Witam! Oto pierwszy rozdział, ta dam :D
pewnie powiecie, że za krótko, ale cierpliwości :P
powolutku będzie się rozkręcać :)
jako piosenkę do rozdziału wybrałam taką ładną i spokojną w wykonaniu duetu,
bo jak dla mnie brzmi lepiej niż oryginał, gdy śpiewa sam Jason
cytat z piosenki (taką oprawę przewiduję dla każdego rozdziału)
to do następnego!
będąc gdzieś na uboczu
zmęczony ciągłym czekaniem.
Czekam w kolejce
z nadzieją, że jeszcze znajdę,
to co tak ścigam"
,,Dzień dobry, kocham
cię, już posmarowałem tobą chleb” – usłyszała narastający alarm w postaci
swojej ulubionej piosenki. Przetarła jeszcze zaspane oczy i wyłączyła budzik.
Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Było wcześnie, a cisza zalegała w całym
domu. Wstała powoli z łózka i, ociągając się, poszła do kuchni. Nasypała do
miski czekoladowych kulek i zalała mlekiem. Zastanawiała się czy cokolwiek
przełknie. To miał być jej pierwszy dzień w nowej szkole. Nie takiej zwykłej
szkole. Wraz z rodzicami przeprowadziła się do Stanów i właśnie tu w Filadelfii
miała chodzić do polskiej szkoły. Z opowieści wywnioskowała, że wygląda jak
zwykłe amerykańskie liceum, tyle że uczą po polsku, bo jest tu duże skupisko
Polonii. Jest nawet polska dzielnica, Richmond. To tam mieszka i tam będzie
chodzić do tej szkoły. Zapowiadał się bardzo ciekawy dzień, bo nie zdążyła się
nawet rozejrzeć po okolicy – wprowadzili się kilka dni temu, więc ledwo zdążyła
się rozpakować. Szczerze powiedziawszy bała się i to bardzo, ale stwierdziła, że
musi mieć dużo siły i nie może się spóźnić, więc szybko zjadła i umyła zęby.
Ubrała się w skrzętnie wybrane wczoraj ubrania i po ogarnięciu włosów wyszła z
domu. Wsiadła do swojego kochanego autka i ruszyła. Dokładnie przypominając sobie
wskazówki taty dojechała na szkolny parking. Była pełna podziwu, że jest tu
tyle tak wypasionych samochodów. Jej bardzo kontrastował z pozostałymi. Że też rodzicom nie szkoda takich aut dla
tak niedoświadczonych kierowców – pomyślała. Dokładnie i powoli zaparkowała
na pierwszym wolnym miejscu i wysiadła. Już chciała przekręcić klucz w zamku i
zamknąć samochód, gdy zobaczyła na nim trzy ogromne cienie stojących za nią
osób. Cicho westchnęła i pomyślała – już
się zaczyna. Powoli się odwróciła i napotkała wzrokiem trzy męskie klatki
piersiowe. Przełknęła ślinę i uniosła spojrzenie jednocześnie obierając hardą
minę, by nie było widać jej strachu. Trzech napakowanych, wymuskanych gości
gapiło się na nią z politowaniem i lekkim zainteresowaniem, jakby myśleli – co to za nędznik zechciał wejść nam w drogę?
Starając się brzmieć odważnie i beztrosko, powiedziała:
-
Cześć, jestem nowa. Coś się stało?
-
Widać, że nowa – odparł środkowy chłopak kpiącym tonem, na co pozostała dwójka
się zaśmiała – weź ten… to coś czym jeździsz, bo samochodem to tego nazwać nie
można, i przestaw, bo to miejsce dla wyższych sfer.
-
A myślałam, że średniowiecze mamy już za sobą, szlachto! – odpowiedziała równie
kpiąco i patrzyła na nich wyzywająco –
nie przestawię mojego samochodu – i przeszła obok nich jak gdyby nigdy nic,
słysząc jak jeden z nich krzyczy za nią, że nie dadzą jej żyć. Fajniusio – pomyślała z przekąsem. Ze
zdenerwowania zaczęły jej się trząść ręce i nie mogła sobie poradzić z
otwarciem swojej szafki na korytarzu. Stres potęgowała grupka gapiów, która
przypatrywała się jej męczarniom ze śmiechem. Po mniej więcej minucie wyłonił
się z niej chłopak i wyciągnął ku dziewczynie dłoń.
-
Daj, pomogę – ze wstydu nawet na niego nie spojrzała tylko podała mu klucz. Jak
się można było spodziewać otworzył szafkę w mgnieniu oka, co wywołało kolejne
salwy śmiechu – z nimi trzeba spokojnie, proszę – powiedział rozbawionym głosem
i oddał jej klucz. Spojrzała na niego, a on uśmiechał się jakby miał niezły
ubaw jak reszta jego paczki. Szybko zostawiła w szafce to co było jej
niepotrzebne i chcąc jak najszybciej zniknąć z pola widzenia rozbawionej
młodzieży, zaczęła próbować zamknąć szafkę, ale i to jej nie wychodziło.
Chłopak ponownie podszedł, zabrał jej klucz, zamknął szafkę i oddał klucz z powrotem.
Pośpiesznie mu go odebrała i odwróciła się na pięcie z zamiarem jak
najszybszego ulotnienia się, gdy usłyszała za sobą:
-
Dziękuję! – odwróciła się i zobaczyła jak jej pomocnik patrzy na nią
wyczekująco.
-
A proszę bardzo! – odpowiedziała złośliwie i
oddaliła się w stronę klasy, w której miała mieć pierwszą lekcję.
*
* *
Rozglądała się po
korytarzu, wspiąwszy się na palce. Co za
beznadziejny dzień – pomyślała – same
nieznane twarze… o nie! Zaczęła szybkim krokiem oddalać się od chłopaka,
którego właśnie zauważyła. Zerknęła na plan. W-f. Skręciła w stronę szatni i
uderzyła w coś twardego. Już myślała, że wyłoży się jak długa na podłodze, gdy
czyjeś ręce ją złapały i postawiły z
powrotem na nogi.
-
Dziękuję – wyszeptała zestresowana.
-
No! A jednak potrafisz dziękować! – spojrzała na osobę, z którą się zderzyła i
która pomogła jej uniknąć spotkania pierwszego stopnia z podłogą. Zaklęła w
duchu.
-
Jak ty… przecież ty byłeś tam… że jak?! – jąkała się zdenerwowana.
-
Czyli nie zdawało mi się. Uciekałaś przede mną – odpowiedział rozbawiony.
Zgrzytnęła zębami. To był ten, który pomógł jej z szafką. Chciała go wyminąć,
ale zastąpił jej drogę – może nauczysz się kolejnego magicznego słowa? –
zakpił.
-
Przejdź! Spóźnię się na w-f! – odparła coraz bardziej zirytowana. To nie będzie łatwa znajomość –
pomyślała. Wtedy zza pleców kpiarza wyjrzała dziewczyna w sportowym stroju. Iza
rozpoznała w niej koleżankę z klasy. Tylko
jak ona miała na imię… – zastanawiała się.
-
Nie słyszałeś idioto?! – krzyknęła dziewczyna.
-
Nie wtrącaj się Estelle! – odparował i spojrzał na nią z byka. No tak, Estelle! – pomyślała Iza i
pacnęła się w czoło – jak mogłam
zapomnieć? Musiała od razu powrócić
do rzeczywistości, ponieważ przed nią rozpętywała się potyczka słowna.
-
Nawet nie próbuj nas powstrzymywać, Johnny! – powiedziała Estelle i złapawszy
Izę za rękę, pociągnęła ją ku szatni, zostawiając za sobą chłopaka.
-
Dziękuję – powiedziała Iza, jak tylko dotarły do szatni i odetchnęła z ulgą.
-
Spoko. Znam go i wiem jaki potrafi być upierdliwy – odpowiedziała z uśmiechem Estelle – wołaj mnie jakby co,
spodobała mi się ta rola Supermana – zaśmiała się.
nie ogarnęłam jeszcze tego opowiadania i nie wiem co, gdzie, jak i o czym ten blog będzie. W każdym bądź razie zobaczymy później. Pojawiły się błędy ale niespecjalnie rażące. Do następnego
OdpowiedzUsuńbardzo dużo czasu spędziłam na sprawdzaniu go i ślęczałam nad każdym nawet przecinkiem, ale może coś jednak się wkradło (choć wątpię)
Usuńhistoria będzie się rozwijać, masz opis bohaterów, nie miałam zamiaru pisać o czym będzie na wstępie
pozdro
Zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuńI ten uśmiech w sercu że to wszystko w Stanach ^^
:)
Świetny ma budzik główna bohaterka hehe. Bardzo podobała mi się scena z tym chłopakiem. Ah...nie sądziłam,ale bardzo spodobał mi się ten rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam