i ponownie rozdział będzie trochę taki jakby niedokończony... pozostawię was na tydzień w ciekawości ;)
dziś pojawi się ktoś ciekawy :P znów będzie emocjonalnie.
tytuł taki trochę przewrotny ;D zwróciłam w tym fragmencie uwagę na ogromną różnicę między Johnnym i Piotrkiem.
piosenka aktualnie pasuje wręcz idealnie do Pitka :)
enjoy! :*
,,Spędziliśmy trochę czasu
przechadzając się razem (...)
po prostu myśląc o tych dniach pełnych radości,
kiedy nasze serca zaczynały bić szybciej.
Przypomniałem sobie twój uśmiech z dawnej przeszłości (...)
Nie ma czegoś takiego jak ja i ty,
więc czemu nawet próbuję?"
Już
miała wejść z powrotem do domu, gdy usłyszała jak jakiś samochód zatrzymuje się
na ich podjeździe. Przecież tata dawno
wrócił z pracy – pomyślała Iza. Odwróciła się powoli i ujrzała jak z
samochodu z wypożyczalni przy lotnisku wysiada chłopak, którego niedawno
widziała, a teraz spodziewała się zobaczyć go jedynie na ekranie swojego
laptopa. Po nim wysiadł jego ojciec. Izabela wytrzeszczyła oczy i zaczęła się
nerwowo rozglądać, jakby szukała miejsca do schowania się. Mężczyźni zauważyli
ją i pomachali jej na przywitanie. Odmachała cała spięta z lekko sztucznym
uśmiechem na twarzy. Podeszli do niej. Pitek pocałował ją w policzek.
Zarumieniła się, zerkając na tatę Piotrka, czy aby nie zauważył znaczącego
gestu, ale on tylko przeszedł obok nich i wszedł do domu, którego drzwi zostały
właśnie otwarte przez panią Mieczkowską.
- Witamy, witamy. Wchodźcie. Iza, co tak
stoisz i nie wpuszczasz gości? Pewnie zmęczeni po podróży – mama Izy zaczęła
nawijać jak szalona. Szatynka zamknęła drzwi i rozebrała się powoli. Nie
wiedziała co robić, jak się zachowywać. Nie wiedziała nic o tej wizycie. Goście
i rodzice zdążyli przenieść się już do salonu. Izka wahając się, weszła do
pomieszczenia i spojrzała pytająco na matkę – co tak patrzysz? My także nic nie
wiedzieliśmy o tej wizycie, ale jak najbardziej się cieszymy – najpierw
zwróciła się do córki, a później do mężczyzn, którzy rozsiedli się w fotelach
naprzeciw pana Mieczkowskiego, który aktualnie uśmiechał się delikatnie do
dziewczyny z zagubionym wyrazem twarzy.
- My tylko na chwilę, mamy zarezerwowany
pokój w hotelu – rozpoczął tata Piotrka, a powietrze z Izy uszło delikatnie.
- Nawet nie chcę nic słyszeć o żadnym
hotelu! – uniosła się mama, a Izabela nachmurzyła się. Polacy i ta ich gościnność – pomyślała.
- My byśmy chętnie zostali, ale nie
możemy… ten hotel jest w Waszyngtonie – odpowiedział mężczyzna, a mama
zdziwiona uniosła brew. Izabela ponownie wypuściła powietrze ze świstem –
przylecieliśmy na mecz polskiej reprezentacji w siatkówce, będą grali z USA w
Waszyngtonie. Wylądowaliśmy w Filadelfii, bo Piotrek bardzo się upierał, by was
odwiedzić. Stwierdziłem, że przecież będziemy bliżej niż dalej, więc możemy
zahaczyć – odwrócił się od rodziców i spojrzał na dziewczynę wciąż w spięciu
obserwującą rozwój sytuacji – nie myśl, że o tobie zapomnieliśmy, mamy dla
ciebie bilet, więc jeśli tylko rodzice się zgodzą to możesz z nami jechać –
powiedział z szerokim uśmiechem, sądząc, że ucieszy dziewczynę. Rzeczywiście,
gdyby nie trudna sytuacja z Pitkiem, ucieszyłaby się bardzo. Uwielbiała
siatkówkę, a mecz reprezentacji był nie lada gratką. Teraz jednak uśmiechnęła
się krzywo i odwróciła twarz w stronę matki. W niej była ostatnia nadzieja. Jak
się nie zgodzi, usunie problem.
- Ależ oczywiście, że puścimy Izę.
Przecież to taka szansa! Może się już nie zdarzyć, a ona tak lubi siatkówkę –
odpowiedziała ochoczo pani Mieczkowska, pierwszy raz zawodząc swoje dziecko
przez swoją zgodę na coś. Iza posłała jej spojrzenie pełne żalu. Kobieta
zupełnie nie zrozumiała o co chodzi. Poszła do kuchni, uprzednio zbierając
zamówienia na coś do picia. Izabela przycupnęła przy ojcu i uśmiechnęła się
blado do chłopaka naprzeciwko. Odwdzięczył się jej entuzjastycznie. Marzyła o
tym, by ktoś ją stąd ewakuował. W chwili, gdy rozmyślała nad tym jak uciec z domu,
poczuła jak telefon zaczął jej wibrować w kieszeni spodni. Wyjęła go i zerknęła
ukradkiem na wyświetlacz. Dzwonił Johnny. Uśmiechnęła się i wyszła szybkim
krokiem na korytarz. Jej tata i starszy gość nie zwrócili na to uwagi i dalej
rozmawiali o czymś w najlepsze, a Piotr odprowadził ją wzrokiem. Zastanawiał
się kto taki wywołał uśmiech na twarzy jego… no właśnie, kogo? Przyjaciółki?
Przecież na lotnisku nie wyglądali na przyjaciół. Z drugiej jednak strony nie
zdecydowali się oficjalnie na związek. Od ostatniego spotkania na żywo
przeprowadzili tylko kilka rozmów na skype i żadne konkretne deklaracje nie
padły z ust ani jego, ani jej. Postanowił uregulować tą sprawę. Wstał z
miejsca. Tym razem starsi mężczyźni przerwali rozmowę ze sobą i zwrócili się do
chłopaka.
- Gdzieś się wybierasz? – zapytał go
ojciec.
- A tak tylko na chwilę… porozmawiać z Izą
– odpowiedział niepewnie. Zaczął go brać stres przed poważną rozmową.
- Ach… no dobrze – zaaprobował jego tata i
powrócił do pogawędki jak gdyby nigdy nic. Jego syn skierował się powoli ku
korytarzowi. Zobaczył Izkę, która przechadzała się po pomieszczeniu z telefonem
przy uchu i rozmawiała z kimś cicho. Oparł się o futrynę drzwi, skrzyżował ręce
na klatce piersiowej i zaczął ją obserwować. Słyszał strzępki rozmowy.
- Nie, nie. Lepiej nie… – powiedziała.
Można było zauważyć, że się stresowała. Potarła dłonią o swoje czoło – nic, po
prostu… och, niedawno się przecież widzieliśmy… – w tym momencie zobaczyła, że
się jej przygląda i przełknęła ślinę. Pokazał palcem na schody i skierował się
w tamtą stronę, by dać jej znać, że będzie czekał na nią w jej pokoju, nie
chciał jej przeszkadzać – co, co? Nie, nic. Nikt, nie. Nie, bardzo cię proszę –
mówiła dalej do telefonu coraz bardziej zdenerwowana i przestraszona. Zaczął
się o nią martwić. Co jeśli nadal ma kłopoty? A co jeśli nadal ten idiota z
turnieju ją dręczy? Rozmyślał nad tym wszystkim, siedząc na jej łóżku i
przyglądając się jej pokojowi. Był regał zastawiony książkami, biurko zasłane
milionem kartek i karteczek, wielka szafa, by pomieścić wszystkie rzeczy
dziewczyny, wysokie lustro ze zdjęciami rodziny wsadzonymi za ramkę i
dwuosobowe, wygodne łóżko, na którym właśnie siedział. Pokój wyglądał bardzo
podobnie do tego w Polsce. Odchylił się do tyłu i ułożył wygodnie z rękami pod
głową. Zobaczył zdjęcia ich paczki przyklejone do sufitu. To także zgadzało się
z polskim pokojem. Bardzo lubił w niej to, że jest wciąż taka sama, że nie jest
za bardzo podatna na wpływy i jest stanowcza, ale jednocześnie niesztywna i
potrafi się dostosować, jednakże nie przekraczając pewnych granic. Podniósł się,
a jego wzrok padł na kolaż zawieszony na ścianie nad biurkiem. Zawsze lubiła
mieć wokół siebie zdjęcia, a szczególnie swoich bliskich. Podszedł, by się
przyjrzeć. Zobaczył zdjęcia jej dwóch przyjaciółek, Estelle i Gabrieli, które
chyba już nimi nie były, oraz… jej i Johnnego, jeszcze z czasów, gdy byli
razem. Czemu tego nie zdjęła? Czemu to nadal tu wisi? Usłyszał jak, szurając
kapciami, wchodzi do pokoju, więc odwrócił się szybko w jej stronę. Zatrzymała
się przed nim. Zauważyła czemu się przyglądał. Zerknęła na niego, ale od razu
odwróciła wzrok, speszona.
- Dlaczego wciąż masz jego zdjęcia? –
zapytał Pitek zdezorientowany. Była pewna, że o to zapyta, jednak mała iskierka
nadziei, że pominie to, tliła się gdzieś w niej, bo odpowiedź na to pytanie
była trudna. Spojrzała na dłonie, które zaczęły się jej pocić z nerwów. Nie
była pewna czy Johnnemu nie wpadnie do głowy, by ją odwiedzić, bo bardzo tego
chciał, gdy rozmawiała z nim jeszcze kilka minut temu. Miałoby to fatalne
skutki. No i nie przygotowała się na rozmowę z Piotrkiem twarzą w twarz. Była
pod ścianą.
- Może usiądziemy? – zaproponowała, chcąc
zyskać na czasie. Kiwnął głową i usiadł na miejscu, na którym siedział
uprzednio. Było jeszcze ciepłe. Iza przycupnęła niedaleko niego – chyba to nie
jest najważniejsza sprawa do wyjaśnienia – rozpoczęła. Pitek spojrzał na nią
zmrużonymi oczami – jejciu… nie spodziewałam się, że tak szybko spotkamy się
ponownie. Z jednej strony cieszę się, że cię widzę, ale z drugiej strony
znacznie utrudniłeś mi sprawę – zaśmiała się nerwowo – ale to dobrze, że mamy
możliwość porozmawiania na żywo – chłopak przytaknął i ujął jej dłoń.
Uśmiechnęła się delikatnie, a on przysunął się do niej i objął ramieniem. Na
początku poddała się mu, czuła się dobrze blisko niego, ale już po chwili
przypomniała sobie, że musi go odrzucić, a odwlekanie tego i korzystanie z jego
uczucia nie jest w porządku. Więc oderwała się od niego ze szklistymi oczami,
złapała jego ręce i położyła na jego kolanach. Patrzył pytająco. Pokręciła
głową i wstała z miejsca. Podeszła do okna i ustała tyłem do niego –
przyjaźnimy się od tak dawna – westchnęła. Musiała ponownie podjąć próbę
wyjaśnienia całej sprawy – a ja nawet nie potrafię powiedzieć ci prawdy prosto
w twarz – powiedziała z wyrzutem. Piotrek domyślił się, że ta prawda będzie dla
niego bolesna, że jego sen o szczęśliwym związku z przyjaciółką przeminie, ale
postanowił być twardy, a że mimo wszystko kochał tą istotkę, wpatrującą się
aktualnie w krajobraz za oknem, postanowił jej to ułatwić. Wstał i ustał za nią
tak, że odbicie jego twarzy w szybie znajdowało się koło jej odbicia, w które
teraz się wpatrywał.
- Powiedz to do odbicia – powiedział z
lekką chrypką. Czuła, że domyślił się, co takiego chce mu powiedzieć.
Przełknęła ślinę. Atmosfera była tak gęsta, że miała trudności z oddychaniem.
Chociaż miał rację z tym odbiciem. Była w stanie powiedzieć to do szyby, która
przecież wyglądała jak on. Ratował jej honor. Była pełna podziwu, że jest w
stanie to dla niej zrobić.
- Więc – rozpoczęła, a usta jej odbicia
zaczęły się ruszać. Odbicie chłopaka przymknęło powieki – wróciłam do Johnnego.
Mimo tego wszystkiego co zrobił, nadal darzę go uczuciem, jakim nie potrafiłam
obdarzyć ciebie, choć wiedz, że wytrwale próbowałam zakochać się w tobie, a
jego wyrzucić z życia. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała cię zranić, a już
szczególnie wtedy, gdy zdobędziesz się na ryzykowne okazanie uczuć, bo przecież
wiem sama jakie to trudne i jak wielkie nadzieje człowiek wtedy ma – odbicie
Piotra otworzyło oczy i uśmiechnęło się smutno – jesteś ideałem, wiesz?
Znajdziesz wspaniałą dziewczynę, która nie będzie na tyle głupia, by wybrać
innego – zaśmiała się, pociągając nosem i odwróciła się do niego. Chciała się
do niego przytulić, ale on odsunął się od niej, co było wynikiem jego ogromnej
walki wewnętrznej, ogromnego samozaparcia. Jego serce błagało o zgodę rozum,
ale on odpowiedział stanowcze nie.
- Mam nadzieję, że długo nie zwlekałaś z
tym – powiedział beznamiętnie, wpatrując się w dziewczynę przenikliwie, aż
przeszły ją dreszcze.
- Nie – odpowiedziała krótko. Tego właśnie
oczekiwał. Prostej prawdy, bez znieczulenia.
- Nie sądź, że nasze zaproszenie na mecz
jest wycofane. Mam nadzieję, że wybierzesz się z nami, bo to świetna okazja. Ja
dam sobie radę. Tylko… – zawiesił głos i przeniósł wzrok gdzieś ponad Izę –
jeśli mógłbym cię o coś prosić – szatynka pokiwała energicznie głową. Była w
stanie zgodzić się na wszystko czego chce, czuła, że jest mu to winna –
zawieśmy kontakt na pewien czas. Muszę… się pozbierać – wielka gula utknęła jej
w gardle. Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale miała nadzieję na lepszy koniec.
Co jeśli ten ‘pewien czas’ będzie się wydłużał? Co jeśli dawna relacja już
nigdy nie wróci? Nawet w gorszej wersji? Załkała cicho.
- Yhm – odpowiedziała jedynie, a Pitek odwrócił
się i wyszedł z pokoju. Słyszała jak schodzi po schodach. Usłyszała także jak
ktoś dzwoni do drzwi. Opadła na łóżko i zaniosła się płaczem, ale od razu
ucichła, bo usłyszała na dole głos Johnnego. Przerażona wybiegła z pokoju i
zatrzymała się w połowie schodów. Nieco niżej stał Piotrek. Johnny stał na
środku przedpokoju z mocno zaciśniętymi pięściami, a pani Mieczkowska, która
najwyraźniej otworzyła drzwi przybyszowi, stała nadal, trzymając kurczowo
klamkę, zszokowana. Zapewne Trevtner nie postąpił z nią jak dżentelmen...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz