PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 27 kwietnia 2013

31. Krytycznie

och... to już prawie miesiąc jak nic nie wstawiłam.
wybaczcie, ale musicie mnie zrozumieć, staram się jak mogę.
więc dziś dokończyłam rozdział i wyszedł nawet długi, może wam tym wynagrodzę oczekiwania :)
piosenka Jonasa, urzekają mnie jego piosenki jakoś tak ^_^
cytat z perspektywy Johnnego
w tym rozdziale jest wiele różnych wątków, ale przez każdy się ten biedak przeplata w jakiś sposób, więc nie pomińcie go, zwróćcie na niego uwagę :P
tytuł zaczerpnięty z piosenki tak właściwie... pasi do sytuacji w związku Izy z Johnnym i Rachel i tak ogółem no
więcej nie zdradzę ;D
enjoy :*
                                                                   

,, (...) te uczucia z każdym dniem są silniejsze (...)
muszę pogodzić się z faktem, że nie potrafię odejść. 
To jest krytyczne, czuję się bezradny (...)
Nie mogę jeść czy spać, gdy nie ma ciebie ze mną.
Kochanie, jesteś powietrzem, którym oddycham.
To jest krytyczne, jestem skazany na ciebie (...)
Kiedy przyszłaś, zobaczyłaś, że podbiłaś moje serce.
To twój śmiech i uśmiech (...)
Uciekałem i ukrywałem się, wycofywałem się z miłości,
ale tym razem nie mogę uciec"

                        Bała się zasnąć przez kilka kolejnych dni, ale sen się nie powtórzył, więc po jakimś czasie o nim zapomniała i zaczęła funkcjonować normalnie. Zbliżał się nieuchronnie koniec roku szkolnego i jej myśli najczęściej zajmowała nauka i oceny. Pewnego wieczora siedziała przy biurku i rozwiązywała zadania, a laptop leżał sobie na jej łóżku. Nagle usłyszała dźwięk oznaczający, że ktoś dzwoni do niej na skype. Wzdrygnęła się. Nie spodziewała się dziś żadnego połączenia, więc szybko wstała i podeszła do urządzenia, by zobaczyć kto postanowił z nią porozmawiać. Serce szybciej jej zabiło, gdy jej oczom ukazał się napis Pitek. W pierwszej chwili była tak zaskoczona, że nie zareagowała w żaden sposób, jedynie patrzyła na wyświetlacz z uniesionymi wysoko brwiami, ciężko oddychając. Komunikat znikł, a ona zaczęła szybko mrugać, wybudzona z transu. Usiadła wygodnie na łóżku i tym razem to ona zadzwoniła do przyjaciela. Odebrał od razu.
- Heeej – powiedział wesoło – co nie odebrałaś? – Iza nie słyszała pytania, bo siedziała z szeroko rozdziawionymi ustami, wpatrując się w sylwetkę Piotrka. Wyglądał inaczej…. Całkowicie inaczej. Jak nie Pitek.
- Co ci się stało? – zapytała w końcu, a chłopak się zaśmiał.
- A co, mam coś na twarzy? Nie przeglądałem się… – odpowiedział rozbawiony, mimo iż dobrze wiedział, że chodzi jej o jego ogólny wygląd. Włosy miał ścięte na krótko, szerokie, umięśnione ramiona i był bardziej opalony. Zaczął się też inaczej ubierać. Wszystko dla tej drobnej istoty widniejącej aktualnie na wyświetlaczu jego komputera.
- Nie, nie… Piotrek, to naprawdę ty? – dziewczyna ciągle nie dowierzała własnym oczom. Pokiwał głową z delikatnym uśmiechem. Widać było, że Izka jest pod wrażeniem, a tego właśnie chciał. Plan się powiódł.
- Nie poznajesz starego kumpla? Co oni ci w tej Ameryce robią… – zażartował, ale jej mina wcale nie okazywała rozbawienia, a niezadowolenie. Duże niezadowolenie.
- Lepszym pytaniem jest co tobie zrobili? – odparła z nachmurzona miną. Jego uśmiech zbladł.
- A co, nie podoba się? – zapytał z nutką żalu.
- Przecież ci mówiłam, że jesteś idealny taki jaki jesteś, więc jak ma mi się to podobać? – odpowiedziała poddenerwowana, wskazując na wyświetlacz. Piotr spuścił głowę. Aktualnie pozował na twardziela, ale w środku jednak nadal był wrażliwym Pitkiem – wybacz, nie chciałam ci zrobić przykrości – powiedziała po chwili już delikatniej.
- Nie no, przestań, każdy ma swoje zdanie przecież – stwierdził, unosząc głowę z bladym uśmiechem.
- A co się stało, że zadzwoniłeś? – zadała w końcu pytanie, które chciała zadać od początku rozmowy.
- Cóż… byłem ciekaw co u ciebie i zacząłem trochę tęsknić – odpowiedział, nie patrząc jednak w stronę komputera, ale rozglądając się po swoim pokoju, jakby trochę zawstydzony. Izabela uśmiechnęła się na ten widok. Czyli jednak jej Pituś nie odszedł całkowicie.
- U mnie spoko. Koniec roku, więc parcie na oceny… zakuwanie. Na nic nie mam czasu – westchnęła.
- Na swojego chłopaka też? – rzucił niepewnie. Miał ogromną nadzieję, że odpowie, iż nie musi go mieć na chłopaka, bo takowego nie ma, jednak Iza rozwiała ją.
- Na niego zawsze znajdę – powiedziała szybko i pewnie z uśmiechem, nawet się nad tym nie zastanawiając. Dopiero gdy zauważyła nieciekawy wyraz twarzy swojego kumpla, zdała sobie sprawę, że powinna być nadal delikatna, mówiąc o tych sprawach.
- No tak, jasne – odpowiedział, starając się, by zabrzmiało to wymijająco. Znów zaczął beznamiętnie lustrować swój pokój.
- A ty słyszałam, że dużo siatkówki trenujesz – stwierdziła, by przerwać niezręczną ciszę. Pokiwał głową – coś nie jesteś zbyt rozmowny – dodała, gdy Piotr nie mówił nic więcej. Westchnął.
- Tak jakoś… jestem trochę zmęczony. Niedawno wróciłem z treningu właśnie. Chyba się położę. Zgadamy się jeszcze, co? – powiedział, przeciągając się. Izka ponownie zwróciła uwagę na budowę jego ciała. Niejedna zabiłaby, żeby go mieć, ale nie ona. Akurat ta, którą wybrał go nie chciała. Spuściła wzrok. Tak bardzo chciałaby, żeby był szczęśliwy. Jest przecież tego wart. Podniosła wzrok. Patrzył na nią z wyświetlacza tymi swoimi oczami koloru nieba w pogodny dzień.
- Trzymam za słowo – odpowiedziała i rozłączyła się. Opadła na pościel i zawiesiła wzrok na zdjęciach powieszonych na suficie. Byli na nich jej polscy przyjaciele. Szczególnie przypatrywała się temu przedstawiającemu ją z Piotrkiem. Mocno się zmienił. Wszystko przez nią.
*  *  *
- Co ci jest? Przecież to łatwe zadanie, powinnaś już dawno je zrobić – powiedziała Es, gdy zauważyła, że jej koleżanka już od kilku minut wpatruje się w pracę domową bez jakiejkolwiek reakcji.
- Co? – zapytała Iza, odrywając wreszcie wzrok od kartek zeszytu i spoglądając na znajomą.
- Skup się! Nigdy tego nie zrobisz jak będziesz tak rozkojarzona. Co jest? Coś z Johnnym? – dopytywała Stell.
- Nie, nie. Jest w porządku. Nawet lepiej niż w porządku – odpowiedziała od razu z lekkim uśmiechem brunetka.
- Więc co ci? – pytała dalej ciekawa dziewczyna, a Izka wzruszyła ramionami i postanowiła skupić się bardziej na matematyce, którą dziś się zajmowały. Blondynka pokręciła głową i dokończyła rozpoczęte zadanie. W tym momencie usłyszały pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziała Izabela, a po chwili zza drzwi wyjrzała jej mama.
- Masz gościa – stwierdziła z tajemniczym uśmiechem. Jej córka zaczęła się zastanawiać kto mógłby ją odwiedzić właśnie teraz i wywołać u jej mamy ów tajemniczy uśmiech. Przypomniała sobie jak przyjechali do niej polscy przyjaciele. Tak bardzo chciałaby ich zobaczyć. Czyżby to o nich chodziło? Albo chociaż Piotrka? Tak bardzo chciałaby go zobaczyć na żywo… Lecz wtedy wkroczył do jej pokoju Trevtner, a uśmiech, który pojawił się u niej, gdy zaczęła myśleć o Pitku, opuścił jej twarz.
- Co? Nie cieszysz się? – zapytał, rozkładając ręce, jakby w zaproszeniu do przytulenia. Widział, że jej uśmiech zbladł. Nie jego się spodziewała? Mieczkowska podeszła do niego i przytuliła go krótko.
- Cieszę się – odpowiedziała i wróciła od razu do znajomej oraz do robienia zadań. Johnny spojrzał pytająco na Estelle, ale ta jedynie wzruszyła ramionami i także powróciła do poprzedniego zajęcia.
- Widzę, ze przyszedłem nie w porę… – powiedział i odwrócił się od dziewcząt z zamiarem wyjścia, ale Izka szybko wstała i  zagrodziła mu drogę.
- Nie idź – wyszeptała, nie patrząc mu jednak w oczy. Ujął jej twarz w swe dłonie i przybliżył się do niej, składając na jej ustach delikatny pocałunek. Gdy oderwał się od niej, ona nadal miała zamknięte oczy.
- Ej, nie śpij – rzucił żartobliwie, ale nadal nie wywołał u niej uśmiechu. Nachmurzył się. Co jest? – lepiej wam nie będę przeszkadzał, uczcie się – chciał wyminąć ukochaną, ale złapała go za rękaw. Spojrzał na nią zdziwiony, ale miała spuszczony wzrok. W końcu przytuliła się do niego. Ponad nią skierował swój wzrok ponownie na Telli, ale ona nadal pokazywała, że nic nie wie. Blondynka pozbierała pospiesznie swoje rzeczy i skierowała się do drzwi.
- Kiedy indziej nadrobimy. Dziś chyba już nie masz ochoty – stwierdziła i  ominęła ich – do zobaczenia – rzuciła jeszcze przez ramię i zniknęła. Brunet złapał swoją dziewczynę za ramiona i oderwał ją od siebie. Zmierzył ją od góry do dołu, nadal ją trzymając. Minę miała nieciekawą, ubrana była standardowo, włosy związane w niedbały kok.
- Coś się stało? – zapytał w końcu. Wyciągnęła ręce do niego, by ponownie się przytulić, ale on ciągle trzymał ją na odległość swoich wyciągniętych rąk – może byś na mnie wreszcie spojrzała? – rzucił pytanie retoryczne, a Iza uciekła wzrokiem w bok. Puścił jej ramiona i zwrócił jej twarz ku sobie – spójrz na mnie – powiedział zdecydowanie. Prześlizgnęła powoli swym wzrokiem po jego klatce piersiowej, szyi i zatrzymała się na jego ustach. Przełknęła ślinę. Johnny miał mętlik w głowie. Wręcz czuł ciężar jej spojrzenia. Czemu było jej tak trudno na niego patrzeć? Uniosła wzrok na jego nos i w końcu spojrzała mu w oczy. Kochała go, ale obawiała się, że zobaczy w jej oczach, że tęskni za kimś innym, nie za nim. Czy to możliwe, że kocha dwóch? W różny sposób, ale jednak? Jej obawy się sprawdziły. Zmrużył oczy. Jej spojrzenie… było inne. Całkowicie inne. Coś się chyba zmieniło – chcesz mi może coś powiedzieć? – zapytał niepewnie. Obawiał się tego co może usłyszeć.
- Nie bardzo – odpowiedziała cicho. Puścił ją, ominął i przysiadł na jej łóżku.
- Mam wrażenie, że coś się stało. Na pewno nie chcesz mi nic powiedzieć? Nie chcę dowiedzieć się czegoś od innych. Wolałbym od ciebie – powiedział do jej pleców, bo nie odwróciła się jeszcze do niego. Zapadła cisza, którą Izabela przerwała dopiero po chwili.
- Insynuujesz, że cię zdradzam? – zapytała sucho, odwracając się do niego i zakładając ręce na piersiach.
- Nic nie insynuuję, tylko pytam. Nie wiem co mogło się stać, ale wygląda na to, że coś się zmieniło. Czuję to. Widzę – wytłumaczył – a zdradziłaś mnie? – dodał po chwili. Kiedyś jego głos w takiej sytuacji byłby napastliwy, dłonie byłyby zaciśnięte w pięści, a żyła pulsowałaby mu na skroni z gniewu, jednak odkąd był z szatynką złagodniał, nawet nie wiedział jak i czemu. Teraz siedział spokojnie, a jego głos brzmiał po prostu smutno. Miał nadzieję, że dziewczyna nie potwierdzi zdrady.
- Oczywiście, że nie – odpowiedziała, a chłopak odetchnął. Wierzył jej. Musiało się stać coś innego – może tak musi być? Po miodowym miesiącu przychodzi szara codzienność, przyzwyczajenie – próbowała go zbyć. Spojrzał na nią pesymistycznie, a ona w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Skierował wzrok na okno i zaczął się zastanawiać nad tym co powiedziała. Może to i racja? Choć tak naprawdę jej nie uwierzył, próbował przekonać samego siebie, że to tylko rutyna wkradła się im do związku. Podeszła bliżej. Przyciągnął ją do siebie i przytulił się do jej brzucha. Przeczesała jego włosy. Były takie sztywne i miękkie za razem. Fascynował ją dokładnie wszystkim. Nie rozumiała czemu pojawiło się w niej zwątpienie co do uczucia do niego. Postanowiła, że porozmawia z kimś doświadczonym w tych sprawach. Pierwsza przyszła jej na myśl Gabrysia. W końcu jest z Damienem już prawie trzy lata. Do końca wieczoru nie rozmawiała zbyt wiele z Johnnym. Obejrzeli film, korzystając jedynie ze swojej obecności. W ciszy między ludźmi potrafi rozegrać się więcej aniżeli przez rozmowę…
*  *  *
                        Wyszła z klasy i odetchnęła głęboko. Ostatni przedmiot zaliczony. Teraz mogła spokojnie oczekiwać zakończenia roku szkolnego i rozpocząć wyczekiwane wakacje. Miała wiele planów. Tak wiele, że obawiała się, iż nie zdąży wszystkich zamienić w czyn. Zauważyła swojego chłopaka opartego o parapet w nonszalancko rozpiętej koszuli, patrzącego na nią z uniesioną brwią.
- I jak? – zapytał. Uśmiechnęła w odpowiedzi i podeszła do niego szybkim krokiem. Rozłożył szeroko ramiona, w które od razu wpadła. Bardzo lubiła czuć jego ciepło. Była niższa i drobniejsza od niego, więc miała wrażenie, że otacza ją ze wszystkich stron. Czuła się bezpieczna. Zaczęła ponownie rozmyślać nad tym czy nie jest z Johnnym jedynie z przyzwyczajenia, ale dzwonek kończący lekcję brutalnie jej przerwał. Oderwała  się od chłopaka i spojrzała mu w oczy. Patrzył na nią ciepło. Zmienił się. Tak jak i Pitek. Wszystko przez nią. Przypomniała sobie, że miała w Polsce przypinkę, na której było napisane ,,I recycling boys”. Zaśmiała się w myślach. Nie sądziła, że kiedyś to się okaże prawdą. Nie była zadowolona z wszystkich ,,odnowień” chłopców, których dokonała bardziej lub mniej specjalnie, ale z Trevtnera była niezwykle dumna. Pocałowała go krótko, a on uśmiechnął się delikatnie. Wspólne chwile przerwała im Gabriela.
- Hej, przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy pogadać – powiedziała i pociągnęła Izę za nadgarstek, ale brunet skutecznie ją przytrzymał. Brysia zmroziła go wzrokiem.
- Nie mamy przed sobą tajemnic – stwierdził z wrednym uśmieszkiem, a blondynka westchnęła ciężko.
- Ależ jesteś upierdliwy – rzuciła w odpowiedzi i puściła Izabelę – widziałam jak Rachel znów próbuje się zabić – powiedziała do dziewczyny ze zmartwioną miną.
- Co nam do tego? To twoja przyjaciółka zajmij się nią w końcu – odparł Johnny i zaczął jak gdyby nigdy nic całować Izę po szyi.
- No ja wiedziałam, że tak będzie! Dlatego chciałam porozmawiać z tobą w cztery oczy – powiedziała Brycha do szatynki, a ta odsunęła twarz swojego chłopaka od siebie, bo ją rozpraszał. Zaśmiała się, gdy zamruczał z niezadowolenia.
- Właściwie to ma trochę racji – odpowiedziała, a Gabriela spojrzała na nią oburzona – no słuchaj… my się z nią nie przyjaźnimy, nawet się nie lubimy. Uratowaliśmy ją, a właściwie Johnny ją uratował jedynie z poczucia obowiązku. Nie wiemy jak jej pomóc, a ona ma kasy jak lodu, więc mi nie wmówisz, że nie może sobie załatwić najlepszego terapeuty w Filadelfii.
- Ale ona nie chce pomocy! – wykrzyknęła Forks. Była sfrustrowana. Oczekiwała innego nastawienia ze strony swojej byłej najlepszej przyjaciółki.
- Skoro ty nie możesz jej przekonać to jak my mamy to zrobić? – zapytała także już lekko poddenerwowana Izabela, a jej rozmówczyni ukryła twarz w dłoniach zachlipała cicho.
- Pomóżcie – wyszeptała do swoich rąk po chwili. Chłopak, który przestał słuchać dziewczyn, gdy jego ukochana go odepchnęła, nagle zainteresował się rozklejoną koleżanką.
- Moja mama zna dobrą terapeutkę. Rachel nie chce, żeby się ktokolwiek dowiedział o jej stanie, więc zaszantażujemy ją, że powiadomimy kogo trzeba o tym co się stało, chyba że zacznie uczęszczać do niej na sesje – powiedział po chwili zastanowienia. Gabrysia spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami ze zdziwieniem.
- To nic nie da, jeśli ona nie chce pomocy – stwierdziła beznamiętnie.
- Ta kobieta jest naprawdę dobra, a z resztą co nam szkodzi spróbować? – odpowiedział Johnny, a Izka mu przytaknęła. Blondynka rozejrzała się wokół siebie, jakby oczekując, że ktoś rzuci inny lepszy pomysł, ale nie doczekała się tego, więc wzruszyła ramionami.
- Może i racja – powiedziała, jednak bez przekonania.
- Tylko ona przyjmuje na wsi kilka kilometrów od Filadelfii – odrzekł chłopak.
- No więc będziemy ją zawozić – odparła Iza, a jej ukochany się skrzywił – no co? Bryśka nie ma samochodu, więc my jej pomożemy – zwróciła się do niego, a on posłusznie pokiwał głową.
- Tylko jej pilnuj, żebyśmy zdążyli jej jakkolwiek pomóc w ogóle – rzucił do blondynki, gdy ta odchodziła od nich zadowolona – a ty lubisz robić za samarytankę? – zwrócił się tym razem do swej dziewczyny.
- Oj no już nie przesadzaj. Będziemy mieć spokój przynajmniej. A może to rzeczywiście jej pomoże? – odpowiedziała i złożyła mu na policzku delikatnego całusa.
- A za co to? – zapytał zdziwiony.
- Przecież to ty wpadłeś na ten pomysł. Jednak nie jesteś taki nieczuły na jakiego pozujesz – zaśmiała się i dźgnęła go w klatkę piersiową – chyba coś tam masz.
- Kobieto, to wszystko przez ciebie! Ty ze mnie robisz takie ciepłe kluchy wrażliwe na czyjąś krzywdę – stwierdził i przewiesił sobie Izkę przez ramię – jesteś niemożliwa!
- I kto to mówi! – krzyknęła zza jego pleców. Zaśmiał się lekko i skierował się do jej samochodu.