wybaczcie, ale musicie mnie zrozumieć, staram się jak mogę.
więc dziś dokończyłam rozdział i wyszedł nawet długi, może wam tym wynagrodzę oczekiwania :)
piosenka Jonasa, urzekają mnie jego piosenki jakoś tak ^_^
cytat z perspektywy Johnnego
w tym rozdziale jest wiele różnych wątków, ale przez każdy się ten biedak przeplata w jakiś sposób, więc nie pomińcie go, zwróćcie na niego uwagę :P
tytuł zaczerpnięty z piosenki tak właściwie... pasi do sytuacji w związku Izy z Johnnym i Rachel i tak ogółem no
więcej nie zdradzę ;D
enjoy :*
,, (...) te uczucia z każdym dniem są silniejsze (...)
muszę pogodzić się z faktem, że nie potrafię odejść.
To jest krytyczne, czuję się bezradny (...)
Nie mogę jeść czy spać, gdy nie ma ciebie ze mną.
Kochanie, jesteś powietrzem, którym oddycham.
To jest krytyczne, jestem skazany na ciebie (...)
Kiedy przyszłaś, zobaczyłaś, że podbiłaś moje serce.
To twój śmiech i uśmiech (...)
Uciekałem i ukrywałem się, wycofywałem się z miłości,
ale tym razem nie mogę uciec"
Bała
się zasnąć przez kilka kolejnych dni, ale sen się nie powtórzył, więc po jakimś
czasie o nim zapomniała i zaczęła funkcjonować normalnie. Zbliżał się
nieuchronnie koniec roku szkolnego i jej myśli najczęściej zajmowała nauka i
oceny. Pewnego wieczora siedziała przy biurku i rozwiązywała zadania, a laptop
leżał sobie na jej łóżku. Nagle usłyszała dźwięk oznaczający, że ktoś dzwoni do
niej na skype. Wzdrygnęła się. Nie spodziewała się dziś żadnego połączenia,
więc szybko wstała i podeszła do urządzenia, by zobaczyć kto postanowił z nią
porozmawiać. Serce szybciej jej zabiło, gdy jej oczom ukazał się napis Pitek. W pierwszej chwili była tak
zaskoczona, że nie zareagowała w żaden sposób, jedynie patrzyła na wyświetlacz
z uniesionymi wysoko brwiami, ciężko oddychając. Komunikat znikł, a ona zaczęła
szybko mrugać, wybudzona z transu. Usiadła wygodnie na łóżku i tym razem to ona
zadzwoniła do przyjaciela. Odebrał od razu.
- Heeej – powiedział wesoło – co nie
odebrałaś? – Iza nie słyszała pytania, bo siedziała z szeroko rozdziawionymi
ustami, wpatrując się w sylwetkę Piotrka. Wyglądał inaczej…. Całkowicie
inaczej. Jak nie Pitek.
- Co ci się stało? – zapytała w końcu, a
chłopak się zaśmiał.
- A co, mam coś na twarzy? Nie
przeglądałem się… – odpowiedział rozbawiony, mimo iż dobrze wiedział, że chodzi
jej o jego ogólny wygląd. Włosy miał ścięte na krótko, szerokie, umięśnione
ramiona i był bardziej opalony. Zaczął się też inaczej ubierać. Wszystko dla
tej drobnej istoty widniejącej aktualnie na wyświetlaczu jego komputera.
- Nie, nie… Piotrek, to naprawdę ty? –
dziewczyna ciągle nie dowierzała własnym oczom. Pokiwał głową z delikatnym
uśmiechem. Widać było, że Izka jest pod wrażeniem, a tego właśnie chciał. Plan
się powiódł.
- Nie poznajesz starego kumpla? Co oni ci
w tej Ameryce robią… – zażartował, ale jej mina wcale nie okazywała
rozbawienia, a niezadowolenie. Duże niezadowolenie.
- Lepszym pytaniem jest co tobie zrobili?
– odparła z nachmurzona miną. Jego uśmiech zbladł.
- A co, nie podoba się? – zapytał z nutką
żalu.
- Przecież ci mówiłam, że jesteś idealny
taki jaki jesteś, więc jak ma mi się to podobać? – odpowiedziała
poddenerwowana, wskazując na wyświetlacz. Piotr spuścił głowę. Aktualnie
pozował na twardziela, ale w środku jednak nadal był wrażliwym Pitkiem – wybacz,
nie chciałam ci zrobić przykrości – powiedziała po chwili już delikatniej.
- Nie no, przestań, każdy ma swoje zdanie
przecież – stwierdził, unosząc głowę z bladym uśmiechem.
- A co się stało, że zadzwoniłeś? – zadała
w końcu pytanie, które chciała zadać od początku rozmowy.
- Cóż… byłem ciekaw co u ciebie i zacząłem
trochę tęsknić – odpowiedział, nie patrząc jednak w stronę komputera, ale
rozglądając się po swoim pokoju, jakby trochę zawstydzony. Izabela uśmiechnęła
się na ten widok. Czyli jednak jej Pituś nie odszedł całkowicie.
- U mnie spoko. Koniec roku, więc parcie
na oceny… zakuwanie. Na nic nie mam czasu – westchnęła.
- Na swojego chłopaka też? – rzucił
niepewnie. Miał ogromną nadzieję, że odpowie, iż nie musi go mieć na chłopaka,
bo takowego nie ma, jednak Iza rozwiała ją.
- Na niego zawsze znajdę – powiedziała
szybko i pewnie z uśmiechem, nawet się nad tym nie zastanawiając. Dopiero gdy
zauważyła nieciekawy wyraz twarzy swojego kumpla, zdała sobie sprawę, że
powinna być nadal delikatna, mówiąc o tych sprawach.
- No tak, jasne – odpowiedział, starając
się, by zabrzmiało to wymijająco. Znów zaczął beznamiętnie lustrować swój
pokój.
- A ty słyszałam, że dużo siatkówki
trenujesz – stwierdziła, by przerwać niezręczną ciszę. Pokiwał głową – coś nie
jesteś zbyt rozmowny – dodała, gdy Piotr nie mówił nic więcej. Westchnął.
- Tak jakoś… jestem trochę zmęczony.
Niedawno wróciłem z treningu właśnie. Chyba się położę. Zgadamy się jeszcze,
co? – powiedział, przeciągając się. Izka ponownie zwróciła uwagę na budowę jego
ciała. Niejedna zabiłaby, żeby go mieć, ale nie ona. Akurat ta, którą wybrał go
nie chciała. Spuściła wzrok. Tak bardzo chciałaby, żeby był szczęśliwy. Jest
przecież tego wart. Podniosła wzrok. Patrzył na nią z wyświetlacza tymi swoimi
oczami koloru nieba w pogodny dzień.
- Trzymam za słowo – odpowiedziała i
rozłączyła się. Opadła na pościel i zawiesiła wzrok na zdjęciach powieszonych
na suficie. Byli na nich jej polscy przyjaciele. Szczególnie przypatrywała się
temu przedstawiającemu ją z Piotrkiem. Mocno się zmienił. Wszystko przez nią.
*
* *
- Co ci jest? Przecież to łatwe zadanie,
powinnaś już dawno je zrobić – powiedziała Es, gdy zauważyła, że jej koleżanka
już od kilku minut wpatruje się w pracę domową bez jakiejkolwiek reakcji.
- Co? – zapytała Iza, odrywając wreszcie
wzrok od kartek zeszytu i spoglądając na znajomą.
- Skup się! Nigdy tego nie zrobisz jak
będziesz tak rozkojarzona. Co jest? Coś z Johnnym? – dopytywała Stell.
- Nie, nie. Jest w porządku. Nawet lepiej
niż w porządku – odpowiedziała od razu z lekkim uśmiechem brunetka.
- Więc co ci? – pytała dalej ciekawa
dziewczyna, a Izka wzruszyła ramionami i postanowiła skupić się bardziej na
matematyce, którą dziś się zajmowały. Blondynka pokręciła głową i dokończyła
rozpoczęte zadanie. W tym momencie usłyszały pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziała Izabela, a po
chwili zza drzwi wyjrzała jej mama.
- Masz gościa – stwierdziła z tajemniczym
uśmiechem. Jej córka zaczęła się zastanawiać kto mógłby ją odwiedzić właśnie
teraz i wywołać u jej mamy ów tajemniczy uśmiech. Przypomniała sobie jak
przyjechali do niej polscy przyjaciele. Tak bardzo chciałaby ich zobaczyć.
Czyżby to o nich chodziło? Albo chociaż Piotrka? Tak bardzo chciałaby go
zobaczyć na żywo… Lecz wtedy wkroczył do jej pokoju Trevtner, a uśmiech, który
pojawił się u niej, gdy zaczęła myśleć o Pitku, opuścił jej twarz.
- Co? Nie cieszysz się? – zapytał,
rozkładając ręce, jakby w zaproszeniu do przytulenia. Widział, że jej uśmiech
zbladł. Nie jego się spodziewała? Mieczkowska podeszła do niego i przytuliła go
krótko.
- Cieszę się – odpowiedziała i wróciła od
razu do znajomej oraz do robienia zadań. Johnny spojrzał pytająco na Estelle,
ale ta jedynie wzruszyła ramionami i także powróciła do poprzedniego zajęcia.
- Widzę, ze przyszedłem nie w porę… –
powiedział i odwrócił się od dziewcząt z zamiarem wyjścia, ale Izka szybko
wstała i zagrodziła mu drogę.
- Nie idź – wyszeptała, nie patrząc mu
jednak w oczy. Ujął jej twarz w swe dłonie i przybliżył się do niej, składając
na jej ustach delikatny pocałunek. Gdy oderwał się od niej, ona nadal miała
zamknięte oczy.
- Ej, nie śpij – rzucił żartobliwie, ale
nadal nie wywołał u niej uśmiechu. Nachmurzył się. Co jest? – lepiej wam nie będę
przeszkadzał, uczcie się – chciał wyminąć ukochaną, ale złapała go za rękaw. Spojrzał
na nią zdziwiony, ale miała spuszczony wzrok. W końcu przytuliła się do niego.
Ponad nią skierował swój wzrok ponownie na Telli, ale ona nadal pokazywała, że
nic nie wie. Blondynka pozbierała pospiesznie swoje rzeczy i skierowała się do
drzwi.
- Kiedy indziej nadrobimy. Dziś chyba już
nie masz ochoty – stwierdziła i ominęła
ich – do zobaczenia – rzuciła jeszcze przez ramię i zniknęła. Brunet złapał
swoją dziewczynę za ramiona i oderwał ją od siebie. Zmierzył ją od góry do
dołu, nadal ją trzymając. Minę miała nieciekawą, ubrana była standardowo, włosy
związane w niedbały kok.
- Coś się stało? – zapytał w końcu.
Wyciągnęła ręce do niego, by ponownie się przytulić, ale on ciągle trzymał ją
na odległość swoich wyciągniętych rąk – może byś na mnie wreszcie spojrzała? – rzucił
pytanie retoryczne, a Iza uciekła wzrokiem w bok. Puścił jej ramiona i zwrócił
jej twarz ku sobie – spójrz na mnie – powiedział zdecydowanie. Prześlizgnęła
powoli swym wzrokiem po jego klatce piersiowej, szyi i zatrzymała się na jego
ustach. Przełknęła ślinę. Johnny miał mętlik w głowie. Wręcz czuł ciężar jej
spojrzenia. Czemu było jej tak trudno na niego patrzeć? Uniosła wzrok na jego
nos i w końcu spojrzała mu w oczy. Kochała go, ale obawiała się, że zobaczy w
jej oczach, że tęskni za kimś innym, nie za nim. Czy to możliwe, że kocha
dwóch? W różny sposób, ale jednak? Jej obawy się sprawdziły. Zmrużył oczy. Jej
spojrzenie… było inne. Całkowicie inne. Coś się chyba zmieniło – chcesz mi może
coś powiedzieć? – zapytał niepewnie. Obawiał się tego co może usłyszeć.
- Nie bardzo – odpowiedziała cicho. Puścił
ją, ominął i przysiadł na jej łóżku.
- Mam wrażenie, że coś się stało. Na pewno
nie chcesz mi nic powiedzieć? Nie chcę dowiedzieć się czegoś od innych.
Wolałbym od ciebie – powiedział do jej pleców, bo nie odwróciła się jeszcze do
niego. Zapadła cisza, którą Izabela przerwała dopiero po chwili.
