piosenka The Veronicas, kiedyś ogromnie za nimi szalałam ;) i mi się przypomniało, że mają pasującą piosenkę :D
oddaję wam dziś kolejny rozdział zawierający pewną mądrość mojego kolegi, ciut krótszy niż poprzedni i cały skupiony na jednym zagadnieniu ;]
za tydzień będzie ciekawie ;> i to bardzo! :D ale nic nie zdradzam ;P
dziękuję za wyrazy uznania i zapraszam do czytania :* (czy ja czuję, że rymuję?! xD)
,,Czy w ogóle słuchałeś, kiedy do ciebie mówiłam?
Czy w ogóle obchodziło cię przez co przechodzę? (...)
Zemsta jest słodsza niż ty kiedykolwiek byłeś (...)
Nie mów, że ci przykro, bo mnie to już po prostu nie obchodzi"
-
Dziecko, co się z tobą stało?! – wykrzyknęła mama Izabeli na widok swojej
córki, na której nie pozostała ani jedna sucha nitka. Kobieta zaprosiła gestem
dziewczynę z dwiema koleżankami do środka. Zawinęła Izę w ręczniki i gruby koc,
wstawiła wodę na herbatę i usiadła w
salonie naprzeciw dziewcząt, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Brysia i
trzęsąca się Izka spojrzały na Estelle, a ta wywróciła oczami i zaczęła:
-
no więc… ymm… poszłyśmy po prostu na plażę, by spędzić razem popołudnie, rzadko
mamy okazję.
-
To wiem. Ale co się stało? – powiedziała mama, pośpieszając zeznającą.
-
Okazało się, że nie tylko my wpadłyśmy na pomysł, by spędzić wolny czas nad
rzeką. Odbywała się tam impreza naszych znajomych ze szkoły – powiedziała Stelle.
-
Zakrapiana impreza – dodała Gabrysia, a mama Izy pokiwała głową, jakby już
wszystko zrozumiała.
-
No tak. Gdy zapalili pochodnie Izka się zbulwersowała, w odpowiedzi trzech gości
złapało nas i chcieli nas wrzucić z molo do wody. Nam się udało, ale ten, który
dopadł Izę… – urwała Es.
-
… to totalny wybryk natury, Ian Kacperski – zakończyła Gabriela. Mama nagle
wstała i podeszła do telefonu.
-
Mamo, nie! – powiedziała stanowczo roztrzęsiona córka. Doskonale wiedziała, co kobieta
chce zrobić, ale ona chciała sama załatwić tą sprawę. Zaprawi się w sztuce
dawania nauczek – zostaw to mnie, proszę – mama pokiwała głową. Estelle i
Brysia posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia i powiedziały zgodnie:
-
a my pomożemy – i wszystkie zatarły dłonie.
*
* *
Przetarła oczy i
spojrzała na zegarek na szafce nocnej. Wyświetlał 9:51. Opadła z powrotem na poduszkę
i przymknęła powieki i ponownie szeroko je otworzyła. Spojrzała jeszcze raz na
szafkę i zauważyła to co jej nie
pasowało za pierwszym razem. Dwa wazony z kwiatami i karteczkami w nich. Nawet
ładne. Powąchała je. Pachniały też ładnie. Włączyła radio i zaczęła się
ogarniać w rytm muzyki. Miała wolną sobotę, ale musiała opracować jakiś plan w
związku z Ianem. Nie wiedziała jeszcze, że rozwiązanie ma pod nosem. Zeszła na
dół do kuchni i zapytała się mamy o
kwiaty.
-
Kurier rano przyniósł i tyle. Radzę przeczytać karteczki przy nich –
odpowiedziała rodzicielka, a dziewczyna popędziła z powrotem do swojego pokoju.
Chwyciła pierwszą. ,,Przepraszam, że Cię
wrzuciłem do rzeki. Mam nadzieję, że się nie gniewasz… chyba za dużo wypiłem. Z
resztą uratowałem Cię, więc chyba nie ma sprawy? Ian”. Iza prychnęła głośno
i pomyślała: jaki idiota! Uratował mnie! Zobaczysz jak u
mnie wygląda ‘nie ma sprawy’! i
chwyciła drugą. ,,Przepraszam, że Cię nie
uratowałem za drugim razem przed tymi bezmózgimi mięśniakami. Johnny”.
-
To chyba żart – mruknęła i uśmiechnęła się cwaniacko po chwili – ciebie też dosięgnie
moja zemsta. Hurtowo. Za bycie namolnym! – i zaśmiała się. Zaczęła się
zastanawiać. Odesłać kwiaty? Nie… za lekkie.
W końcu mają mnie za naiwną i słabą dziewczynę, która poleci na byle bukieciki –
pomyślała. Wymyśliła coś mocniejszego. Wybrała numer Estelle i wyjawiła jej swój plan.
*
* *
-
Jesteś mega wredna! Wiesz o tym? – powiedziała podekscytowana Telli, a Brysia,
która pojawiła się zaraz obok nich przytaknęła głową.
-
Nie przesadzajcie… zazwyczaj nie jestem taka… ale wszyscy faceci są tacy sami!
Czemu ja mam tylko cierpieć? Niech oni też pocierpią! Może się zmienią? Może
przestaną być takimi… ymm – urwała Iza i zaczęła się zastanawiać jakiego
określenia użyć. Nie chciała ich obrażać, miała zasadę: nie ubliżać nikomu, ale
chciała dobrze zobrazować swoje nastawienie do nich oraz to co o nich sądzi.
-
Skończonymi idiotami?
-
Obrzydliwymi socjopatami?
-
Owłosionymi mamutami?
-
Samolubnymi imbecylami?
-
Chorymi hipokrytami?
-
Szowinistycznymi świniami?
-
Bezmózgimi debilami?
-
Nonkonformistycznymi beztalenciami?
-
Rozpieszczonymi jak dziadowski bicz gówniarzami? – wyliczały na zmianę Estelle
i Gabrysia, a oczy Izy powiększały się z każdym kolejnym określeniem. Nie
wiedziała, że jej znajome mają taki talent do tworzenia barwnych, naprawdę
bardzo barwnych, epitetów określających mężczyzn. Tym bardziej, że jedna z
nich, Brysia, chodziła z miłością swojego życia, jak ona sama przyznała. Izka
nie chciała użyć żadnego, a że robiły się one coraz dziwniejsze i po chwili
także niecenzuralne, postanowiła zakończyć tą zabawę.
-
Halo! Dziewczyny! Nie przesadzacie? – uniosła głos, by przedrzeć się przez
nadające jak katarynki dziewczyny. Spojrzały na nią zdezorientowane.
-
No i kto tu przesadza? To ty chcesz się mścić. Z resztą gdzie się podziała
twoja ,,nienawiść do płci skąd inąd brzydkiej”? – zapytała ją Gabrysia
podejrzliwym głosem dodatkowo specjalnie cytując jej wypowiedź sprzed kilku
dni.
-
No właśnie, gdzie ta zagorzała feministka? – zadała kolejne pytanie Stell,
rozglądając się ostentacyjnie na boki, skrzętnie omijając ją wzrokiem.
-
Stoję tu – powiedziała dumnie Iza i
pomachała ręką przed oczami Es, bo ta nadal oddawała się poprzedniej
czynności – ale nie jest moim celem bawienie się nimi, obrażanie ich i tym
podobne, tak jak to oni mają w zwyczaju i widzę, że nie tylko oni, a nawet
pokuszę się o stwierdzenie, że to jest tu nawet bardzo rozpowszechnione –
ciągnęła dalej dziewczyna i popatrzyła na pozostałe z wyrzutem – nie będę
zwalczać ognia ogniem, chcę im dać tylko nauczkę i pokazać jaka jestem
naprawdę. Nie załatwią sprawy samymi kwiatami. Chcę… – urwała i uśmiechnęła się
lekko do swoich myśli, zaczęła sobie wyobrażać to co miała za parę chwil zrobić.
Jej przemyślenia przerwało lekkie chrząknięcie. Spojrzała z powrotem na
koleżanki – chcę, by się zmienili! – powiedziała zachwycona swoim pomysłem i
wizją nowych ludzi, ale mina zrzedła jej, gdy zobaczyła, że dziewczyny nie
podzielają jej entuzjazmu. Podeszły i przytuliły ją.
-
Aleś ty słodka – powiedziała Bryś.
-
A jaka naiwna – dodała Telli. Iza odsunęła się od nich. Dziewczyny spoważniały.
-
My wiemy, że najchętniej zbawiłabyś cały świat… – zaczęła Estelle.
-
… ale ludzie się nie zmieniają. Nic nie zdziałasz, a nawet możliwe, że
wyjdziesz na tym gorzej niż oni. Nie chcemy, by cię ktoś zranił, a oni zapewne
to zrobią, przecież wiesz – skończyła pocieszającym tonem Gabriela. ‘Zagorzała
feministka’ spojrzała na przyjaciółki z żalem. Nie wierzyły w nią.
-
Nie zmienię zamiarów – powiedziała łamiącym się głosem i odeszła do swojej
szafki. Czas na przedstawienie, a ono
musi trwać! – pomyślała i otarła jedną jedyną łzę, którą uroniła. Tak długo
jej policzki były suche… jak pustynia, a pustynie raz na jakiś czas zrasza mały deszcz. Niestety niekiedy lekka mżawka może zwiastować ulewę…
*
* *
-
A tak właściwie to czemu ona robi taką aferę z tych kwiatów? – rozpoczęła
rozmowę Estelle po chwili ciszy, gdy tylko Iza zostawiła ją i Gabrysię.
-
Taa… mnie zastanawia to, że ten dumny dureń w ogóle jej je wysłał… no bo wiesz,
Johnny to chociaż się do niej przystawiał, więc można go zrozumieć, próbuje
wszystkiego. W końcu przyznaj, Iza jest uparta i twarda. Nie dopuszcza go do
siebie. Ale Ian? – powiedziała Brycha.
-
Hmmm… nie zastanawiałam się nad tym. Masz rację. Podejrzane. Wiesz co… –
powiedziała i zastygła Es. Brysia spojrzała na nią pytająco i powędrowała za
wzrokiem koleżanki, gdzie stała Iza przygotowana do zemsty.
-
Co tak stoisz?! Choć ją powstrzymać! – krzyknęła w biegu Bryś. Dobiegły do Izy,
która trzymała dwa bukiety i zagrodziły jej drogę.
-
Co wy wyrabiacie? – zapytała wzburzona. Dziewczyny zabrały jej bukiety i
wyrzuciły do pobliskiego kosza – eeeej!
-
Wierz lub nie, ale to dla twojego dobra. Sądzimy, że nie przemyślałaś tego do
końca. Przystopuj z tą słodką zemstą wojownicza feministko – powiedziała Es.
Zrezygnowana Iza odwróciła się od dziewczyn i spojrzała z żalem na kwiaty
wystające z kosza – chyba nie będziesz grzebać w śmieciach, by coś udowadniać
tym idiotom? – zapytała z nadzieją Stell. Iza odwróciła się powoli i spojrzała
na koleżanki gniewnie.
-
Nie zamierzam – odpowiedziała spokojnie. Za spokojnie. Telli i Brycha spojrzały
na siebie i to wystarczyło Izie, by zniknąć im z pola widzenia.
-
Ja szukam Johnnego i pilnuję, żeby nie zrobiła głupot, a ty Iana – powiedziała
szybko Gabriela i pobiegła korytarzem, a Estelle pobiegła w drugą stronę. Gdy
tylko odnalazły chłopców, okazało się, że Izy nie ma z żadnym z nich. Gabrysia
wyjęła telefon i zadzwoniła do drugiej blondynki.
-
I jak? – zapytała.
-
Nie ma jej i nie było – usłyszała w odpowiedzi.
-
U mnie to samo… – odpowiedziała zasmucona.
-
Gdzie ona może być? Co ona planuje? – pytała Es zdenerwowana.
-
Coraz bardziej mnie interesuje jej percepcja… ciekawe co takiego przeżyła, że
teraz reaguje w ten sposób. Bo wiesz, to świat kształtuje nasz światopogląd, a
nie odwrotnie jak to zawsze myślimy – powiedziała Bryś.
-
Skąd takie głębokie przemyślenia? Masz pod nosem klej? – zadrwiła Telli.
-
Nieee – odpowiedziała Gabrysia i zaczęły się śmiać. Jak dawniej. Beztrosko.
Miały mniej problemów, gdy Izy nie było. Ale z drugiej strony zdążyły się do
niej przywiązać. Była całkiem fajna, gdy tylko nie pojawiali się na horyzoncie
jacyś faceci. Wtedy przeobrażała się jak transformers i właśnie ten
transformers szybko zbliżał się do niej, gdy tylko rozłączyła się z koleżanką.
-
Teraz będziecie mnie pilnować, żebym nie zrobiła głupot? – zapytała, gdy tylko
dotarła, z tak ogromnym wyrzutem, że Gabrysia go niemal poczuła na własnych
ramionach.
-
Słuchaj… – powiedziała powoli Brycha, otaczając koleżankę ramieniem – nie
chcemy, żebyś sobie narobiła kłopotów. Proszę, przemyśl to wszystko jeszcze…
sądzę, że powinnaś wygadać nam się o swojej przeszłości, bo widzę, że cię to
męczy – Iza popatrzyła na koleżankę. Zaczęła rozumieć znajomą. Może rzeczywiście przesadzam? –
pomyślała – chyba nadal nie pogodziłam
się z przeszłością… – i postanowiła wreszcie się z nią rozprawić, ale w
bardziej pokojowy sposób aniżeli dotychczas chciała.
Jestem ciekawa jaką miała przyszłość, że teraz się zachowuje w tak dziwny sposób, mam nadzieję, ze szybko się dowiem :D
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia co ta laska wymyśliła ale jestem ciekawa. No cóż, niech dziewczyna się przyzna co wymyśliła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie pojawił się prolog! Zapraszam serdecznie :) I niestety nie zgadłaś, moje opowiadanie będzie wyglądało zupełnie inaczej od tego jak założyłaś :D
OdpowiedzUsuńhttp://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
Nie wiem, gdzie infać, więc wrzucam tu: www.mikasa-pisane.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowy, 1 rozdział :)
Ściskam <3
Pojawił się pierwszy odcinek, zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńhttp://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
Chcę nadrobić te rozdziały.Przepraszam,że nie piszę komentarzy pod każdym rozdziałem,ale zbyt wiele czasu zajmuje mi poprawne wpisanie wyrazów,aby pojawił się komentarz ;/ nie znoszę tego heh.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału,bardzo mi się podoba.Jestem ciekawa dlaczego ta dwójka tak się "uwzięła" na Izę.Myślałam,że ona taka spookjna,cicha,a tutaj proszę ;) Świetne opowiadanie!