PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 26 stycznia 2013

22. Zatroskany - zakochany


tak trochę urywam ten rozdział, bo było za dużo jak na jeden raz
ciąg dalszy nastąpi oczywiście ;>
zaczęły mi się ferie, więc mam nadzieję, że napiszę sobie duże zapasy, bo już prawie nic mi nie pozostało... ach, z tą edukacją!
dziś dosyć krótko, oszczędnie ;)
dużo jest o trosce, bo to jest właśnie rzecz bardzo istotna w prawdziwej miłości :P
jak będzie dalej sama nie wiem jeszcze ^_^
tytuł a'la mini wiersz, pozwoliłam sobie na rym ;D ale równie dobrze mogłabym napisać ,,zatroskana - zakochana", bo dziś oboje występują w podobnej roli :)
piosenka jest z filmu, który chyba dopiero wyjdzie do kin, ale nie jestem pewna, pasuje do dzisiejszej tematyki
enjoy! :*
                                                                
,,Wiem, że ci zależy.
Wiem, że zawsze tak było (...)
Widzę to w sposobie jakim patrzysz.
Jakbyś wiedział o nadchodzących problemach (...)
Wiem, że nie zawsze było źle (...)
Nadal mam nadzieję,
bo tak powinno być.
I wiem, najgorsze z tego nie było wcale takie,
jakim się wydawało"

- Kto by się spodziewał. Śnieg! – odezwał się do niej Ian, gdy skończywszy lekcje, zbierała się do wyjścia przy swojej szafce.
- Ian? Dawno się nie odzywałeś – stwierdziła zaskoczona Iza. Westchnął i podrapał się w głowę speszony. To był dla niego trudny czas, próbował zapomnieć o dziewczynie, która w końcu bardzo wpłynęła na jego życie.
- No tak jakoś wyszło… wiesz, potrzebowałem trochę czasu – odpowiedział. Zdał sobie sprawę, że nie udało mu się do końca odkochać w tej drobnej szatynce, która teraz stała przed nim z nieco sfrasowaną miną.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej między nami – powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
- Naprawdę? Nie wyglądasz – odparł, przyglądając się jej badawczo. Uniosła jedną brew – chyba coś cię martwi – spuściła wzrok.
- No mam ostatnio trochę problemów – odpowiedziała wymijająco.
- Johnny? – zapytał. Wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je ze świstem.
- Na przykład – powiedziała, wciąż nie patrząc na Iana.
- To jest tego więcej? – zaskoczony oparł się o szafki. Spojrzała na niego, uśmiechając się smutno.
- No jest kilka spraw, ale nie zagłębiajmy się w to – ucięła temat.
- No dobrze. Widzę, że nie jesteś najlepiej przygotowana na dzisiejszą pogodę – zmienił temat.
- Tak… nie wzięłam ani czapki, ani rękawiczek, a moje dłonie lubią marznąć – zaśmiała się, a chłopak pokiwał ze zrozumieniem.
- A pozwolisz, że cię odprowadzę? Niestety tylko do drzwi, bo mam jeszcze lekcje… – zaproponował.
- A pozwolę, pozwolę – odpowiedziała i zaśmiała się. Gdy dochodzili do drzwi wyjściowych, Ian skończył opowiadać jej żart na poprawienie humoru, a ona zaczęła się głośno śmiać. Na dźwięk jej śmiechu ktoś, stojący do nich tyłem przy drzwiach, nagle się odwrócił. To był Johnny. Jak tylko Iza go zauważyła, coś ścisnęło ją w klatce piersiowej i jednocześnie ciągnęło w jego stronę. Wpatrywał się w nią. Ian pożegnał się z nią i gdzieś znikł, a ona stała jak wryta. Po chwili zorientowała się, że musi wyglądać głupio, stojąc na środku i gapiąc się na niego, więc ruszyła szybkim krokiem ku wyjściu. Otworzył jej drzwi. Stwierdziła, że nie chce, by z nimi było jak z innymi parami po zerwaniu, że patrzą na siebie bykiem i nie odzywają się do siebie, więc przywitała się i podziękowała, jednak nie patrząc mu w twarz. Na razie jeszcze nie potrafiła z nim do końca normalnie rozmawiać. Odpowiedział jej i  gdy wyszła, wyszedł za nią. Myślała, że serce zaraz złamie jej żebra, bo biło jak oszalałe. Jemu też serce szalało. Ciągle zastanawiał się czy się do niej odezwać i co tak właściwie powiedzieć. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma wiele czasu. Zaraz dojdzie do swojego samochodu, wsiądzie i odjedzie, zostawiając go samego. Jednak jej szybko dreptająca, przygarbiona sylwetka przeszła obok wejścia na parking i skierowała się do swojego domu. Pieszo. Padający śnieg osiadał na jej włosach, przez co wyglądała jeszcze bardziej urzekająco niż zazwyczaj. Johnny, idąc za nią, oczywiście to zauważył, ale bardziej martwił się, że przeziębi się idąc bez czapki tyle drogi do domu. Nie zastanawiając się dłużej co robić, wyprzedził ją zwinnie i ustał przodem do niej. O mało co na niego nie wpadła. Zatrzymała się zdziwiona i spojrzała na niego, a on zdjął swoją czapkę i delikatnie nasunął na jej głowę, prawie zasłaniając oczy. Wyjęła swoje już zmarznięte, głęboko zanurzone w kieszeniach dłonie i chwyciła czapkę z zamiarem zdjęcia jej, jednak złapał je i odczepił od czapki. Poczuł, że są bardzo zimne, więc wyjął z kieszeni swoje rękawiczki i założył je na nie. Odwinął też szalik ze swojej szyi i owinął szczelnie jej szyję. Patrzyła oniemiała jak obchodzi się z nią jak z małym dzieckiem.
- Ani się waż cokolwiek zdejmować, oddasz mi jutro – powiedział i uśmiechnął się delikatnie. Nic nie odpowiedziała. Tylko stała, nie wyrażając żadnych uczuć. Kąciki jego ust opadły i stracił jakąkolwiek nadzieję na rozmowę z nią, więc odwrócił się i odszedł. Izabela przeanalizowała całe zajście i wybudziła się z zadziwienia dopiero po chwili. Odezwał się. Pomógł. Troszczył się. Te ciepło w jego oczach… A ona? Ona nic. Wyciągnęła rękę w stronę, którą odszedł, ale jego już dawno tam nie było. Zrezygnowana ruszyła do domu, a jedna mała łza spłynęła po jej policzku, zostawiając na nim ciepły ślad.
*  *  *
                        Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Słyszała, że miłość jest czymś złożonym, czymś trudnym, ale nie sądziła, że aż tak. W Polsce przechodziła różne zauroczenia, ale to jednak tylko zauroczenia, które nie wpływały na jej życie tak bardzo i nią samą także tak nie poruszały. Powoli dosięgała ją frustracja. Ileż w końcu można znosić cierpień, własnego niezdecydowania i ciągłego napięcia?
- Czemu nie porozmawiacie o tym wszystkim? Przecież, o ile dobrze pamiętam, zawsze wyznawałaś zasadę, że najlepiej wszystko rozwiązywać rozmową – zaproponowała Gabriela Izie, która z tego wszystkiego, nie mogąc już sobie samej poradzić, postanowiła zwierzyć się jej. Nawet zlekceważyła fakt, że towarzyszyła im Rachel.
- Gabi is right. You should* posłuchać jej – wtrąciła swoje pięć groszy wspomniana blondyna. Izabela spojrzała na nią zimno, a ta od razu porzuciła zamiar dodania czegoś jeszcze.
- Ja wiem, ale jak z nim rozmawiam to staję się taka miękka i wierzę w cokolwiek mi powie, mąci mi w głowie! Może ja go już wcale nie kocham? A wiem, że jak zacznę odnawiać z nim kontakt to dojdę do wniosku, że nadal coś do niego czuję – oponowała Iza.
- Przecież już doszłaś do wniosku, że nadal go kochasz – stwierdziła Gabriela. Szatynka sapnęła niezadowolona. To była prawda.
- Wiem – odpowiedziała zawiedziona.
- No więc w czym problem? – zadała proste pytanie przyjaciółka. Iza rozejrzała się wokół zagubiona.
- No bo chciałabym, żeby to była nieprawda. Chcę go nie kochać. A miałam nadzieję, że jak będę kontaktować się tylko z Piotrkiem, a z Johnnym wcale to przeniosę te uczucia z jednego na drugiego – odparła niemal płacząc. Gabi przytuliła ją szybko i zaczęła głaskać ją po włosach.
- Z niektórymi rzeczami nie należy walczyć, bo się i tak nie zwycięży – powiedziała cicho spokojnym głosem znawczyni. W końcu była w związku już bardzo długo, znała blaski i cienie bycia razem. Szatynka oderwała się od koleżanki.
- Napisałam wczoraj do niego – powiedziała.
- No widzisz i tak chcąc nie chcąc odnawiasz z nim kontakt. Co napisałaś? – zapytała blondynka.
- No, że dziękuję za to co mi dał wczoraj – odpowiedziała Iza.
- A on? – drążyła Gabrysia.
- ,,Nie ma za co" – zacytowała Izabela. Brych spojrzała ponaglająco, by kontynuowała – no i koniec, nie odpisałam, on też nic więcej nie napisał – Brysia westchnęła – ach! – zawołała po chwili Izka.
- Co się stało? – zapytała przestraszona blondynka.
- Muszę mu to wszystko oddać przecież, zapomniałam o tym! A on może zaraz skończy lekcje i nie będzie miał w czym wrócić do domu – odpowiedziała Mieczkowska i popędziła do szafki. Gabriela pokręciła głową z uśmiechem. No przecież w czymś musiał przyjść do szkoły, więc nie musiała mu tego oddawać, ale jej troska utwierdziła Gabrysię w przekonaniu, że oni nadal się kochają, czym od razu podzieliła się ze swoją nową przyjaciółką.
Masz rację, they must love each other**  odpowiedziała jej Rachel, którą zaczęły nachodzić coraz większe wątpliwości co do jej zemsty na tej, jak się okazało, nawet całkiem miłej i fajnej dziewczynie, która miała sporo problemów i cierpień bez jej ,,pomocy”.
                        Iza podbiegła do swojej szafki i wyjęła szybko czapkę, szalik oraz rękawiczki Johnnego. Koło niej w mgnieniu oka pojawił się Ian i zabrał jej z dłoni rękawiczki.
- A to nie są męskie? Ja mam podobne… Masz dziwny styl – zaśmiał się. Dziewczyna szybko mu je zabrała.
- Tak, są męskie. Muszę je oddać, bo je wczoraj pożyczyłam – odparła.
- A od kogo? – zapytał zaciekawiony. Chrząknęła. Te imię nadal trudno jej było wypowiadać.
- Od… Johnnego – odpowiedziała po chwili. Oczy rozszerzyły się Ianowi do granic możliwości.
- To wróciliście do siebie? – zapytał, będąc ciągle w szoku.
- Nie, po prostu mi to dał, bo nie miałam – powiedziała, głęboko oddychając, by się uspokoić. Niechcący przywołał wspomnienia. Spojrzał na nią zatroskany, widząc jak to przeżywa.
- Może ja mu to oddam? – zaproponował. Zwróciła na niego wzrok. Patrzył z troską. Może miał rację… lepiej będzie, jeśli się z nim nie spotka. Musi zapomnieć, a spotkanie i być może rozmowa nie pomogą jej w tym. Przytaknęła i podała mu rzeczy. Uśmiechnął się pokrzepiająco i odszedł.
                                                   
*- Gabi ma rację. Powinnaś
**- muszą się kochać

4 komentarze:

  1. http://strangestorry.blogspot.com/ prosze o polecenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem rygorystyczna, po prostu piszę, co myślę o co prosiła mnie Claudia. Poza tym ona czyta mój blog i ja czytam jej. Mam ferie, więc skomentuję ten rozdział, ale byłabym wdzięczna gdybyś Ty mój też skomentowała...

    OdpowiedzUsuń
  3. BŁĘDY

    "(...) odpowiedziała i ZAŚMIAŁA SIĘ (...) ona zaczęła się głośno ŚMIAŁA (...) Na dźwięk jej ŚMIECHU (...)" - powtórzenie

    "Na dźwięk jej śmiechu ktoś, stojący do nich tyłem przy drzwiach, nagle się odwrócił." - Na dźwięk jej śmiechu, ktoś stojący do nich tyłem, przy drzwiach, nagle się odwrócił.

    "Jak tylko Iza go zauważyła (...)" - To nie jest błąd, ale zdecydowanie ładniej byłoby kiedy lub gdy, zamiast jak.

    "Wpatrywał się w NIĄ. Ian pożegnał się z NIĄ (...)" - powtórzenie

    " Myślała, że SERCE zaraz złamie jej żebra, bo biło jak OSZALAŁE. Jemu też SERCE SZALAŁO." - powtórzenie. Wystarczy, że napiszesz - Jemu towarzyszyły te same emocje / odczucia czy coś w tym stylu.

    " Jednak jej szybko dreptająca, przygarbiona sylwetka przeszła obok wejścia na parking i skierowała się do swojego domu. " - Sylwetka nie może iść. Jednak dreptając, garbiąc się przeszła obok wejścia (...) / Przeszła obok wejścia na parking (...) Jej sylwetka była zgarbiona. Dreptała.

    "Johnny, IDĄC za nią, oczywiście to zauważył, ale bardziej martwił się, że przeziębi się IDĄC bez czapki tyle drogi do domu." - Dziwnie brzmi "tyle drogi do domu", a dalej, unikając powtórzenia - Johnny, idąc za nią, oczywiście to zauważył, ale bardziej martwił się tym, że może się przeziębić, bo nie miała na sobie czapki.

    "Wyjęła swoje już zmarznięte, głęboko zanurzone w kieszeniach dłonie i chwyciła czapkę z zamiarem zdjęcia jej, jednak złapał je i odczepił od czapki." - przecinek przed drugim i

    "Patrzyła oniemiała jak obchodzi się z nią jak z małym dzieckiem." - przecinek przed jak

    "Te ciepło w jego oczach… (...) Wyciągnęła rękę w stronę, którą odszedł (...)" - To ciepło w jego oczach... (...) Wyciągnęła rękę w stronę, w którą odszedł (...)

    "- No więc w czym problem? – zadała proste pytanie przyjaciółka." - No więc w czym problem? - przyjaciółka zadała proste pytanie.

    "A miałam nadzieję, że jak będę kontaktować się tylko z Piotrkiem, a z Johnnym wcale to przeniosę te uczucia z jednego na drugiego (...)" - przecinek przed to

    "(...) zaczęły nachodzić coraz większe wątpliwości co do jej zemsty" - przecinek przed co

    "Koło niej w mgnieniu oka pojawił się Ian i zabrał jej z dłoni rękawiczki." - Koło niej, w mgnieniu oka, pojawił się Ian i zabrał jej z rąk rękawiczki. (Z dłoni brzmi jakby jej je ściągnął)

    " Te imię nadal trudno jej było wypowiadać." - To imię nadal trudno jej było wypowiadać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ta dziewczyna jest naprawdę tak bardzo zdesperowana, że napisałaś o odnawianiu kontaktów trzy razy? Ian zresztą też nieźle pokręcony, tylko ze względu na to, że dziewczyna (wybacz, że tak ją nazywam, ale nie wiem czy dobrze zapamiętałam imię - Iza tak?) miała rękawiczki swojego byłego, on uważa, że do siebie wrócili. To tak jakby sądził, że chodzi ze swoimi przyjaciółkami, bo te zazwyczaj pożyczają sobie ubrania i kosmetyki. Szczerze mówiąc na początku podobał mi się ten rozdział, był ciekawy, intrygujący. Opisałaś w nim uczucia dziewczyny - co robisz bardzo ładnie, choć miejscami chaotycznie. Masz swobodny styl, pomysł na tego bloga i przede wszystkim interesujące tematy, takie z życia wzięte, które praktycznie każdej z nas - nastolatek - mogłyby się przydarzyć. Później jednak strasznie zamotałaś tą rozmową z przyjaciółkami, w kółko to samo, nafaszerowane emocjami, choć nie potrafiłam tego odczuć na własnej skórze, a powinnam. Łatwo jest sobie wyobrazić to, co piszesz, ale pozostawiasz lekki niedosyt. Ten rozdział praktycznie cały poświęcony jest Johnny'emu i normalnie bym Cię ochrzaniła za to, ale tego nie zrobię, bo na szczęście jest tutaj także wątek o Ianie. Przy okazji, chłopak wydaje się troskliwy, opiekuńczy i sprawia wrażenie takiego, który mógłby cały świat odrzucić na drugi plan dla swojej ukochanej. Liczę na to, że oboje odnajdą szczęście w swoich ramionach, a Johnny - o którym praktycznie nic nie wiem, chyba muszę powrócić do poprzednich rozdziałów - odejdzie w niepamięć.

    " Słyszała, że miłość jest czymś złożonym, czymś trudnym, ale nie sądziła, że aż tak. " - PIĘKNE!

    "Padający śnieg osiadał na jej włosach, przez co wyglądała jeszcze bardziej urzekająco niż zazwyczaj." - BAAAARDZO PIĘKNEEE! Najpiękniejsze zdanie w całym rozdziale.

    Wybacz, że w dwóch częściach, ale się nie zmieściło.

    OdpowiedzUsuń