PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 2 marca 2013

27. Nieszczęśliwie szczęśliwa


no i kolejna sobota! witam serdecznie i zapraszam do lektury ;)
zatrzymaliśmy się tydzień temu na hotelu, teraz będzie ciąg dalszy i wstęp do tego, by dowiedzieć się czegoś ciekawego o jednym z bohaterów, a wiadomo, że matki są najlepszym źródłem informacji ;D
tytuł przewrotny... ale własnie tak teraz przedstawia się sytuacja Izabeli.
w tekście wykorzystałam piosenkę (tłumaczenie jak zwykle na dole), która będzie służyła także za podkład tego rozdziału i z niej pochodzi cytat na wstępie, który jest skierowany do Izy oczywiście od Piotra, myślę, że dobrze określa ich teraźniejsze relacje ;]
a teraz... enjoy!
                                                            
,,Mogłaś być szczęśliwa, mam nadzieję, że jesteś"

Dziewczyna była zmęczona tym dniem obfitującym w emocje, więc wyjęła szczoteczkę do zębów i pastę z zamiarem umycia zębów i jak najszybszego położenia się spać, jednak ktoś zapukał do drzwi. Zrobił to niepewnie i delikatnie. Domyśliła się, że to nie był starszy mężczyzna, ale Piotrek. Przełknęła ślinę i ruszyła, by otworzyć. Pociągnęła za klamkę i ujrzała wysokiego niebieskookiego bruneta ze smutnym spojrzeniem.
- Tak się zastanawialiśmy czy nie jest ci potrzebna żadna pomoc? – zapytał, mierzwiąc sobie włosy, speszony.
- Nie, nie, wszystko w porządku – odpowiedziała zdecydowanie. Chłopak zerknął na jej dłoń, w której trzymała szczoteczkę i pastę.
- Już idziesz spać? – zapytał z nutką zawodu.
- Taa… no wiesz, dzień pełen wrażeń – westchnęła – z resztą nie ma co tu robić. Ty chociaż masz tatę w pokoju, a ja? Mogłabym ewentualnie pogadać z szafą, ale trochę śmierdzi, więc nie bardzo – zażartowała. Uśmiechnął się.
- U mnie tata też zmęczony po podróży, więc od razu się rzucił na łóżko. Pewnie już chrapie – odpowiedział i wsłuchał się w ciszę. Usłyszeli ciche pochrapywanie z męskiego pokoju. Zaśmiali się.
- No cóż, więc wejdź, ponudzimy się razem – zaproponowała szatynka – oczywiście jeżeli masz ochotę – dodała pośpiesznie. Piotrek zawahał się chwilę, ale nie miał nic lepszego do roboty. Poza tym to jedne z ich ostatnich chwil razem. Pokiwał głową. Iza otworzyła szerzej drzwi i wpuściła go do środka. Zatrzasnęła je ostrożnie za nim i usiadła przy nim na łóżku. Pitek uniósł się i znów opadł na tapczan, a ten zaskrzypiał przeraźliwie.
- Całkiem wygodny, ale strasznie skrzypi – podsumował swój test.
- Rzeczywiście – skwitowała. Zapadła cisza. Nie wiedzieli o czym rozmawiać. Izka dla odstresowania wsłuchała się w muzykę, dobiegającą z sąsiedniego pokoju – ciekawe czy zasnę – powiedziała po chwili. Chłopak spojrzał na nią pytająco – no z jednej strony chrapanie, z drugiej muzyka i jeszcze te moje łóżko – załamała ręce. Zaczęli się śmiać.
- Całkiem fajna ta piosenka – stwierdził, gdy przestali się śmiać. Przyznała mu rację. Oboje jako miłośnicy muzyki, zaczęli kiwać się w jej rytm. Gdy ucichła, Piotr wyjął swój telefon.
- Znalazłem ostatnio genialną piosenkę, wiesz? – powiedział, grzebiąc w pamięci urządzenia. Gdy w końcu udało mu się ją odnaleźć, rozpoczął odtwarzanie i położył komórkę na łóżku. Usiedli po turecku przodem do siebie. Iza oparła łokcie o kolana i wsparła głowę na dłoniach. Utwór był wykonany po angielsku, ale dobrze go rozumiała. Nie miał skomplikowanego tekstu, ale słowa bardzo mocno ją dotknęły. ,,You could be happy, I hope you are. You made me happier, than I’d been by far. Somehow everything I own smells of you and for the tiniest moment it's all not true. Do the things that you always wanted to, without me there to hold you back. Don't think, just do. More than anything I want to see you go take a glorious bite out of the whole world”* – śpiewał jakiś mężczyzna, a ona miała wrażenie, jakby to właśnie ten, który teraz się w nią wpatruje swoimi przenikającymi oczami, śpiewał do niej. Pomyślała, że stwierdził, że przekaże jej swoje myśli piosenką, ale sam nie był w stanie jej wykonać, więc odtworzył jej tą. Łzy zaczęły zbierać się jej w kącikach oczu. Szybko je otarła i podniosła wzrok na przyjaciela. Jemu też oczy zrobiły się wilgotne – ładna, nie? – wychrypiał cicho. Przytaknęła szybko z uśmiechem. Uklękła i przytuliła lekko zaskoczonego chłopaka. Gdy się oderwali od siebie, uśmiechnęli się szeroko – nie płaczmy podczas naszych ostatnich dni spędzonych razem – powiedział, a kąciki ust Izabeli natychmiast opadły.
- Nie zmieniłeś zdania? – zapytała smutno. Zaprzeczył. Spuściła wzrok. Rozpoczęła się kolejna piosenka. Była nieco weselsza i szybsza. Piotrek poderwał się z łóżka i wyciągnął ku niej otwartą dłoń. Zaskoczona spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie smuć – powiedział, gdy złapała go za rękę. Pociągnął ją na ,,parkiet” i zaczęli tańczyć. Humory znów im powróciły – a widzisz, ten hotel nie jest taki nudny jakby się wydawało – zaśmiał się, okręcając dziewczynę wokół własnej osi. Gdy kolejny utwór się skończył, trochę zziajana szatynka oparła się o szafę – o! Co ja widzę? Czyżbyś przekonała się do szafy? Już nie śmierdzi? – dziewczyna zaczęła się śmiać. Podbiegła do Pitka i w odwecie za żarty zaczęła go łaskotać. Jako silniejszy nie poddał się, obezwładnił ją i wziął na ręce. Ukryła twarz w dłoniach, śmiejąc się do rozpuku. Kiedy postawił ją z powrotem na podłodze, zakręciło się jej w głowie. Przytrzymał ją delikatnie – wszystko w porządku? – zapytał z troską. Odkryła twarz i wytknęła mu język z chytrym uśmieszkiem. Sprawiała wrażenie pijanej. Skrzyżował ręce na piersi i pokręcił głową, rozbawiony.
- A wiesz co jest jeszcze w tym hotelu? – zapytała znienacka.
- Nie – odpowiedział – przekonamy się? – Izie zaświeciły się oczy. Piotrek kucnął i zachęcił ją, by weszła mu ,,na barana”, a ona zrobiła to pośpiesznie. Otworzyli drzwi i wyjrzeli, by sprawdzić czy aby nie ma nikogo na korytarzu. Był pusty, więc chłopak ruszył biegiem do jego końca. Okazało się, że była tam wnęka z kanapą i fotelami, a za oszklonymi drzwiami był balkon. Izka zeskoczyła z pleców kolegi, zdjęła buty i zaczęła skakać na największym z mebli. Na początku chciał ją powstrzymać, ale ta chęć szybko mu minęła. Dołączył się do dziewczyny, uciszając ją jedynie, by nie pobudziła innych gości. Czuli się na powrót jak małe dzieci, jak wtedy kiedy zaczęli się przyjaźnić. Piotr zrozumiał, że nawet jeśli potrzebuje przerwy, by się pozbierać po odrzuceniu, to nie da za wygraną i będzie walczył o relacje z szatynką. W końcu znudziło się im hasanie na kanapie i postanowili wyjść na balkon. Mimo pory roku, nie był zamknięty. Odgarnęli śnieg i wpatrzyli się w ciemną noc, królującą nad rozświetlonym miastem. Szybko ostygli i zaczęli drżeć z zimna, więc powrócili na hotelowy korytarz. Izabela ziewnęła niczym lew – oj, widzę, że chce ci się spać. Wracajmy – stwierdził i pociągnął ją do jej pokoju. Półprzytomna pożegnała się z nim przy drzwiach i weszła niepewnym krokiem do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Umyła szybko zęby, przebrała się i położyła się na łóżku, jednak coś ją zaczęło uwierać, więc szybko z niego zeszła. Zauważyła telefon przyjaciela. Postanowiła przed snem jeszcze raz wysłuchać piosenki, którą jej puścił tego wieczora. Tym razem zrobiła to z uśmiechem na ustach. Był dla niej taki cudowny... Znów zrobiło się jej ciepło w środku. Zbagatelizowała to i położyła się spać.
*  *  *
                        Nie zawiodła się na widowisku, które zgotowali im siatkarze. Bawiła się świetnie i nie chciało się jej wracać do rzeczywistości pełnej problemów, a szczególnie do rozzłoszczonego Johnnego. Czy tak to ma wyglądać? Że nie chce wracać do własnego chłopaka? Oczywiście, że nie, ale nie potrafiła nic na to poradzić. Miała po ludzku dość krzyku, wyrzutów i złości. Tęskniła za nim, a jakże, ale równocześnie obawiała się ich kolejnego spotkania. Ostatnie słowa jakie wypowiedział do niej przed wyjazdem na mecz nie brzmiały tak jak powinny. Podczas drogi powrotnej do Filadelfii, stres ściskał boleśnie jej żołądek. Gdy dojechali do domu i nadszedł czas, by pożegnać się z gośćmi, Pitek przytulił Izę i życzył jej powodzenia. Zrozumiała, że domyśla się co ją czeka. Widać było, że nie jest z tej całej sytuacji zadowolony, ale musiał lecieć do Polski i już nic nie mógł poradzić. Izabela przecież go odrzuciła.
- Daj mi czas. Odezwę się. Na pewno – powiedział na odchodnym, a w szatynce zagościła nadzieja i ogromna radość, że ich znajomość nie jest spisana na straty. Gdy mężczyźni odjechali na lotnisko, złapała od razu za telefon i napisała do swojego chłopaka krótkiego smsa, że przyjechała i czy by się nie spotkali. Brunet jednak długo nie odpisywał. To nie było w jego stylu. Może chce ją tym ukarać? Postanowiła, że przejdzie się do niego i załatwi tą sprawę od razu. Przegryzła coś i wyszła pośpiesznie z domu. Kiedy tak zmierzała do dawno nie odwiedzanego przez nią domu, przypomniała sobie jak pierwszy raz tam zagościła. Wtedy też nie odpowiadał na jej smsa. Okazało się, że wylądował w szpitalu w ciężkim stanie. Przeraziła się. A co jeśli historia zatoczyła koło? Zapukała nerwowo do drzwi domu Trevtnerów. Po chwili ujrzała w drzwiach matkę chłopaka.
- Och, Iza… – wydawała się zaskoczona – dzień dobry.
- Dzień dobry, jest Johnny? – zapytała prosto z mostu, a kobieta zmieszała się.
- Nie ma… to znaczy jest, ale tak jakby go nie było – motała się. Izabela zmarszczyła brwi. Pani Trevtner westchnęła – wejdź i sama zobacz – przepuściła drobną dziewczynę w drzwiach, a ta ruszyła do pokoju, w którym ostatni raz była w feralne walentynki. Gdy dotarła na miejsce, zobaczyła chłopaka leżącego w poprzek łóżka w samych bokserkach i jednej skarpetce. Wyglądał na strasznie spitego.
- Jak przyszedł w nocy do domu to myślałam, że nie wdrapie się po schodach… Śpi jak kamień już kilkanaście godzin – powiedziała kobieta, która weszła do pomieszczenia za Izką. Szatynka podeszła do niego, chcąc go obudzić, ale śmierdziało od niego jak z gorzelni, więc zrezygnowała.
- Lepiej będzie jak się wyśpi… – stwierdziła, a jego mama przyznała jej rację. Zeszły na dół, a starsza z nich zaprosiła dziewczynę swojego syna do kuchni na herbatę.
- Więc wróciliście do siebie, tak? – zagaiła rodzicielka Johnnego. Miała bardzo ładne, długie, czarne włosy, które teraz falowały lekko, gdy krzątała się, robiąc im napoje.
- Tak – odpowiedziała rzeczowo Iza – postanowiliśmy wrócić do siebie i wszystko sobie wybaczyć – ciemnowłosa odwróciła się gwałtownie.
- A co ci ten nadpobudliwiec zrobił? – zapytała. Najwidoczniej miała pełna świadomość natury swojego dziecka.
- A nic takiego – Izka nie chciała nic jej wyjawiać. To jej syn powinien sam się do wszystkiego przyznać.
- Zabronił ci mówić? – kobieta pytała twardo dalej – boisz się go? Co ci zrobił?
- Nie, nie, spokojnie proszę pani – odpowiedziała dziewczyna szybko, uspokajając ją, ale ona nadal patrzyła na nią podejrzliwie.
- Ale na pewno cię nie zastraszał? Nic nie zrobił? – upewniała się jeszcze. Izabela pokręciła przecząco głową, a ona wreszcie odetchnęła – wiesz, to dobry chłopak, ale czasem jego porywcza natura bierze górę i robi głupoty… – tym razem Mieczkowska pokiwała głową ze zrozumieniem. Doskonale wiedziała o co chodzi kobiecie – a tak w ogóle to darujmy sobie tą panią. Jestem Kasia – podała licealistce dłoń, a ona ją uścisnęła, podając swoje imię.
- A wie pani czemu jest taki? – tym razem zapytała Izka i od razu zatknęła sobie usta dłonią, bo użyła tytułu ‘pani’ – przepraszam, ale jakoś nie umiem się przestawić… do starszych zawsze mnie uczono zwracać się z szacunkiem – tłumaczyła się, a pani Katarzyna się zaśmiała.
- No dobrze, dobrze, więc niech będzie przynajmniej ‘pani Kasia’ – odparła z uśmiechem, a Iza się zgodziła – więc jak to było z Johnnym… On zawsze był dzieckiem bardzo żywiołowym – ponownie się zaśmiała (...)
                                                     
* - ,,mogłaś być szczęśliwa, mam nadzieję, że jesteś. Sprawiłaś, że byłem szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej. Jakimś sposobem wszystko co mam pachnie tobą i przez malutki moment to wszystko nie jest prawdą. Zrób wszystko co od zawsze chciałaś, beze mnie powstrzymującego cię. Nie myśl, tylko rób. Ponad wszystko chcę widzieć cię idącą, by wziąć wspaniały kęs całego świata"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz