PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

niedziela, 13 stycznia 2013

20. Ostoja


ups... nie zdążyłam przed północą! wybaczcie mi tą późną porę, ale byłam jakby zajęta, mam dziś urodziny czy coś :P
zapasy rozdziałów niebezpiecznie zbliżają się do końca... te wszystkie wątki wydają mi się takie świeże, bo pisałam je dosyć niedawno i już wstawiam, inaczej niż było wcześniej.
dziś powróci kolejna postać i to chyba dość zaskakująco. ktoś się ucieszy ;>
i będzie ciut romantico ;P
tytuł jest w odniesieniu do tego ważnego wydarzenia, które ma poniżej miejsce, a właściwie do osoby w nim biorącej udział.
piosenka, którą baaardzo lubię już od baaardzo dawna ;) z bajki ^_^
cytat tak na prawdę mógłby być i Izy i Piotrka :p
enjoy! :*
                                                         
,,Muszę stwierdzić, że nie byłaś części mojej książki, 
ale gdy ją teraz otworzysz i spojrzysz,
zobaczysz, że jesteś początkiem i końcem każdego rozdziału (...)
Kto by się spodziewał, że będę tu
tak niespodziewanie, niezaprzeczalnie szczęśliwy
tu z tobą zaraz obok mnie"

- Mam kiełbaski dla was. Tu macie bułki i napoje. Tata da wam kijki. Jest w garażu. Dobrej zabawy – powiedziała mama Izy i wręczyła wszystkie potrzebne produkty grupie przyjaciół, która zmierzała na plażę, by zrobić sobie pożegnalne ognisko. Piotrek wziął gitarę, dziewczęta prowiant, a Łukasz kijki i podążyli w stronę rzeki. Gdy doszli na miejsce, rozpoczęli rozpalanie ogniska, a Lowi otworzył swój tajemniczy plecak. Oczom wszystkich zainteresowanych ukazały się puszki piwa. Izabela się skrzywiła. Przypomniał jej się piknik, który urządziła sobie z Gabrielą i Estelle kilka miesięcy temu i to, że obok nich odbywała się impreza z ogniem i alkoholem. Nie była zadowolona z tego, że jest teraz po tej stronie. Czyżby jej polscy znajomi nie różnili się jednak tak bardzo od tych tutejszych? W końcu każdy ma wady, jakieś niedociągnięcia. Nikt nie jest doskonały, a już na pewno nie nastolatki, które lubią się buntować i chodzić własnymi drogami. Chociaż… byli przecież pełnoletni. Mogli. Zaryzykowała i bawiła się świetnie. Powoli zaczynała rozumieć tych młodych ludzi, którzy tak często korzystali do woli ze swej młodzieńczej swobody. Zaczynała odczuwać wpływ nowej kultury, nowego środowiska. Rozpoczęła się zmiana, którą przeżyli jej znajomi w Polsce pod jej nieobecność. Teraz była kolej na nią. Otwierała się na nowe, dotąd odtrącane doznania. Jednocześnie nie pozostawiła siebie samej w koszu po drodze na plażę. Jest jaka była, aczkolwiek z pewnymi przeróbkami technicznymi. Tego jej było trzeba. Czuła, że teraz jest już gotowa na to, by stawić czoła rzeczywistości, która ją zastała.
 Po zjedzeniu wszystkich kiełbasek i zaśpiewaniu kilku znanych przyśpiewek, Pitek zaczął grać jakąś ładną, wolną piosenkę. Pozostali zaczęli rozmawiać o czymś, a Iza jak zaczarowana słuchała delikatnego, melodyjnego głosu kolegi. Kiedy skończył, zaczęła klaskać. Zaśmiał się.
- Tęskniłam za twoimi koncertami – stwierdziła szatynka. Piotr spojrzał na rzekę speszony. Pozostali nadal nie zwracali na nich kompletnie uwagi i ganiali się w najlepsze jak małe dzieci. Mógł teraz z nią porozmawiać, bo nie mieli okazji od czasu, gdy ją odnalazł w drodze powrotnej ze szkoły, a przecież dziś wieczorem wyjeżdża. Skierował wzrok na przyjaciółkę, która przypatrywała się mu z lekkim uśmiechem.
- Czemu się uśmiechasz? – zapytał.
- Bo nareszcie wiem czego chcę i wiem co mam robić – odparła. Tym razem to on się uśmiechnął. Cieszył się, że zaczyna jej się układać. Wbrew pozorom jej trudny okres doskwierał nie tylko jej. On też bardzo to przeżywał, najbardziej z przyjaciół.
- Cieszę się – odpowiedział zgodnie z prawdą – i ja także tęskniłem – dodał prawie bezgłośnie, jednak zauważył, że Izabela to usłyszała, ponieważ oderwała wzrok od reszty znajomych, aktualnie rzucających się piaskiem i wlepiła go w niego. Usiadł bliżej niej, a ona oparła swoją głowę na jego ramieniu.
- Mam wrażenie, że chciałbyś mi coś powiedzieć – powiedziała po kilku minutach ciszy.
- Skąd ten wniosek? – udawał głupiego.
- Kilka razy wciągałeś powietrze, powstrzymywałeś je i po jakimś czasie wypuszczałeś ze świstem, jakbyś rezygnował z powiedzenia czegoś. I coś szybko ci serce bije, jesteś jakiś ciepły – odpowiedziała. Westchnął. Zawsze była spostrzegawcza.
- Nie będę kłamał, bo i nie ma po co. Z resztą i tak byś się zapewne spostrzegła… – przycichł na chwilę – to prawda, chciałem ci coś powiedzieć.
- Więc? – drążyła, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Jej ostoja był teraz dziwnie poddenerwowany, a jego zazwyczaj napawające spokojem niebieskie oczy, jarzyły się ogniem ogniska, palącego się nieopodal i wprowadzały niepokój.
- Sądzę, że to nieważne. Istotne jest teraz to, że dajesz sobie radę i nie będę mącił ci tego spokoju – próbował się wymigać. Czuł, że to nie jest dobry moment, by dowiedziała się tego, co chciał jej powiedzieć już od dawna. Ledwo poukładała sobie życie i to właściwie jeszcze nie do końca, więc to byłoby nie fair, gdyby ją tym teraz obarczył. Powiedzieć? Nie powiedzieć? Powiedzieć? Nie powiedzieć? – bił się z własnymi myślami.
- A ja sądzę, że chcę wiedzieć – mówiła uparcie. Na szczęście dla niego, pozostali podeszli i oznajmili, że czas na nich, ponieważ mają samolot za półtorej godziny. Potulnie posprzątali po sobie i powrócili do domu. Rozpoczęła się bieganina i wielkie zamieszanie w związku z pakowaniem. Iza próbowała złapać Pitka, by wydusić wreszcie z niego to, co chciał powiedzieć, ale niestety zawsze, gdy była już blisko ten gdzieś się ulatniał. Wyraźnie jej unikał. Nie mogła dać za wygraną. Chociażby wyciągnęła to z niego dopiero na lotnisku, ale to zrobi. Miała przeczucie, że to coś ważnego. To jak na nią patrzył, a szczególnie tego wieczora… na samo wspomnienie coś ścisnęło ją w żołądku i zrobiło jej się gorąco. Tak intensywnie patrzył na nią tylko Johnny. Czyżby…
Zaraz wejdą do samolotu i znikną z jej rzeczywistości na kolejne miesiące. Ta myśl była dla niej niezwykle trudna. Dla nich także. Żegnała się z każdym po kolei. Piotrka zostawiła sobie na koniec. Wspięła się na palce i przytuliła się mocno do niego. Poczuł ból. Nie fizyczny. Nie była aż tak silna. To był ból rozstania. Tak bardzo chciał z nią zostać, opiekować się nią. Ręce zsunęły mu się bezwładnie z jej pleców z bezradności, którą poczuł. Przecież musiał wrócić do Polski. Odsunęła się lekko od niego i spojrzała zdziwiona. Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. Nie patrzył na nią. Nie mógł. Izka ujęła jego twarz w swoją dłoń i skierowała w swoją stronę. Gdy spojrzał jej w oczy, jego momentalnie się zaszkliły. Opuściła wzrok na jego usta i powiedziała cicho:
- powiedz, co chciałeś powiedzieć – ponownie spojrzała na niego i znów na jego usta. Zaczął się do niej powoli zbliżać. Nie oponowała. Czekała. I to z niecierpliwością. Jakby czekała całe życie. Delikatnie dotknął jej warg swoimi w niemym zaproszeniu. Oddała pocałunek. Gdy oderwali się od siebie, wyszeptał:
- chciałem ci powiedzieć, że cię… – przełknął głośno ślinę – kocham – uśmiechnęła się do niego szeroko, a łzy szczęścia napłynęły jej do oczu. Przytuliła go mocno. Poczuła w sobie niewyobrażalną siłę. Czuła, że może góry przenosić. Ktoś ją kocha! I to nie byle kto. Piotruś.
*  *  *
Musiała powrócić do rzeczywistości i załatwić wszystkie sprawy. Johnny został zawieszony na tydzień, więc na pierwszy ogień pójdzie Estelle. Już kolejnego dnia na jednej z przerw po rozmowie z Pawłem i podzieleniem się tym co się wydarzyło i tym co zamierza zrobić, podeszła do dziewczyny i poprosiła ją na stronę.
- Dziękuję, że nie próbowałaś na chama się tłumaczyć i ze mną godzić, że dałaś mi czas – powiedziała Iza i obserwowała speszoną koleżankę. Ta unikała jej wzroku i odezwała się dopiero po dłuższej chwili.
- Przepraszam, że tak wyszło… ja nic mu nie proponowałam, on sam tak wyleciał – zaczęła tłumaczenia, ale szatynka machnęła tylko ręką.
- Przecież wiem – odparła.
- No dobra, ale później, gdy sądziłam, że z wami koniec i jak narobił mi tymi tekstami nadziei, to zaczęłam się do niego przystawiać… ­– zawiesiła głos Telli – przepraszam, ale chyba jednak nadal mam do niego pewną słabość.
- Rozumiem, zawsze pozostaje sentyment po uczuciu – odpowiedziała Iza – dlatego sądzę, że nic na siłę.
- To znaczy? – zapytała blondynka zbita z tropu.
- To znaczy, że nie będziemy się przyjaźnić na siłę – stwierdziła Izabela – niestety zaufanie to coś trudnego do odbudowania, sama wiesz. Chyba mnie rozumiesz?
- Jasne – powiedziała przygaszona Es. Miała nadzieję na inne zakończenie. Traciła kolejną przyjaciółkę. Ale oczywiście rozumiała Izę. Nie powinna stawiać starego uczucia do jakiegoś chłopaka ponad przyjaźń. Gdy jej była przyjaciółka odwróciła się, by odejść, ktoś się na nie rzucił i mocno przytulił. Zdążyła zauważyć tylko burzę blond włosów.
- Wreszcie! – zawołała, jak się okazało chwilę później, Gabriela. Dziewczyny patrzyły na nią szeroko otwartymi oczami, nie mogąc wyjść z szoku – no co? Nie cieszycie się? – spojrzały po sobie – co z wami? Przecież miałam się wyrwać spod jarzma matki.
- Cieszymy się, że się uwolniłaś – powiedziała Iza, gdy tylko oprzytomniała – ale jakoś tak inaczej wyglądasz…
- No tak jakbyś należała do ekipy Rachel – dodała jak zawsze bezpośrednia Stell. Gabi zaśmiała się.
- Jakbyś  zgadła – odpowiedziała, a wyżej wymieniona pojawiła się koło niej i przywitała się z nią cmoknięciem w policzek.
- To są jakieś jaja?! Jestem w ukrytej kamerze czy jak?! – uniosła się Estelle, a Iza złapała ją za ramię, by powstrzymać koleżankę od rękoczynów.
- To nie są żadne jokes, we are friends* – powiedziała nowoprzybyła. Telli szarpnęła się w jej stronę, ale uścisk Izabeli był za mocny.
- Mogłabyś nam to wytłumaczyć? – zapytała szatynka Brysię.
- Nie ma co tłumaczyć… pomagała mi jak byłam na drugim końcu Filadelfii. Te dziewczyny co je widziałyście to jej znajome. Pomogły mi przeżyć w tamtej szkole. Gdyby nie ona to nie wiem co by ze mną było – stwierdziła spokojnie blondynka.
- Nie no! Chyba nie mówisz poważnie?! Proponowałyśmy ci pomoc, ale ją odrzucałaś! A od niej przyjęłaś?! Nie widzisz co z tobą zrobiła?! Zmieniła cię w siebie, a przecież od zawsze jej nienawidzimy! Była dla nas okropna, nie pamiętasz?! – wrzeszczała rozwścieczona Es.
- Nikt mnie w siebie nie zamienił! – zaoponowała szybko Gabrysia – to że inaczej wyglądam to nie znaczy, że się zmieniłam. Jeśli nie chcesz się już ze mną przyjaźnić to powiedz to wprost, a nie szukasz winy we mnie. Z resztą jak zawsze… – ostatnie zdanie dodała ciszej. Stelle zacisnęła zęby, odwróciła się na pięcie i odeszła żwawym krokiem. Izabela odciągnęła Gabi na bok, tak by Rachel ich nie słyszała. Ona nie lubiła mówić o kimś przy nim samym, nie lubiła ranić tak jak Estelle.
- Słuchaj, jesteś pewna, że ona to dobry materiał na przyjaciółkę? – zapytała prosto z mostu. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak. Pokazała mi to czynami – odpowiedziała. Iza spojrzała na Rachel, która pomachała do nich z lekkim wrednym uśmieszkiem. A może tylko tak się jej zdawało? Może jest po prostu zrażona…
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. I faktycznie wygląda na to, że tylko się inaczej ubierasz, a tak to jesteś ta sama – stwierdziła szatynka – a no i wiesz, że nie masz co liczyć zbytnio na aprobatę Es?
- Wiem, wiem – powiedziała przyjaciółka.
- Ja też raczej będę ostrożna co do niej – dodała Iza.
- Rozumiem – skwitowała Bryśka – coś nerwowa dziś ta Es…
- Dużo się wydarzyło jak cię nie było – oznajmiła Izabela i opowiedziała przyjaciółce całą historię.
- Kurczę… no rzeczywiście dużo mnie ominęło. To koniec twojego związku? – zapytała.
- Tak… a jak tam z twoim? Co z Damienem? – szybko zmieniła temat Iza.
- Przetrwaliśmy – odpowiedziała z uśmiechem – przyjedzie po mnie dziś, zamieszkałam z nim. Jest ode mnie starszy, skończył szkołę i pracuje. Damy sobie radę.
- Mieszkacie razem? – zszokowana dziewczyna otworzyła usta z wrażenia.
- Oj nie rób z tego jakiejś afery. Musiałam sobie jakoś poradzić… tata i babcia mnie wspierają – podsumowała blondynka i uznała temat za zakończony. Resztę dnia spędziły na przebywaniu ze sobą i z Rachel, z czego Izka nie do końca była zadowolona. Miała złe przeczucia, mimo że rozpieszczona Palmerson wydawała się uprzejma i miła. Nie była świadoma, że to tylko otoczka dla wypełnienia wreszcie misternego planu zemsty za zabranie jej Iana, który teraz dziwnie patrzył na to jak jego była dziewczyna i wybranka serca, o której jeszcze nie zapomniał, siedzą razem i rozmawiają.
                                                      
*- żarty. Jesteśmy przyjaciółkami.

1 komentarz:

  1. Czuje jakąś intrege..;)
    Przecież Palmerson nie moze ot tak być miła.:D
    i mam nadzieje, że Es przemyśli....

    OdpowiedzUsuń