hejo :) dziś o potrzebie walki będzie, a jak na pewno wam jest wiadome, największą mają chłopcy :P ale nie tylko oni będą walczyć, Iza także, tylko że w inny sposób ;]
ponad 600 wejść... WOW :D
dziś piosenka Alexz Johnson, którą się dawno temu jarałam i niedawno znów się nią zainteresowałam :)
zapraszam do czytania i komentowania, jestem ciekawa waszych opinii :P
pozdrawiam :*
,, Nigdy nie sądziłem, że tak bardzo pokocham.
Nigdy nie sądziłem, że moje serce pęknie.
Przegrałem tą wojnę (...)
Zostawiłem swoją zbroję w domu (...)
Miłość staje się moim wrogiem"
Lubiła czasem włożyć
słuchawki, włączyć radio i iść przed siebie. Pozostawić rzeczywistość za sobą.
Zrelaksować się. Zapomnieć o całym tym popapranym świecie i problemach
piętrzących się przed nią jak sterta brudnych skarpet, nie ubliżając poczciwym
skarpetom, nawet tym brudnym. Wolałaby je wąchać niż rozprawiać się ze swoimi
kłopotami. Niestety, musiała wziąć się w garść. Mijała właśnie skatepark, gdy
spiker radiowy powiedział:
-
a teraz rozejrzyjcie się. Jeśli wasze życie was nie zadowala – Iza prychnęła –
zawsze macie jakieś wyjście, zazwyczaj pod samym nosem! Spróbujcie czegoś
nowego – posłuchała i rozejrzała się. Jakiś chłopak przejechał niedaleko niej
na desce i podskoczył, obracając nią przy tym. Fajnie – pomyślała dziewczyna – spróbować nowego? To się chyba nada! Podeszła bliżej i zaczęła obserwować
chłopców, wyczyniających niebywałe rzeczy na zabawnie wygiętych kawałkach
drewna na kółkach. Usiadła po turecku i przechyliła głowę. Zaczęła analizować
ich ruchy. Czysta fizyka – pomyślała
zachwycona. Wtedy podszedł do niej ten, który ją minął na samym początku,
wyciągnął ku niej dłoń i powiedział:
-
elo, jestem Paweł, chcesz się przyłączyć? – uścisnęła podaną dłoń i
odpowiedziała:
-
cześć, ja jestem Iza i chętnie bym się przyłączyła, ale… no jakby… nie umiem na
tym jeździć i nie mam w ogóle takiej deski… – zakończyła zakłopotana.
-
Mogę cię nauczyć – zaproponował – a deska to nie problem, zawsze możesz
wypożyczyć.
-
No to wchodzę – stwierdziła i wstała. Chłopak zaczął jej tłumaczyć najprostszy
trik. Wydawało się to bardzo proste, ale tylko w teorii. Dał jej ćwiczyć na
swojej desce, prowadził za rękę, pomagał jak mógł, jednak to nic nie dało.
-
Chyba nie nadaję się do tego… – powiedziała wreszcie całkowicie zniechęcona.
-
No przestań, nie od razu Kolumb odkrył Amerykę – odparł.
-
Zabawne, że o tym wspominasz – zaśmiała się. Paweł uśmiechnął się, złapał ją w
pasie i uniósł. Iza krzyknęła z zaskoczenia.
-
Spokooojnie – powiedział i obrócił nogą deskę, po czym postawił Izę na niej – i
widzisz? Udało się!
-
No rzeczywiście – odpowiedziała rozbawiona i przybiła piątkę z kolegą.
Spojrzała na zegarek – niestety, muszę spadać. Mam sprawdzian…
-
Oouuu, kujonek? – zapytał zdziwiony.
-
A co? Lepiej miej się na baczności, bo zwołam naszą mniejszość i dostaniesz
wciry – zagroziła z zabawną miną. Chłopak uniósł ręce w geście obronnym,
śmiejąc się.
-
Co takie zabawne? – zapytała i nie wytrzymując na poważnie także zaczęła się
śmiać. Dała znajomemu kuksańca w bok – no dobra, trzeba wrócić do
rzeczywistości… – powiedziała,
poważniejąc – chętnie bym została, ale…
-
To zostań – przerwał jej, patrząc na nią z nadzieją.
-
Muszę lecieć – odpowiedziała z przepraszającym uśmiechem.
-
Ale spotkamy się jeszcze? Może nie na deskach – zaśmiali się – ale może gdzieś
wyjdziemy razem?
-
Jasne – zapewniła i podała mu swój numer – to pa – pomachała, włożyła słuchawki
do uszu i z uśmiechem powędrowała do domu. Na wejściu zaczepiła ją mama.
-
Spacery ci służą – stwierdziła, gdy zobaczyła córkę w dobrym humorze – dawno
cię tak radosnej nie widziałam.
-
Taaak, spacery mi służą – odpowiedziała Iza z uśmiechem, złapała jabłko i
skierowała się do swojego pokoju. Najwyraźniej okres burzy miała za sobą. Chociaż…
*
* *
-
Więc skateboarding to nie twoja bajka powiadasz? – zapytała Estelle rozbawiona
skateparkową historią Izy.
-
Całkowicie – odpowiedziała Izka – o wilku mowa… – dodała, gdy zobaczyła, że
zbliża się do nich Paweł. Wstała, a przybysz pocałował ją w policzek na
powitanie, po czym przedstawiła mu swoje koleżanki. Zjedli razem posiłek, ale
chłopak musiał wyjść wcześniej. Wstał i pochylił się nad szatynką.
-
Mam nadzieję, że jutro nie masz żadnego sprawdzianu i że dziś mi nie uciekniesz
tak szybko, Kopciuszku – powiedział patrząc na nią do góry nogami.
-
Patrz jakie zrządzenie losu! Nie mam jutro żadnego sprawdzianu – odpowiedziała
z uśmiechem.
-
No to umówieni – zakończył uszczęśliwiony i ucałował Izę w czoło. Całą sytuację
obserwowały dwie pary oczu, a ich właściciele zacisnęli pięści w tym samym
momencie. Gdy zobaczyli, że obiekt ich gniewu wychodzi ze stołówki, podążyli za
nim i zaczepili go.
-
Czego chcesz od Izy? – zapytali razem jak na komendę. Zdziwieni spojrzeli na
siebie.
-
Ty do niej naprawdę uderzasz? – zakpił Ian.
-
Nic ci do tego – odpowiedział Johnny i pchnął go, a ten mu zaraz oddał z czego
od razu wywiązała się bójka. Paweł próbował ich rozdzielić, więc został wciągnięty.
Cała stołówka zaczęła obserwować zdarzenie, prócz Izabeli. Brysia podbiegła do
niej i powiedziała:
-
chyba jednak powinnaś to zobaczyć…
-
Niby czemu mam patrzeć jak jacyś neandertalczycy załatwiają swoje sprawy? –
zapytała rozdrażniona Iza, nie odrywając nawet wzroku od czytanych notatek.
-
Może dlatego, że to twoi kochasie! Wszyscy! – zawołała Gabriela.
-
Co? – postawiła idiotyczne pytanie Izka i gwałtownie uniosła głowę. Dotarło do
niej to, co powiedziała przyjaciółka. Wstała od stolika i pobiegła w stronę
tłumu. Otworzyła usta ze zdziwienia. Johnny, Ian i Paweł. Niebywałe.
-
Zamknij usta. To niegrzeczne – powiedziała Estelle, która pojawiła się znikąd, śmiejąc
się. Dostała w ramię, ale nie miała okazji oddać sprawczyni, bo ta przepychała
się już przez tłum.
-
Halo! Możecie przestać?! – wykrzyknęła. Ian i Paweł spojrzeli na nią i
przestali, ale Johnny wykorzystał chwilę nieuwagi kolegów i uderzył Iana z
całej siły pięścią w twarz. By zapobiec dalszej bijatyce, dziewczyna wskoczyła
między nich – przestać! Co wam odbiło?!
-
Co to ma być? Co za zbiegowisko? – zapytał nowo przybyły profesor, a gdy
zobaczył ślady krwi, dodał – do pielęgniarki. Na następnej przerwie wszyscy do
dyrektora. Łącznie z panią – zakończył, wskazując na Izabelę. Chłopcy łypiąc na
siebie, skierowali się tam, gdzie im kazano. Szatynka chciała iść z nimi, ale
zabrzmiał dzwonek i postanowiła nie tracić lekcji. Nie wiedziała, ile ich
jeszcze jej zostało przez to całe zajście.
-
Nie mogę uwierzyć… jak tak mogli? Miałam ich za rozsądniejszych – skarżyła się
koleżankom.
-
Mnie to nie dziwi. Ponadto jestem pewna, że poszło o ciebie – powiedziała
stanowczo Stell. Iza spojrzała na nią z przestrachem – no co? To nie przypadek,
że to byli oni. I tak ogółem to ja nie wiem czemu ty się tak dziwisz temu, że
to zrobili. To właśnie takie typki. Przykro mi – otoczyła przyjaciółkę
ramieniem.
-
Zadaję się z neandertalami! – zawołała w odpowiedzi Izka.
-
Kochana, nie obrażaj nas. Jeśli już to z amazonkami – powiedziała Brycha,
rozładowując atmosferę.
-
I radziłabym ci zacząć tworzyć jakieś okopy czy coś – dodała rozbawiona Es.
-
A to niby dlaczego? – zapytała zdziwiona Iza.
-
Jaki mamy miesiąc? – zadała pytanie Telli.
-
Styczeń… ale ja nie wiem co ma piernik do… – urwała przestraszona Iz – za
miesiąc walentynki!
-
O tak, kochana. To będzie jazda. Z tymi osobnikami? Wszystko jest możliwe! –
powiedziała Estelle.
*
* *
-
No więc słucham wyjaśnień, bo zapewne jakieś macie – powiedział dyrektor –
tylko proszę zgodnie z prawdą – rozejrzał się po twarzach czterech młodych
ludzi. Żadne z nich nie wykazywało chęci do współpracy – gadać, bo zawieszę
wszystkich!
-
Jeśli już to tylko nas – powiedział Paweł i wskazał na siebie, Johnnego oraz
Iana, na co oni przytaknęli głowami – Iza nie miała z tym nic wspólnego.
Próbowała nas powstrzymać.
-
Czy to prawda, Izabelo? – dyrektor zwrócił się do dziewczyny i spojrzał na nią
znad swoich okularów.
-
Tak – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-
No dobrze, więc możesz już iść na zajęcia – odpowiedział dyrektor i wskazał jej
drzwi. Odetchnęła z ulgą i posłusznie wyszła.
-
No dobrze, skoro już udowodniłeś jako jedyny z szanownych gentlemanów, że
potrafisz mówić, to powiedz co się stało. Czemu wszczęliście tą bójkę? –
zapytał dyrektor Pawła. Chłopak spojrzał na pozostałych, ale ci nie obdarzyli
go spojrzeniem. Postanowił oczyścić się z zarzutów.
-
Wyszedłem ze stołówki, a oni mnie zaczepili, ale koniec końców zajęli się sobą.
Próbowałem ich rozdzielić, więc mnie także wciągnęli. Tyle – zrelacjonował.
-
Dobrze… co na to koledzy? – pytał dalej dyrektor. Odpowiedziała mu cisza – to
prawda czy nie? – zapytał bardziej zdecydowanie, ale znów usłyszał tylko ciszę
– ciszę uznaję za potwierdzenie, ty jesteś już wolny – powiedział do Pawła, a
ten wyszedł – a z wami jeszcze sobie porozmawiam… albo poprowadzę monolog –
zwrócił się do pozostałej dwójki – pewnie nie macie nic do dodania. Pozwólcie
więc, że was zawieszę na tydzień. Panie Kacperski, powinienem pana usunąć z
drużyny! Ale niech pan zna moje dobre serce. Z tym, że jeszcze jeden taki
występek, nawet malutki, a nie będę miał wyboru. Do zobaczenia za tydzień
panowie – zakończył i wyprosił ich z pomieszczenia. Na korytarzu znów zaczęli
na siebie groźnie łypać.
-
Ciut przy biedny jesteś na pannę pokroju Izy i nie mówię tu tylko o kasie –
zadrwił Ian.
-
Widzę, że bardzo chcesz, by cię wywalili z drużyny, idioto – odpowiedział
Johnny.
-
Grozisz mi? – zapytał wyzywająco Ian.
-
Się okaże… – stwierdził tajemniczo Johnny i odszedł. Na następnej przerwie
znalazł w szafce kartkę: Rewanż. Park
Penn Treaty. 21:00. Zmiął ją i wyrzucił. Bynajmniej, że nie chciał iść. Bez
dowodów będzie lepiej. Czas załatwić tą niewydarzoną, nowobogacką świnię. Raz
na zawsze. Musiał się tylko ubezpieczyć. Niestety kumple nadal byli na niego
wkurzeni.
-
Hej, chłopcy, proszę – błagał ich, ale byli nieugięci.
-
Wracaj do nas, spoko, ale nie będziemy się podkładać, bo ty się zabujałeś w
problematycznej pannie – powiedział jeden z nich i zakończył rozmowę. Więc
Johnny poszedł sam. Na miejscu było cicho. Po kilku minutach coś poruszyło się
w pobliskich krzakach.
-
Wyłaź, załatwmy to jak najszybciej, kolacja mi stygnie – zakpił. Z krzaków
wyszedł Ian, tak jak się spodziewał.
-
Trudno ci będzie wrócić na kolację – odpowiedział ’buszman’ z wrednym uśmieszkiem,
a z krzaków wyłoniła się cała drużyna
siatkarska. Johnny spodziewał się tego, ale i tak ogarnął go strach.
Przełknął ślinę i przybrał dobrą minę do złej gry.
-
To już wszyscy? Nie za mało was? – zapytał przekornie – myślałem, że rozegrasz
to bardziej honorowo.
-
Dobra, skończ już te pogrywanie. Niech wyłażą ci twoi – odpowiedział zirytowany
Ian.
-
W przeciwieństwie do ciebie ja chcę to zrobić honorowo. Jeden na jeden.
Prawdziwy rewanż. Czy się boisz, ćwoku? – pogrywał sobie dalej Johnny.
-
No nie gadaj? Właśni kumple cię wystawili? – zaśmiał się Ian i wydal komendę
uchwycenia przeciwnika dwóm kolegom. Chwilę musieli się zmagać z silnym kolegą,
aż pomogło im dwóch innych. Ustali przed kapitanem drużyny z Johnnym w żelaznym
uścisku.
-
Cóż… prawdę mówiąc, zaimponowałeś mi! Potrzeba było aż czterech! Wciąż nie mogę
uwierzyć, że odszedłeś od nas… Gdybyś nadal był w drużynie, mógłbym ci ją nawet
odstąpić – powiedział spokojnie Ian.
-
Nie mów o niej jak o rzeczy! – wykrzyknął pokonany, przez co dostał pięścią w
twarz. Wypluł trochę krwi i dodał –
czemu się dziwisz, że nie chciałem tworzyć drużyny z kimś takim jak ty? –
dostał kolejny raz, ale w brzuch. Spojrzał na kapitana z obrzydzeniem – popatrz
na siebie, nawet nie masz odwagi gdziekolwiek się ruszyć bez świty bezmózgich
mięśniaków, którzy się ciebie ślepo słuchają! Dziwisz się, że nie chciałem być
jak oni?! – i splunął mu w twarz. Ian wytarł twarz i spojrzał na przeciwnika z
nienawiścią.
-
Twój wybór, a miałem ci wybaczyć… – odwrócił się i rzekł do pozostałych – tylko
go nie zabić. Nie chcę mieć kogoś takiego na sumieniu – na co wszyscy ruszyli
na Johnnego, który zdążył zawołać nim utonął pod kolejnymi ciosami:
-
ty pier****ny kutafonie! – a adresat się roześmiał.
Dlaczego taki krótki? Dodawaj częściej.;)
OdpowiedzUsuńkrótki, ale bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńdodawaj częściej bo to co piszesz jest po prostu świetne !!
Jezu nie sądziłam, że będą w stanie pobić się o dziewczynę, ale robi się ciekawie :) Mam nadzieję, że fajnie rozwiniesz sprawy między nimi :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na siódmy rozdział.
http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/