PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

niedziela, 31 marca 2013

30. Wstęp

dziś starałam się wstawić dłuższy rozdział w ramach rekompensaty za to oczekiwanie. przepraszam, ale wiecie, priorytety ;)
tytuł nietypowy, przyznaję :P ale to taka mała aluzja do tego co nadejdzie, można to potraktować jako wstęp do końca ;>
piosenkę bardzo polubiłam :) co do cytatu to mam nadzieję, że pojmiecie co miałam na myśli, chciałam to z perspektywy Izy ująć, miała dziś dużo przeżyć, których sama tez nazwać nie do końca potrafi, więc też i ten trudny cytat idealnie się wpasowuje w tą sytuację ;]
nie wiem kiedy będzie następny rozdział niestety...
radosnych świąt Zmartwychwstania Światła i Miłości i...
enjoy! :*
                                                             
,,Szare chmury przetoczyły się nad wzgórzami,
przynosząc ciemność z góry.
Ale, jeśli zamkniesz swoje oczy,
czy czujesz prawie, jakby się nic nie zmieniło?
I, jeśli zamkniesz swoje oczy,
czy czujesz prawie, jakbyś tu wcześniej był?
Jak mam być optymistą w tej sprawie?"

- Heej – przywitała się zaspanym głosem ze znajomą, której telefon wybudził ją ze snu.
- Obudziłam cię, co? – zapytała zafrasowana Gabriela, a Iza wymruczała coś niezrozumiałego – wybacz, ale mam problem…
- Coś się stało? – zaniepokoiła się szatynka, rozbudzając się w mgnieniu oka.
- No jeszcze nic, ale potrzebuję pomocy… Rachel nocowała u mnie po tym jak ją uratowaliście. Starałam się ją pilnować i nic się nie wydarzyło, ale ja nie mogę jej niańczyć do końca życia… Z resztą upiera się, by wrócić do domu. Nie wiem co mam robić – opowiedziała pokrótce Gabrysia. Zapadła cisza.
- Prędzej czy później musi wrócić. Trzeba porozmawiać z jej rodzicami. Niech oni jej pilnują – stwierdziła Izka po chwili zastanowienia.
- Nie, nie… ona nie chce wplątywać w to rodziców – zaoponowała od razu blondynka.
- Ale oni muszą wiedzieć! Posłuchasz się niedoszłej samobójczyni? – odparła Izabela. Tym razem cisza zapadła po drugiej stronie.
- Ona mnie bardzo prosiła… – powiedziała w końcu Gabriela.
- Chcesz, żeby udało się jej zabić? – odpowiedziała pytaniem Izabela.
- Ale oni wiedzą co ją boli! I nic z tym nie robią, niczym się nie przejmują! To nie są rodzice! – uniosła się gniewem przyjaciółka Rachel.
- Więc ktoś inny musi się dowiedzieć. Na przykład psychiatra – stwierdziła Iza. Niespecjalnie przejmowała się już problemami Rachel i przede wszystkim nie podchodziła do tego tak emocjonalnie jak jej znajoma.
- Nie rozumiesz… ona nie chce pomocy – odparła blondynka.
- Jak każdy samobójca. Trzeba ją ogarnąć siłą. Myślałam, że będziesz wiedziała co robić i ja nie będę musiała się nią zajmować… zakon magdalenek! – rzuciła nagle szatynka.
- Ale one zajmują się prostytutkami… – powiedziała Gabrycha z niesmakiem.
- Na pewno nie pogardzą bogatą samobójczynią – odpowiedziała z przekąsem Izka i rozłączyła się. Opadła z powrotem na poduszki. Czemu musi przejmować się czymś co nie dotyczy jej? I to jeszcze z samego rana! W sobotę! Zaczęła rozmyślać na temat tego, co mogło doprowadzić bogaczkę do aktualnego stanu. Może mieli długi i nie mogła znieść myśli, że może stać się biedna? Może jakaś dziewczyna miała taki sam ciuch jak ona i co gorsza wyglądała lepiej od niej? Parsknęła śmiechem. Było oczywistym, że robiła sobie żarty ze znajomej, ponieważ nie mogła się domyślić jakiegokolwiek racjonalnego powodu jej zachowania. Nie była świadoma tego, że była jednym z nich. Wtuliła twarz w miękki puch i momentalnie ponownie zasnęła. Miała straszny sen. Wszędzie widziała krew. Dużo krwi wokół siebie. Obudziła się z przestrachem. Spojrzała na zegarek na szafce nocnej. Było już południe. Wygramoliła się powoli z łóżka i powędrowała na dół. Nie chciała być teraz sama, bo ciągle przed oczami miała wizję z koszmaru.
- Coś się stało słoneczko? – zapytała pani Mieczkowska, gdy zobaczyła córkę w nie najlepszym stanie.
- Zły sen – skwitowała krótko Iza, a matka pokiwała głową ze zrozumieniem i podała jej kanapki z dżemem. Szatynka uśmiechnęła się na ten apetyczny widok i pośpiesznie zabrała się za konsumpcję. W ciągu dnia starała się mieć ciągle jakieś zajęcie, by nie móc się skupić na wciąż powracającym wspomnieniu snu.
- Córcia, co się z tobą dzieje? Posprzątałaś prawie cały dom, zrobiłaś mi zakupy, zrobiłaś sałatkę – wyliczała zdumiona rodzicielka. Iza skrzywiła się – nie myśl sobie, że jestem zła czy coś. Jestem bardzo zadowolona z tego, że postanowiłaś mi w ten weekend tak bardzo pomóc, ale przyznaj, że nie zdarza ci się to zbyt często. I to jeszcze zrobiłaś wszystko o co tylko prosiłam. To nietypowe. Jesteś pewna, że nic się nie stało? – mówiła ostrożnie, widząc grymas złości na twarzy córki.
- Wystarczyłoby podziękować – odparła Izabela i powędrowała bez słowa do swojego pokoju. Opadła zmęczona na łóżko i zasnęła momentalnie. Niestety przyśniło się jej to samo co nad ranem. Pani Mieczkowska wparowała do jej pokoju, gdy tylko usłyszała przeraźliwy krzyk swojego dziecka. Izka rzucała się na łóżku i krzyczała coś niezrozumiałego. Kobiecie przypomniały się noce, gdy ostatnio jej córka tak się zachowywała. To było dosyć dawno, gdy miała problemy ze swoim obecnym chłopcem. Chyba się wtedy pokłócili… Złapała za telefon i wykręciła numer do Trevtnerów. Odebrała matka Johnnego.
- Halo?
- Dzień dobry, mogę rozmawiać z pani synem? – zapytała bez ogródek mama Izabeli.
- Mmm… a z kim mam przyjemność? – zapytała kobieta po drugiej stronie.
- Jestem matką Izy – odpowiedziała Mieczkowska i usłyszała dźwięk wskazujący na to, że osoba, z którą rozmawia, ją rozpoznała.
- Już idzie – potwierdziła pani Trevtner i podała słuchawkę synowi.
- Halo? – powiedział pewnie.
- Co zrobiłeś mojej córce?! – zapytała napastliwie kobieta, a po drugiej stronie zapadła cisza. Johnny najwyraźniej nie spodziewał się takiego ataku.
- Ale... eem… ja nic… a jest coś nie tak? – zdążył zadać pytanie i jakby w potwierdzeniu usłyszał wręcz rozdzierający krzyk Izy. Coś ukuło go w serce, a oczy zaczęły piec. Było coś strasznego w tym krzyku… Musiał ją zobaczyć. Musiał przy niej być. Przerwał połącznie, rzucił słuchawkę, pośpiesznie ubrał kurtkę i wybiegł z domu. Po kilku minutach stał przed drzwiami państwa Mieczkowskich i maltretował dzwonek. Gdy w końcu ojciec jego ukochanej mu otworzył, wparował do środka i pobiegł od razu do pokoju Izabeli. Tam na łóżku siedziała skulona szatynka, zanosząca się płaczem, którą mama przytulała mocno i głaskała po głowie. Nie tego się spodziewał. Właściwie nie wiedział, czego się spodziewać. Zrobił krok w ich stronę, ale powstrzymał kolejne. Nie wiedział co robić. Bolało go mocno, że tak ważna dla niego osoba cierpi, bo to, że tak właśnie jest, było pewne. Zdecydował się w końcu zdjąć kurtkę i podszedł powoli do nich. Przykucnął przy nogach dziewczyny i pogładził materiał jej spodni. Spojrzała na niego. Oddech się jej uspokoił. Wyciągnęła dłoń w jego stronę, a on ujął ja delikatnie w swoje i złożył na niej krótki pocałunek. Spojrzał ponownie w jej oczy. Były czerwone od płaczu, ale nie były już wilgotne. Zwróciła swój wzrok na matkę, która od razu zrozumiała, że ma ich zostawić samych. Gdy wypuściła córkę z objęć, jej miejsce niemal natychmiast zajął Johnny, świadom, że tego właśnie teraz Izie potrzeba. Kobieta cicho zatrzasnęła drzwi za sobą i zeszła na dół do męża.
- Zostawiłaś ich samych? – zapytał pan Mieczkowski.
- Tak… to chyba jednak nie przez niego – odpowiedziała i usiadła w fotelu, patrząc ciągle w podłogę – nie mogłam jej uspokoić – powiedziała nagle, nadal nie patrząc na mężczyznę.
- To nie twoja wina przecież. Wybitnie zły sen musiał ją męczyć – próbował uspokoić żonę, a ta machnęła ręką.
- Kiedyś nie straszne nam były nawet najgorsze koszmary… nie wiem co się dzieje. I jeszcze ten Johnny… – odparła mama Izy.
- Co z nim? Nie słyszę płaczu ani krzyków, więc chyba jest wszystko w porządku – stwierdził, marszcząc czoło, ojciec.
- Uspokoiła się jak przyszedł – powiedziała, jakby z nutką zawodu w głosie, starsza Mieczkowska.
- Aaa. Tu cię boli – odpowiedział rozbawiony mężczyzna, nic sobie nie robiąc z karcącego spojrzenia małżonki – jesteś zazdrosna! No niestety moja kochana… dzieci to do siebie mają, że dorastają. Teraz to on robi za jej podporę, to jego darzy uczuciem, ale pamiętaj, że to się może wszystko zmienić, a rodzice pozostają, na zawsze – zakończył wypowiedź z uśmiechem i powrócił do lektury artykułu w gazecie z medycznymi nowinkami. Był niesamowicie mądrym i przewidującym człowiekiem…
*  *  *
- Kochanie, co się stało? – powiedział najdelikatniej jak umiał, głaszcząc Izę po policzku. Spojrzała na niego, przełknęła ślinę i wtuliła się w niego mocnej. Westchnął. Gdyby wiedział co się stało, może mógłby coś zrobić, a tak to jest zawieszony w otchłani niewiedzy, w której nie było mu dobrze – może chcesz herbaty? – zapytał. Herbata zawsze kojarzyła się mu z uspokojeniem. Może dlatego, że jego mama w najgorszych chwilach zawsze mu ją proponowała? Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, ale po chwili potwierdziła cicho. Wyślizgnął się z jej objęć i skierował się do kuchni – co się stało? – zadał kolejny raz to pytanie, tym razem w stronę matki swojej ukochanej, którą właśnie ujrzał.
- Chciałam zapytać o to samo… czyli tobie także nic nie powiedziała? – zapytała, patrząc na niego, bez nadziei. Pokręcił głową – zaczęła krzyczeć przez sen. Rzucała się jak wtedy, gdy miała jakiś zatarg z tobą. Pomyślałam, że znów jest coś nie tak między wami i to dlatego, ale jak widać, męczy ją coś innego. Rano mówiła, że przyśnił się jej zły sen. Może się powtórzył? – rzuciła w przestrzeń. Johnny podszedł do kuchenki, wziął czajnik, nalał do niego wody i postawił na palącym się palniku. Czuł się w domu Mieczkowskich dosyć swobodnie. Matka szatynki podchwyciła motyw herbaty i przygotowała kilka szklanek – przyniosę ją wam. Lepiej idź do niej. Nie powinna być sama zbyt długo – Trevtner przyznał jej rację i ruszył na piętro. Zanim wszedł z powrotem do pokoju Izabeli, usłyszał cichy szloch, a gdy wkroczył, zobaczył jak skulona leży na łóżku, a jej łzy skapują leniwie na pościel.
- Izuś – powiedział i podbiegł do niej.
- Przepraszam… nie powinieneś się mną zajmować. Na pewno masz masę innych zajęć, a ja tu histeryzuję… Idź do domu. Nic się nie stało – powiedziała, podnosząc się i wycierając policzki. Johnny uśmiechnął się. Wreszcie się odezwała!
- Wierz mi, że nie mam nic lepszego do roboty. Z resztą ty zawsze będziesz ważniejsza od tej masy innych zajęć – stwierdził i usiadł obok niej. Uśmiechnęła się delikatnie – nie chce mi się wierzyć, że nic się nie stało i że od tak zaczęłaś sobie płakać – dodał z poważną miną, a jej uśmiech zniknął. Spuściła głowę. Złapał ją za rękę i opuszkiem kciuka zaczął gładzić wierzch jej dłoni. Wtedy weszła do pokoju mama Izy z dwiema szklankami pełnymi parującej herbaty. Gdy zobaczyła, że jej córka jest już spokojna i siedzi sobie najzwyczajniej w świecie, uśmiechnęła się do bruneta, a ten odpowiedział jej tym samym i dał znak, by wyszła. Zrozumiała, że jest blisko wyciągnięcia czegoś z Izki, więc wyszła co prędzej z pomieszczenia i powróciła do salonu na parterze. Chłopak po wyjściu kobiety wstał i przyniósł dziewczynie szklankę. W milczeniu spojrzała na lekko falującą ciecz pod wpływem jej dmuchania. Odłożyła szklankę, bo zaczęła parzyć jej dłonie i  zwróciła wzrok na Trevtnera.
- Zły sen – stwierdziła rzeczowo i ponownie delikatnie się uśmiechnęła.
- To wszystko? Jesteś już dużą dziewczynką i sądzę, że musi być coś jeszcze, żebyś zareagowała w ten sposób, ale ty znów mnie zbywasz. Nadal sądzisz, że nie chcę i nie potrafię cię słuchać? – odparł lekko wzburzony, choć starał się nie unosić głosu i nie być napastliwym, bo miał świadomość ciężkiego stanu Izy. Odwróciła od niego twarz – nieee… proszę, nie. Tylko nie płacz. Ja chcę tylko wiedzieć, przecież musimy sobie ufać, tak? To dla mnie ważne – przysunął się do niej i objął ją delikatnie. Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu.
- To naprawdę tylko zły sen… ale nie taki zwykły koszmar – zaczęła niepewnie. Johnny siedział cicho, czekając na kontynuację. Izabela zaczęła wyłamywać sobie palce z nerwów. Nie wiedziała jak opowiedzieć o tym, czego doświadczyła – nie potrafię ubrać tego w słowa – dodała, oddychając coraz bardziej nerwowo. Chłopak, widząc na co się zanosi, zaczął ją głaskać po plecach.
- Nie denerwuj się. Spokojnie. Może rzeczywiście nie powinnaś nad tym myśleć… – odpowiedział.
- W… w… wszzzzz… wszędzie tylko k… kr… k…krew! – jąkała się – i ten… strach – zaczęła szeptać – taki lęk, pustka po czymś… po kimś? Czułam niepokój i to bolało strasznie… – zakończyła z szeroko otwartymi oczami i z dreszczami, nawiedzającymi co chwilę jej ciało. Trevtner mocniej przytulił swoją dziewczynę.
- Ciii… już nic nie mów. Nie przejmuj się. Jest przecież w porządku. Jestem – powiedział cicho. Nie był świadom jak bardzo realnie odczuła to wszystko Iza i jakie ma to znaczenie. Nikt nie wiedział. Nikt nie przewidział…

7 komentarzy:

  1. no nareszcie nowy rozdział ! ;d
    jest świetny, ciekawe jak dalej się to potoczy. czekam z niecierpliwością nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;D
    Twojego bloga znalazłam przypadkiem na blogu Damon - mój wampir ze snów. Zaczęłam czytać go od początku i bardzo mi się spodobał jak na razie przeczytałam tylko 10 rozdziałów bo na więcej nie mam czasu podoba mi się sama fabuła i sposób jaki piszesz ;D Napewno bede tu wchodzić i czytać Twoje opowiadanie ;D
    Zapraszam do mnie www.thevampirelife-didaforbes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)! Nie mogę już się doczekać kolejnego o którym możesz mnie poinformować :D
    tymczasem zapraszam do siebie :P
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakieś znaki :))
    Pozdrawiam ^^ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już niedziela a kolejnego nie ma.... jestem zaniepokojona.... ale cóż pozostaje mi tylko czekanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już niedługo, mam prawie cały :)

      Usuń
    2. chciałabym w końcu zobaczyć coś nowego u Ciebie! :P

      Usuń
  5. Hej;D
    Zostałaś nominowana do The Varstalie Blogger. Więcej informacji na http://thevampirelife-didaforbes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń