PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 16 lutego 2013

25. Kontrastowi dżentelmeni


i ponownie rozdział będzie trochę taki jakby niedokończony... pozostawię was na tydzień w  ciekawości ;)
dziś pojawi się ktoś ciekawy :P znów będzie emocjonalnie.
tytuł taki trochę przewrotny ;D zwróciłam w tym fragmencie uwagę na ogromną różnicę między Johnnym i Piotrkiem.
piosenka aktualnie pasuje wręcz idealnie do Pitka :)
enjoy! :*
                                                        
,,Spędziliśmy trochę czasu
przechadzając się razem (...)
po prostu myśląc o tych dniach pełnych radości,
kiedy nasze serca zaczynały bić szybciej.
Przypomniałem sobie twój uśmiech z dawnej przeszłości (...)
Nie ma czegoś takiego jak ja i ty,
więc czemu nawet próbuję?"

                        Już miała wejść z powrotem do domu, gdy usłyszała jak jakiś samochód zatrzymuje się na ich podjeździe. Przecież tata dawno wrócił z pracy – pomyślała Iza. Odwróciła się powoli i ujrzała jak z samochodu z wypożyczalni przy lotnisku wysiada chłopak, którego niedawno widziała, a teraz spodziewała się zobaczyć go jedynie na ekranie swojego laptopa. Po nim wysiadł jego ojciec. Izabela wytrzeszczyła oczy i zaczęła się nerwowo rozglądać, jakby szukała miejsca do schowania się. Mężczyźni zauważyli ją i pomachali jej na przywitanie. Odmachała cała spięta z lekko sztucznym uśmiechem na twarzy. Podeszli do niej. Pitek pocałował ją w policzek. Zarumieniła się, zerkając na tatę Piotrka, czy aby nie zauważył znaczącego gestu, ale on tylko przeszedł obok nich i wszedł do domu, którego drzwi zostały właśnie otwarte przez panią Mieczkowską.
- Witamy, witamy. Wchodźcie. Iza, co tak stoisz i nie wpuszczasz gości? Pewnie zmęczeni po podróży – mama Izy zaczęła nawijać jak szalona. Szatynka zamknęła drzwi i rozebrała się powoli. Nie wiedziała co robić, jak się zachowywać. Nie wiedziała nic o tej wizycie. Goście i rodzice zdążyli przenieść się już do salonu. Izka wahając się, weszła do pomieszczenia i spojrzała pytająco na matkę – co tak patrzysz? My także nic nie wiedzieliśmy o tej wizycie, ale jak najbardziej się cieszymy – najpierw zwróciła się do córki, a później do mężczyzn, którzy rozsiedli się w fotelach naprzeciw pana Mieczkowskiego, który aktualnie uśmiechał się delikatnie do dziewczyny z zagubionym wyrazem twarzy.
- My tylko na chwilę, mamy zarezerwowany pokój w hotelu – rozpoczął tata Piotrka, a powietrze z Izy uszło delikatnie.
- Nawet nie chcę nic słyszeć o żadnym hotelu! – uniosła się mama, a Izabela nachmurzyła się. Polacy i ta ich gościnność – pomyślała.
- My byśmy chętnie zostali, ale nie możemy… ten hotel jest w Waszyngtonie – odpowiedział mężczyzna, a mama zdziwiona uniosła brew. Izabela ponownie wypuściła powietrze ze świstem – przylecieliśmy na mecz polskiej reprezentacji w siatkówce, będą grali z USA w Waszyngtonie. Wylądowaliśmy w Filadelfii, bo Piotrek bardzo się upierał, by was odwiedzić. Stwierdziłem, że przecież będziemy bliżej niż dalej, więc możemy zahaczyć – odwrócił się od rodziców i spojrzał na dziewczynę wciąż w spięciu obserwującą rozwój sytuacji – nie myśl, że o tobie zapomnieliśmy, mamy dla ciebie bilet, więc jeśli tylko rodzice się zgodzą to możesz z nami jechać – powiedział z szerokim uśmiechem, sądząc, że ucieszy dziewczynę. Rzeczywiście, gdyby nie trudna sytuacja z Pitkiem, ucieszyłaby się bardzo. Uwielbiała siatkówkę, a mecz reprezentacji był nie lada gratką. Teraz jednak uśmiechnęła się krzywo i odwróciła twarz w stronę matki. W niej była ostatnia nadzieja. Jak się nie zgodzi, usunie problem.
- Ależ oczywiście, że puścimy Izę. Przecież to taka szansa! Może się już nie zdarzyć, a ona tak lubi siatkówkę – odpowiedziała ochoczo pani Mieczkowska, pierwszy raz zawodząc swoje dziecko przez swoją zgodę na coś. Iza posłała jej spojrzenie pełne żalu. Kobieta zupełnie nie zrozumiała o co chodzi. Poszła do kuchni, uprzednio zbierając zamówienia na coś do picia. Izabela przycupnęła przy ojcu i uśmiechnęła się blado do chłopaka naprzeciwko. Odwdzięczył się jej entuzjastycznie. Marzyła o tym, by ktoś ją stąd ewakuował. W chwili, gdy rozmyślała nad tym jak uciec z domu, poczuła jak telefon zaczął jej wibrować w kieszeni spodni. Wyjęła go i zerknęła ukradkiem na wyświetlacz. Dzwonił Johnny. Uśmiechnęła się i wyszła szybkim krokiem na korytarz. Jej tata i starszy gość nie zwrócili na to uwagi i dalej rozmawiali o czymś w najlepsze, a Piotr odprowadził ją wzrokiem. Zastanawiał się kto taki wywołał uśmiech na twarzy jego… no właśnie, kogo? Przyjaciółki? Przecież na lotnisku nie wyglądali na przyjaciół. Z drugiej jednak strony nie zdecydowali się oficjalnie na związek. Od ostatniego spotkania na żywo przeprowadzili tylko kilka rozmów na skype i żadne konkretne deklaracje nie padły z ust ani jego, ani jej. Postanowił uregulować tą sprawę. Wstał z miejsca. Tym razem starsi mężczyźni przerwali rozmowę ze sobą i zwrócili się do chłopaka.
- Gdzieś się wybierasz? – zapytał go ojciec.
- A tak tylko na chwilę… porozmawiać z Izą – odpowiedział niepewnie. Zaczął go brać stres przed poważną rozmową.
- Ach… no dobrze – zaaprobował jego tata i powrócił do pogawędki jak gdyby nigdy nic. Jego syn skierował się powoli ku korytarzowi. Zobaczył Izkę, która przechadzała się po pomieszczeniu z telefonem przy uchu i rozmawiała z kimś cicho. Oparł się o futrynę drzwi, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zaczął ją obserwować. Słyszał strzępki rozmowy.
- Nie, nie. Lepiej nie… – powiedziała. Można było zauważyć, że się stresowała. Potarła dłonią o swoje czoło – nic, po prostu… och, niedawno się przecież widzieliśmy… – w tym momencie zobaczyła, że się jej przygląda i przełknęła ślinę. Pokazał palcem na schody i skierował się w tamtą stronę, by dać jej znać, że będzie czekał na nią w jej pokoju, nie chciał jej przeszkadzać – co, co? Nie, nic. Nikt, nie. Nie, bardzo cię proszę – mówiła dalej do telefonu coraz bardziej zdenerwowana i przestraszona. Zaczął się o nią martwić. Co jeśli nadal ma kłopoty? A co jeśli nadal ten idiota z turnieju ją dręczy? Rozmyślał nad tym wszystkim, siedząc na jej łóżku i przyglądając się jej pokojowi. Był regał zastawiony książkami, biurko zasłane milionem kartek i karteczek, wielka szafa, by pomieścić wszystkie rzeczy dziewczyny, wysokie lustro ze zdjęciami rodziny wsadzonymi za ramkę i dwuosobowe, wygodne łóżko, na którym właśnie siedział. Pokój wyglądał bardzo podobnie do tego w Polsce. Odchylił się do tyłu i ułożył wygodnie z rękami pod głową. Zobaczył zdjęcia ich paczki przyklejone do sufitu. To także zgadzało się z polskim pokojem. Bardzo lubił w niej to, że jest wciąż taka sama, że nie jest za bardzo podatna na wpływy i jest stanowcza, ale jednocześnie niesztywna i potrafi się dostosować, jednakże nie przekraczając pewnych granic. Podniósł się, a jego wzrok padł na kolaż zawieszony na ścianie nad biurkiem. Zawsze lubiła mieć wokół siebie zdjęcia, a szczególnie swoich bliskich. Podszedł, by się przyjrzeć. Zobaczył zdjęcia jej dwóch przyjaciółek, Estelle i Gabrieli, które chyba już nimi nie były, oraz… jej i Johnnego, jeszcze z czasów, gdy byli razem. Czemu tego nie zdjęła? Czemu to nadal tu wisi? Usłyszał jak, szurając kapciami, wchodzi do pokoju, więc odwrócił się szybko w jej stronę. Zatrzymała się przed nim. Zauważyła czemu się przyglądał. Zerknęła na niego, ale od razu odwróciła wzrok, speszona.
- Dlaczego wciąż masz jego zdjęcia? – zapytał Pitek zdezorientowany. Była pewna, że o to zapyta, jednak mała iskierka nadziei, że pominie to, tliła się gdzieś w niej, bo odpowiedź na to pytanie była trudna. Spojrzała na dłonie, które zaczęły się jej pocić z nerwów. Nie była pewna czy Johnnemu nie wpadnie do głowy, by ją odwiedzić, bo bardzo tego chciał, gdy rozmawiała z nim jeszcze kilka minut temu. Miałoby to fatalne skutki. No i nie przygotowała się na rozmowę z Piotrkiem twarzą w twarz. Była pod ścianą.
- Może usiądziemy? – zaproponowała, chcąc zyskać na czasie. Kiwnął głową i usiadł na miejscu, na którym siedział uprzednio. Było jeszcze ciepłe. Iza przycupnęła niedaleko niego – chyba to nie jest najważniejsza sprawa do wyjaśnienia – rozpoczęła. Pitek spojrzał na nią zmrużonymi oczami – jejciu… nie spodziewałam się, że tak szybko spotkamy się ponownie. Z jednej strony cieszę się, że cię widzę, ale z drugiej strony znacznie utrudniłeś mi sprawę – zaśmiała się nerwowo – ale to dobrze, że mamy możliwość porozmawiania na żywo – chłopak przytaknął i ujął jej dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie, a on przysunął się do niej i objął ramieniem. Na początku poddała się mu, czuła się dobrze blisko niego, ale już po chwili przypomniała sobie, że musi go odrzucić, a odwlekanie tego i korzystanie z jego uczucia nie jest w porządku. Więc oderwała się od niego ze szklistymi oczami, złapała jego ręce i położyła na jego kolanach. Patrzył pytająco. Pokręciła głową i wstała z miejsca. Podeszła do okna i ustała tyłem do niego – przyjaźnimy się od tak dawna – westchnęła. Musiała ponownie podjąć próbę wyjaśnienia całej sprawy – a ja nawet nie potrafię powiedzieć ci prawdy prosto w twarz – powiedziała z wyrzutem. Piotrek domyślił się, że ta prawda będzie dla niego bolesna, że jego sen o szczęśliwym związku z przyjaciółką przeminie, ale postanowił być twardy, a że mimo wszystko kochał tą istotkę, wpatrującą się aktualnie w krajobraz za oknem, postanowił jej to ułatwić. Wstał i ustał za nią tak, że odbicie jego twarzy w szybie znajdowało się koło jej odbicia, w które teraz się wpatrywał.
- Powiedz to do odbicia – powiedział z lekką chrypką. Czuła, że domyślił się, co takiego chce mu powiedzieć. Przełknęła ślinę. Atmosfera była tak gęsta, że miała trudności z oddychaniem. Chociaż miał rację z tym odbiciem. Była w stanie powiedzieć to do szyby, która przecież wyglądała jak on. Ratował jej honor. Była pełna podziwu, że jest w stanie to dla niej zrobić.
- Więc – rozpoczęła, a usta jej odbicia zaczęły się ruszać. Odbicie chłopaka przymknęło powieki – wróciłam do Johnnego. Mimo tego wszystkiego co zrobił, nadal darzę go uczuciem, jakim nie potrafiłam obdarzyć ciebie, choć wiedz, że wytrwale próbowałam zakochać się w tobie, a jego wyrzucić z życia. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała cię zranić, a już szczególnie wtedy, gdy zdobędziesz się na ryzykowne okazanie uczuć, bo przecież wiem sama jakie to trudne i jak wielkie nadzieje człowiek wtedy ma – odbicie Piotra otworzyło oczy i uśmiechnęło się smutno – jesteś ideałem, wiesz? Znajdziesz wspaniałą dziewczynę, która nie będzie na tyle głupia, by wybrać innego – zaśmiała się, pociągając nosem i odwróciła się do niego. Chciała się do niego przytulić, ale on odsunął się od niej, co było wynikiem jego ogromnej walki wewnętrznej, ogromnego samozaparcia. Jego serce błagało o zgodę rozum, ale on odpowiedział stanowcze nie.
- Mam nadzieję, że długo nie zwlekałaś z tym – powiedział beznamiętnie, wpatrując się w dziewczynę przenikliwie, aż przeszły ją dreszcze.
- Nie – odpowiedziała krótko. Tego właśnie oczekiwał. Prostej prawdy, bez znieczulenia.
- Nie sądź, że nasze zaproszenie na mecz jest wycofane. Mam nadzieję, że wybierzesz się z nami, bo to świetna okazja. Ja dam sobie radę. Tylko… – zawiesił głos i przeniósł wzrok gdzieś ponad Izę – jeśli mógłbym cię o coś prosić – szatynka pokiwała energicznie głową. Była w stanie zgodzić się na wszystko czego chce, czuła, że jest mu to winna – zawieśmy kontakt na pewien czas. Muszę… się pozbierać – wielka gula utknęła jej w gardle. Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale miała nadzieję na lepszy koniec. Co jeśli ten ‘pewien czas’ będzie się wydłużał? Co jeśli dawna relacja już nigdy nie wróci? Nawet w gorszej wersji? Załkała cicho.
- Yhm – odpowiedziała jedynie, a Pitek odwrócił się i wyszedł z pokoju. Słyszała jak schodzi po schodach. Usłyszała także jak ktoś dzwoni do drzwi. Opadła na łóżko i zaniosła się płaczem, ale od razu ucichła, bo usłyszała na dole głos Johnnego. Przerażona wybiegła z pokoju i zatrzymała się w połowie schodów. Nieco niżej stał Piotrek. Johnny stał na środku przedpokoju z mocno zaciśniętymi pięściami, a pani Mieczkowska, która najwyraźniej otworzyła drzwi przybyszowi, stała nadal, trzymając kurczowo klamkę, zszokowana. Zapewne Trevtner nie postąpił z nią jak dżentelmen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz