PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 15 września 2012

3. Faceci to zuooo!


już trzeci! i to jaki długi! rozpieszczam was :P
zmieniłam czcionkę na większą, mam nadzieję, że będzie się lepiej wam czytać :)
ach, jak wiele komplementów otrzymuję ^_^ dzięki ;p napędzacie mnie ;D
ostatni rozdział był monotematyczny, więc dzisiejszy jest różnorodny
wyhaczcie linki! ;)
hope you joy it! :*
                                                                    
,,Poszukiwałam tchnienia życia,
maleńkiej nutki niebiańskiego blasku,
lecz wszystkie chóry w mojej głowie śpiewały: NIE!"

Spojrzała na swojego chłopaka. Dziś był jakiś dziwny. Od samego rana. Zastanawiający był też samochód, który stał na jej miejscu. Przecież jej misiu zawsze ,,czyścił” jej miejsce. Jej samochód zawsze stał przy jego tak jak ona sama przy nim. Ale nie teraz. Tak jak dziś ich samochody zostały rozdzielone tak i oni nie mieli wiele okazji by w ogóle porozmawiać. Musiała ustawić swoje piękne, wymuskane, bladoróżowe MaseratiGrancabrio między auta plebsu. Fuj. A on?! On nawet dziś nie raczył jej buziakiem! Olewa ją totalnie…
- Mógłbyś uraczyć mnie choć a little* zainteresowania? – powiedziała do chłopaka. Ten nie zareagował. Wciąż robił to co wcześniej, czyli siedział i patrzył w przestrzeń – helou! – zawołała.
- Co? – zapytał lekko zachrypniętym głosem, jakby się przed chwilą przebudził ze snu. Spojrzał na dziewczynę nieobecnym wzrokiem.
- Exactly!* Nie zważasz na nic co dziś mówię! Co się with you* dzieje? – powiedziała szybko, wykorzystując resztki jego uwagi.
- Zakochał się – powiedział czarnoskóry kolega Iana przechodzący właśnie obok kłócącej się pary. Gdy sens dopiero co wypowiedzianych przez Tylera słów, dotarł do chłopaka, wstał błyskawicznie i przygwoździł go do ściany.
- Chyba coś ci powiedziałem na ten temat – syknął mu do ucha i puścił go. Ten otrzepał się teatralnie i wyszczerzył się jak dziecko, które dostało torebkę musujących cukierków. Właśnie otrzymał potwierdzenie swych słów. Ian usiadł z powrotem przy swojej dziewczynie i złapał ją za rękę.
- Ian? Co on mówi? Przecież jesteś in love with me* od dawna, ale nigdy się tak nie zachowywałeś… Tyler! – wykrzyknęła dziewczyna i spojrzała morderczym wzrokiem na kolegę swojego chłopaka, bo ten parsknął śmiechem na jej słowa. Żaden z kolegów Iana nie lubił jego dziewczyny, bo była strasznie pusta i nie rozumieli wyboru kolegi. Oni woleliby być sami niż mieć kogoś takiego  przy swym boku. Takie jak ona były jedynie ‘na jedną noc’. Dodatkowo wszyscy wiedzieli, że tak naprawdę on jej nigdy nie kochał. Właściwie nie wiadomo, czy ktokolwiek jest w stanie pokochać kogoś takiego. No bo co w niej kochać? Zniekształcony akcent i kaleczenie rodzimego języka?
                        Ian postanowił się ogarnąć i w ciągu kilku dni przestał myśleć o dziewczynie z parkingu. Pomagało mu w tym to, że nie stawała już swoim autem na miejscu jego dziewczyny. Znikła z parkingu, znikła z jego głowy. Jakby się zapadła pod ziemię. Nie dziwiło go to. Szkoła jest wielka tak jak i cały świat. Trudno w nim znaleźć swoją drugą połówkę, sens życia, miłość. A on tą szansę zaprzepaszcza. Na własne życzenie. Cóż… liczy się prestiż.
*  *  *
                        Kolejne dni mijały Izie bardzo przyjemnie. Obawiała się, że w nowym miejscu nie będzie mogła się skupiać na nauce, ale jak do tej pory jej obawy były bezpodstawne. Rodzice także odnaleźli się w nowym środowisku i oprócz standardowych małych kłótni rodzinnych nic nie mąciło im spokoju.
- Córuś, pojedź do sklepu, kupisz kilka rzeczy to zrobię naleśniki – powiedziała mama Izy, na co córka zaklaskała dłońmi w aprobacie. Bardzo lubiła naleśniki. Mimo, że było gorąco, na naleśniki zawsze miała ochotę. Ale musiała się spieszyć, bo dziewczyny miały za godzinę po nią przyjść i miały przejść się nad rzekę Delaware. Wzięła więc pieniądze od mamy i pojechała. Gdy wysiadła z samochodu lekki wietrzyk rozwiał jej włosy. Uśmiechnęła się do siebie. Jak przyjemnie – pomyślała. Weszła do sklepu i zamarła. Był bardzo zatłoczony i to głównie ludźmi z jej szkoły, skojarzyła kilka twarzy. Sklep znajdował się niedaleko rzeki, więc pomyślała, że robią zakupy na popołudniową imprezę na plaży. Zauważyła, że głównym produktem kupowanym przez nich było piwo. Nie zdziwiło ją to. Przechadzała się między półkami w poszukiwaniu potrzebnych jej rzeczy, gdy zauważyła niedaleko siebie jednego z chłopców, którzy zaczepili ją pierwszego dnia na parkingu. Spojrzała nerwowo na półki z produktami nabiałowymi, szukając mleka, a czarnoskóry chłopak, którego zauważyła, dźgnął kolegę obok.
- No dajesz, Romeo – powiedział szeptem do kolegi, gdy tylko ten się do niego odwrócił.
- Ja ci… – zaczął Ian, ale nie dokończył, bo zauważył na kogo wskazuje Tyler.
- Gdzie te cholerne mleko – powiedziała do siebie Iza.
- Chodzi ci o to? Czy może jest za mało cholerne? – zapytał Johnny, który pojawił się przy niej nie wiadomo skąd i przyprawił dziewczynę o mały atak serca. Wskazywał na butelkę mleka znajdującą się kilka półek niżej niż patrzyła.
- Och, dzięki Bogu, to ty – powiedziała oddychając z ulgą.
- No no! Nie spodziewałem się takiego przyjęcia mej osoby z twojej strony – odpowiedział szczerząc się do niej. Miał taki zaraźliwy uśmiech… mimo że bardzo nie chciała, bo ją zazwyczaj potwornie wkurzał, nie potrafiła się nie ,,odśmiechnąć”.
- To się ciesz, bo to pierwszy i ostatni raz – odparła – to tylko dlatego, że się boję tych mięśniaków po prawej – dodała i wskazała głową na Iana i Tylera. Johnny spojrzał na nich marszcząc czoło. Jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem jednego z nich, który cały czas przypatrywał się im. Wyglądał na zdenerwowanego. Przez chwilę posyłali sobie gniewne spojrzenia. Johnny zastanawiał się, czemu Ian jest na niego taki cięty. Zerknął na Izę, która czytała ulotkę mleka. Wyglądała bardzo uroczo, marszcząc co chwilę nos i mrużąc lekko oczy. Zazdrościmy? No to sobie popatrz teraz! – powiedział w myślach i objął ramieniem zdziwioną dziewczynę. Popatrzyła na niego pytająco lekko oburzona. Zaczął prowadzić ją w przeciwną stronę niż stali chłopcy, nachylił się i szepnął w jej włosy, by się nie odwracała, co on sam zrobił, aby podziwiać reakcję chłopaka. Ten zaciskał tylko pięści. To wystarczyło Johnnemu. Dopiął swego. Gdy tylko schowali się za rogiem, Iza zrzuciła rękę chłopaka ze swych ramion i syknęła wzburzona:
- co to miało być?
- Wyprowadziłem cię bezpiecznie z terenu, na którym byłaś chyba zagrożona, więc o co chodzi? – odpowiedział i uniósł ręce w geście obronnym.
- Nie musiałeś mnie dotykać! – powiedziała cicho.
- Przyznaj, że ci się podobało – odpowiedział i zabawnie poruszył brwiami. Gdyby nie była zdenerwowana zapewne by się roześmiała, ale teraz zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła go w ramię z zaciętą miną, która od razu jej zrzedła.
- Uuuła – jęknęła i zaczęła machać dłonią, by załagodzić ból.
- Ma się te stalowe muły, co? – odparł w odpowiedzi na cios i wyszczerzył się. Iza prychnęła i odeszła do kasy. Johnny rozejrzał się, ale sklep był już prawie pusty, mięśniaków nie było już widać. Przeszedł się między regałami i wyszedł przed sklep. Tu też było czysto. Była bezpieczna. Odprowadził ją wzrokiem do samochodu, gdy wyszła i pomachał do niej z szerokim uśmiechem, gdy spojrzała na niego. Dziewczyna wytknęła mu język i odjechała, na co się roześmiał i odjechał z kumplami.
*  *  *
- Ugh, jak on mnie denerwuje! – wykrzyknęła do dziewczyn, gdy znalazły się w drodze na plażę. Spojrzały na nią z lekkim uśmiechem – i co michy cieszycie? To nie jest zabawne…
- Mogłabyś się przyznać, chociaż nam – powiedziała Brysia. Iza zrobiła zdezorientowana minę. A po chwili na jej policzki wstąpił rumieniec.
- Nie wiem całkowicie o czym mowa – odpowiedziała zażenowana. Ostatnio faktycznie dosyć często zdarzało jej się myśleć o Johnnym, ale to przez to, że często go napotykała na swojej drodze. Podejrzanie często.
- Ojej no, przyznaj się, że mimo że cię denerwuje, jest całkiem uroczy – powiedziała ze znaczącym uśmiechem Estelle.
- Ani mi się śni! Żadnych miłostek! Żadnych chłopaków! Tylko nauka, no i oczywiście wy – odpowiedziała Izka i poklepała dziewczyny po plecach.
- Spokooojnie – powiedziała Telli i wymieniła z Brychą porozumiewawcze uśmiechy, co szatynka zauważyła.
- Co to było?! – naburmuszyła się Iza – ja naprawdę nie chcę mieć nikogo…
- Hmm… któryś ci zalazł za skórę, co? – powiedziała Brysia.
- Taa… był taki jeden… to on jest winny mojej nienawiści do płci skąd inąd brzydkiej! – odpowiedziała, bardzo podkreślając słowo ‘brzydkiej’.
- Wooow, co on ci zrobił? – zapytała zdziwiona Estelle.
- Ech… no nie wiem czy powinnam psuć sobie i wam humor. Po prostu bardzo nie lubię kłamstw, ani wykorzystywania mnie, a to właśnie robił i tak oto naznaczył klątwą całe męskie grono. Żaden osobnik już nigdy nie uzyska przez niego mojego serca, ani niczego innego – powiedziała zdecydowanie Iza, ucinając w ten sposób wszelkie dyskusje na ten temat.
*  *  *
- Może jednak się zawrócimy? – powiedziała Izka nerwowo rozglądając się wkoło. Głośna muzyka współczesna coraz bardziej drażniła jej uszy. Im bliżej plaży i jednej wielkiej imprezy znajdowały się dziewczyny, tym muzyka była coraz głośniejsza i coraz bardziej denerwująca.
- Tak rzadko mamy czas na wspólnie spędzone popołudnie. Nie pozwól, żeby jakieś pustogłowy zniszczyły nam to – odpowiedziała Es.
- No ale możemy wybrać się gdzieś indziej. Liczy się przecież tylko to by razem spędzić czas – wykręcała się Iza. Gabrysia spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Co ty się tak boisz z ludźmi spotkać? – powiedziała.
- Takie imprezy zawsze się źle kończą. Widziałam jak chmara ludzi z naszej szkoły kupowała alkohol. Nie powiesz mi, że to normalne i nie pociągnie za sobą konsekwencji – odpowiedziała Iza zdecydowanym tonem. Dziewczyny spojrzały na siebie.
- Ale przecież tylko posiedzimy trochę. Mamy prowiant – powiedziała zachęcająco Estelle i pomachała koszykiem jedzenia przed twarzą Izki – z resztą przycupniemy daleko od nich.
- Ale… – zaczęła Iza, ale dziewczyny zasłoniły sobie uszy dłońmi na znak, że nie słuchają już żadnych wymówek. Nie miała wyboru. Poszła za nimi.
                        Mimo że znalazły sobie miejsce dosyć daleko od imprezowej zgrai to nadal słyszały muzykę i widziały z daleka ogrom bawiących się przy niej ludzi. Gdy zaczęło się trochę ściemniać, rozpalili pochodnie. Iza wstała wzburzona.
- Jak oni tak mogą?! Przecież to niebezpieczne! Co za bezmózgi! – zaczęła wrzeszczeć i jak szybko zaczęła tak też szybko się uciszyła, bo zauważyła, że jacyś chłopcy biegną w ich stronę – chodu! – wrzasnęła i wraz z dziewczynami zaczęła uciekać, zostawiając wszystko co przyniosły ze sobą na plaży. Niestety daleko nie uciekły. Chłopcy sprawnie wyłapali wszystkie trzy. Nie podziałał nawet manewr rozproszenia z zajęć samoobrony. Teraz wszystkie przewieszone przez ramiona chłopców znajdowały się na miejskim molo, a oni sami zastanawiali się głośno czy wrzucić je do wody czy też nie. Przerażona Iza przestała bić żartownisia, który ją złapał i uczepiła się jego pleców. Wtuliła twarz w jego koszulkę i modliła się w myślach, by mu się odwidziało, bo nie umie pływać. Zauważyła, że ładnie pachnie. Cóż… przynajmniej zginę z rąk zadbanego oprawcy. Taki mały pozytyw  – pomyślała. Wtedy chłopak krzyknął do zgrai na brzegu, obserwującej całe zajście:
- rzucać? – na co tłum zaczął szaleńczo klaskać i wrzeszczeć, wyrażając w ten sposób całkowitą aprobatę. Izka zamarła. Skądś znała jego głos, tylko skąd… Nagle chłopak ustał tyłem do rzeki, a jego uścisk zelżał, przez co zsuwała się powoli po jego plecach głową do przodu w stronę wody. Zaczęła błagać go, żeby tego nie robił, tłumaczyła, że nie umie pływać, ale nie reagował. Trzymał ją za kostki nad taflą wody, stojąc już przodem do niej. W delikatnej poświacie pochodni, które nadal paliły się na plaży, dostrzegła znajome rysy twarzy. Mimo że widziała go do góry nogami, rozpoznała go. Przestała dziwić się, że potrafi ją utrzymać na wyciągniętych ramionach, bo to był Ian, a to wydaje się, że jest jego zemsta. Uśmiechnął się do niej cwaniacko i puścił…
                                                  
* - błędy celowe

5 komentarzy:

  1. haha ta pusta lala najlepsza! :D a zgaduję, że na molo Izkę trzymał Ian? :) robi się interesująco, czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZU JAKIE ZAJEBISTE *o* Dawaj szybciej następny rozdział :D !!

    OdpowiedzUsuń
  3. ej , dawaj kolejny rozdział :D !

    OdpowiedzUsuń