- Insynuujesz, że cię zdradzam? – zapytała
sucho, odwracając się do niego i zakładając ręce na piersiach.
- Nic nie insynuuję, tylko pytam. Nie wiem
co mogło się stać, ale wygląda na to, że coś się zmieniło. Czuję to. Widzę –
wytłumaczył – a zdradziłaś mnie? – dodał po chwili. Kiedyś jego głos w takiej
sytuacji byłby napastliwy, dłonie byłyby zaciśnięte w pięści, a żyła
pulsowałaby mu na skroni z gniewu, jednak odkąd był z szatynką złagodniał,
nawet nie wiedział jak i czemu. Teraz siedział spokojnie, a jego głos brzmiał
po prostu smutno. Miał nadzieję, że dziewczyna nie potwierdzi zdrady.
- Oczywiście, że nie – odpowiedziała, a
chłopak odetchnął. Wierzył jej. Musiało się stać coś innego – może tak musi
być? Po miodowym miesiącu przychodzi szara codzienność, przyzwyczajenie –
próbowała go zbyć. Spojrzał na nią pesymistycznie, a ona w odpowiedzi wzruszyła
ramionami. Skierował wzrok na okno i zaczął się zastanawiać nad tym co
powiedziała. Może to i racja? Choć tak naprawdę jej nie uwierzył, próbował
przekonać samego siebie, że to tylko rutyna wkradła się im do związku. Podeszła
bliżej. Przyciągnął ją do siebie i przytulił się do jej brzucha. Przeczesała
jego włosy. Były takie sztywne i miękkie za razem. Fascynował ją dokładnie
wszystkim. Nie rozumiała czemu pojawiło się w niej zwątpienie co do uczucia do
niego. Postanowiła, że porozmawia z kimś doświadczonym w tych sprawach.
Pierwsza przyszła jej na myśl Gabrysia. W końcu jest z Damienem już prawie trzy
lata. Do końca wieczoru nie rozmawiała zbyt wiele z Johnnym. Obejrzeli film,
korzystając jedynie ze swojej obecności. W ciszy między ludźmi potrafi rozegrać
się więcej aniżeli przez rozmowę…
*
* *
Wyszła
z klasy i odetchnęła głęboko. Ostatni przedmiot zaliczony. Teraz mogła
spokojnie oczekiwać zakończenia roku szkolnego i rozpocząć wyczekiwane wakacje.
Miała wiele planów. Tak wiele, że obawiała się, iż nie zdąży wszystkich zamienić
w czyn. Zauważyła swojego chłopaka opartego o parapet w nonszalancko rozpiętej
koszuli, patrzącego na nią z uniesioną brwią.
- I jak? – zapytał. Uśmiechnęła w
odpowiedzi i podeszła do niego szybkim krokiem. Rozłożył szeroko ramiona, w
które od razu wpadła. Bardzo lubiła czuć jego ciepło. Była niższa i drobniejsza
od niego, więc miała wrażenie, że otacza ją ze wszystkich stron. Czuła się bezpieczna.
Zaczęła ponownie rozmyślać nad tym czy nie jest z Johnnym jedynie z przyzwyczajenia,
ale dzwonek kończący lekcję brutalnie jej przerwał. Oderwała się od chłopaka i spojrzała mu w oczy.
Patrzył na nią ciepło. Zmienił się. Tak jak i Pitek. Wszystko przez nią.
Przypomniała sobie, że miała w Polsce przypinkę, na której było napisane ,,I
recycling boys”. Zaśmiała się w myślach. Nie sądziła, że kiedyś to się okaże
prawdą. Nie była zadowolona z wszystkich ,,odnowień” chłopców, których dokonała
bardziej lub mniej specjalnie, ale z Trevtnera była niezwykle dumna. Pocałowała
go krótko, a on uśmiechnął się delikatnie. Wspólne chwile przerwała im
Gabriela.
- Hej, przepraszam, że przeszkadzam, ale
musimy pogadać – powiedziała i pociągnęła Izę za nadgarstek, ale brunet
skutecznie ją przytrzymał. Brysia zmroziła go wzrokiem.
- Nie mamy przed sobą tajemnic –
stwierdził z wrednym uśmieszkiem, a blondynka westchnęła ciężko.
- Ależ jesteś upierdliwy – rzuciła w
odpowiedzi i puściła Izabelę – widziałam jak Rachel znów próbuje się zabić –
powiedziała do dziewczyny ze zmartwioną miną.
- Co nam do tego? To twoja przyjaciółka
zajmij się nią w końcu – odparł Johnny i zaczął jak gdyby nigdy nic całować Izę
po szyi.
- No ja wiedziałam, że tak będzie! Dlatego
chciałam porozmawiać z tobą w cztery oczy – powiedziała Brycha do szatynki, a
ta odsunęła twarz swojego chłopaka od siebie, bo ją rozpraszał. Zaśmiała się,
gdy zamruczał z niezadowolenia.
- Właściwie to ma trochę racji –
odpowiedziała, a Gabriela spojrzała na nią oburzona – no słuchaj… my się z nią
nie przyjaźnimy, nawet się nie lubimy. Uratowaliśmy ją, a właściwie Johnny ją
uratował jedynie z poczucia obowiązku. Nie wiemy jak jej pomóc, a ona ma kasy
jak lodu, więc mi nie wmówisz, że nie może sobie załatwić najlepszego terapeuty
w Filadelfii.
- Ale ona nie chce pomocy! – wykrzyknęła Forks.
Była sfrustrowana. Oczekiwała innego nastawienia ze strony swojej byłej
najlepszej przyjaciółki.
- Skoro ty nie możesz jej przekonać to jak
my mamy to zrobić? – zapytała także już lekko poddenerwowana Izabela, a jej
rozmówczyni ukryła twarz w dłoniach zachlipała cicho.
- Pomóżcie – wyszeptała do swoich rąk po
chwili. Chłopak, który przestał słuchać dziewczyn, gdy jego ukochana go
odepchnęła, nagle zainteresował się rozklejoną koleżanką.
- Moja mama zna dobrą terapeutkę. Rachel
nie chce, żeby się ktokolwiek dowiedział o jej stanie, więc zaszantażujemy ją,
że powiadomimy kogo trzeba o tym co się stało, chyba że zacznie uczęszczać do
niej na sesje – powiedział po chwili zastanowienia. Gabrysia spojrzała na niego
zaczerwienionymi oczami ze zdziwieniem.
- To nic nie da, jeśli ona nie chce pomocy
– stwierdziła beznamiętnie.
- Ta kobieta jest naprawdę dobra, a z
resztą co nam szkodzi spróbować? – odpowiedział Johnny, a Izka mu przytaknęła.
Blondynka rozejrzała się wokół siebie, jakby oczekując, że ktoś rzuci inny
lepszy pomysł, ale nie doczekała się tego, więc wzruszyła ramionami.
- Może i racja – powiedziała, jednak bez
przekonania.
- Tylko ona przyjmuje na wsi kilka
kilometrów od Filadelfii – odrzekł chłopak.
- No więc będziemy ją zawozić – odparła Iza,
a jej ukochany się skrzywił – no co? Bryśka nie ma samochodu, więc my jej
pomożemy – zwróciła się do niego, a on posłusznie pokiwał głową.
- Tylko jej pilnuj, żebyśmy zdążyli jej
jakkolwiek pomóc w ogóle – rzucił do blondynki, gdy ta odchodziła od nich zadowolona
– a ty lubisz robić za samarytankę? – zwrócił się tym razem do swej dziewczyny.
- Oj no już nie przesadzaj. Będziemy mieć
spokój przynajmniej. A może to rzeczywiście jej pomoże? – odpowiedziała i
złożyła mu na policzku delikatnego całusa.
- A za co to? – zapytał zdziwiony.
- Przecież to ty wpadłeś na ten pomysł.
Jednak nie jesteś taki nieczuły na jakiego pozujesz – zaśmiała się i dźgnęła go
w klatkę piersiową – chyba coś tam masz.
- Kobieto, to wszystko przez ciebie! Ty ze
mnie robisz takie ciepłe kluchy wrażliwe na czyjąś krzywdę – stwierdził i przewiesił
sobie Izkę przez ramię – jesteś niemożliwa!
- I kto to mówi! – krzyknęła zza jego
pleców. Zaśmiał się lekko i skierował się do jej samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz