na nią. Miała zaciśnięte pięści. Wstał i złapał jej małe piąstki. Rozluźnił jej palce i pociągnął na łóżko. Opadła na nie powoli, a on zawisł nad nią.
- Wiesz, że nie będę zawsze taki jakbyś chciała – wyszeptał, patrząc jej w oczy – taki mam charakter. Nie zmienisz mnie do końca. Nie będę tym twoim ideałem – kiwnął głową w stronę drzwi. Zrozumiała, że chodzi mu o Pitka – choć nie wiem jakbym się starał, nie będę nim. Nawet nie chcę. To nie byłbym już ja. Rozumiesz? – pokiwała delikatnie głową.
- I nie proszę cię o to. W końcu to ty wygrałeś, a nie on – odpowiedziała z uśmiechem. Pochylił się i połączył ich usta. Gdy już chciał się oderwać od dziewczyny, ta zatopiła dłonie w jego włosach i przytrzymała go. Zaczęli całować się coraz żarliwiej. Szatynka jednak przerwała po chwili pocałunek i lekko odepchnęła Johnnego – muszę wracać na dół.
- Ja chyba nigdy cię do końca nie zrozumiem – pokręcił głową.
- Nie musisz – mrugnęła do niego, a on się zaśmiał – muszę teraz iść i posprzątać na dole ten sajgon, który narobiłeś – prychnął – no co? Myślisz, że obejdą się bez żadnych wyjaśnień?
- Damy radę. Nie przesadzaj – odpowiedział.
- Damy? – odparła zdziwiona.
- Tak. Mam zamiar wytłumaczyć się osobiście – powiedział. Skwasiła się.
- To nie jest dobry pomysł… jeszcze zdążysz się wytłumaczyć i zrobić lepsze wrażenie – odpowiedziała zdecydowanie. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Ale czemuuuu? – wymruczał jej do ucha. Uśmiechnęła się. Czasem potrafił być taki uroczy…
- Nie pamiętasz kto jest tam na dole? – puścił dziewczynę z nachmurzoną miną – oj, bez takich. Ty sobie pójdziesz teraz grzecznie do domciu, my pojedziemy na mecz, on wyjedzie i będzie koniec.
- Jaki mecz? Razem?! – zapytał zaskoczony. Odetchnęła ciężko. Teraz się zacznie – przemknęło jej przez myśl.
- Siatkówki. Reprezentacja Polski gra w Waszyngtonie. Niewiarygodna okazja, a oni mają dla mnie bilet. Jedna doba i będę z powrotem – powiedziała rzeczowo, głaszcząc delikatnie jego ramię.
- Jedna doba? Znaczy będziecie gdzieś razem spać? – pytał dalej, udając spokojnego.
- No wynajęli sobie hotel i już dziś wieczorem będą tam jechać, bo mecz jest rano, więc jeśli chcę się z nimi zabrać, muszę jechać dziś do hotelu – mówiła jak najłagodniej potrafiła. Zacisnął szczęki.
- A jeśli powiem ci, że się nie zgadzam? – powiedział po chwili. Wzruszyła ramionami.
- Nigdy nie broniłam ci mieć swojego zdania – powiedziała, żartując, ale od razu zrozumiała, że przesadziła.
- Czyli masz koło dupy co myślę?! – naskoczył na nią. Spojrzała w dół na swoje dłonie i zaczęła zastanawiać się co powiedzieć. Musiała dokładnie ważyć słowa.
- Nie no przecież wiesz, że nie… – zaczęła – tylko oni już mają bilet. Na pewno nie był tani. Dla mnie to też nie jest łatwa sytuacja, ale bardzo chcę tam być! Zależy mi na tym!
- Związek to są też poświęcenia – stwierdził chłodno.
- Związek to też zaufanie! – odparła z mocą. Spojrzał na nią spode łba.
- Co bym nie powiedział to ty i tak zrobisz jak będziesz chciała, co nie? – zapytał. Zaczęła wyginać z nerwów palce. Czemu ich rozmowy opierają się głównie na kłótniach?!
- Johnny, to przecież nie jest tak, że nic dla mnie nie znaczy to czego ty chcesz albo co sądzisz, ale zrozum, że nie masz się o co denerwować. Przecież będziemy tam z jego tatą cały czas, a on z resztą nie jest z tych co odbijają dziewczyny – powiedziała pewnie. Nagle coś się jej przypomniało – pamiętasz walentynki? Nie spędziliśmy ich całych razem. A czemu? Bo ty byłeś ze swoimi kumplami i Emilie. EMILIE! Ale ja ci nie zabraniałam, potulnie się zgodziłam. Ten dzień, a właściwie wieczór, mógłby potoczyć się inaczej, gdybyś całego dnia nie spędził z nimi – ostatnie wypowiedziała z wyrzutem. Chłopak zrobił się lekko czerwony na twarzy.
- Teraz będziesz mnie wpędzać w wyrzuty sumienia? – wycedził. Izie zaszkliły się oczy. Nie tego chciała.
- Nie… przestań! – wybuchła nagle – jesteś wiecznie zły i zazdrosny o byle co! Nic nie pasuje! Nic ci powiedzieć nie można! – dyszała ciężko jak po przebiegnięciu maratonu, a on przeszedł się nerwowym krokiem po jej pokoju, zatrzymał się i spojrzał na nią już bez śladów gniewu.
- Baw się dobrze – powiedział bezbarwnym głosem i wyszedł spokojnie z pokoju. Słyszała jak schodził po schodach, życzył wszystkim dobrej nocy i zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe. Stała w osłupieniu. Co tak w ogóle się przed chwilą stało? Odpędziła ogrom myśli i zeszła na parter do rodziców i gości.
*  *  *
                        Nie podróżowała zbyt wiele. Ostatnim razem wyjeżdżała gdzieś dalej, gdy szukała Gabrysi. Aktualnie siedziała na tylnym siedzeniu niezbyt dużego samochodu, który sunął po lekko ośnieżonej drodze do Waszyngtonu. Patrzyła na zimowy krajobraz za oknem, zastanawiając się co to dalej będzie z jej związkiem, z jej przyjaźniami, z jej życiem. Piotr siedział na miejscu pasażera przy kierowcy, którym był jego tata. Co jakiś czas oglądał się do tyłu, by sprawdzić czy Izabela przypadkiem gdzieś nie wypadała po drodze, bo siedziała cicho i nic się nie odzywała.
- Pewnie nie możesz się już doczekać, co? – spróbował rozpocząć rozmowę ojciec Pitka, ale zamyślona dziewczyna nie zareagowała – Iza, jesteś tam?
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się – odpowiedziała pośpiesznie, gdy usłyszała swoje imię.
- A o czym tak myślisz? Pewnie nie możesz się doczekać meczu – stwierdził mężczyzna nieświadom niczego.
- Ależ oczywiście – odpowiedziała zgodnie z prawdą, choć to nie było głównym przedmiotem jej myśli. Dorosły porzucił zamiar dalszej konwersacji i skupił się na drodze. Reszta podróży minęła sprawnie i bez większych problemów. Gdy zatrzymali się pod hotelem, wysiedli z samochodu i wkroczyli do recepcji. Dostali dwa zamawiane pokoje, jeden dwuosobowy dla spokrewnionych mężczyzn, a drugi jednoosobowy dla Izy, które mieściły się obok siebie.
- No to daleko do siebie nie będziemy mieli – zaśmiał się ojciec Pitka, gdy wchodzili do swoich pokoi.
- W rzeczy samej – odpowiedziała dziewczyna, nie odwzajemniając zbytnio entuzjazmu. Rzuciła torbę z rzeczami na niewielkie łóżko, stojące pod jedną ze ścian i zajrzała do szafy, stojącej po drugiej stronie pokoju. Jak zawsze to bywa w takich miejscach, pachniało w niej co najmniej niezachęcająco. Postanowiła, że pozostawi swoje rzeczy w torbie. Było późno, więc ustalili, że darują sobie kolację w hotelu. Z resztą wszyscy najedli się do syta jeszcze u Mieczkowskich. Mama Izabeli się o to postarała. Dziewczyna była zmęczona tym dniem obfitującym w emocje, więc wyjęła szczoteczkę do zębów i pastę z zamiarem umycia zębów i jak najszybszego położenia się spać, jednak ktoś zapukał do drzwi. Zrobił to niepewnie i delikatnie. Domyśliła się, że to nie był starszy mężczyzna, ale Piotrek. Przełknęła ślinę i ruszyła, by otworzyć. 

3 komentarze:

  1. Oczywiście, że czytam...
    nie lubię komentować...to fakt...
    ale jestem zszokowana tym wszystkim...
    i jestem ciekawa co wydarzy się, gdy Iza otworzy drzwi.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. http://przezcalezyciesiatkowka.blogspot.com/

    Uwaga! Uwaga! W końcu coś dodałam.:))

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam na nowy rozdział serce-oddane-siatkowce.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń