PRZECZYTAJ ZANIM ZACZNIESZ! Odsyłam także do ogłoszeń. Ale do rzeczy. Znacie to na pewno: ,,wszystko co piszę jest fikcją..." itd, itp. Nic nie jest do końca fikcją... Żeby coś napisać, trzeba było to przeżyć lub chociaż o tym usłyszeć. I tak też jest z tym opowiadaniem. To będzie suma przeżyć moich i nie tylko moich. Bohaterowie będą mieszanką mnie i tych, których skądinąd znam. Pozdrawiam.

sobota, 1 września 2012

1. Potrzeba Supermena?


Witam! Oto pierwszy rozdział, ta dam :D
pewnie powiecie, że za krótko, ale cierpliwości :P
powolutku będzie się rozkręcać :)
jako piosenkę do rozdziału wybrałam taką ładną i spokojną w wykonaniu duetu,
bo jak dla mnie brzmi lepiej niż oryginał, gdy śpiewa sam Jason
cytat z piosenki (taką oprawę przewiduję dla każdego rozdziału)
to do następnego!
                                                                                                                       

,,Nie wiem na czym stoję,
będąc gdzieś na uboczu
zmęczony ciągłym czekaniem.
Czekam w kolejce
z nadzieją, że jeszcze znajdę,
to co tak ścigam"
                        ,,Dzień dobry, kocham cię, już posmarowałem tobą chleb” – usłyszała narastający alarm w postaci swojej ulubionej piosenki. Przetarła jeszcze zaspane oczy i wyłączyła budzik. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Było wcześnie, a cisza zalegała w całym domu. Wstała powoli z łózka i, ociągając się, poszła do kuchni. Nasypała do miski czekoladowych kulek i zalała mlekiem. Zastanawiała się czy cokolwiek przełknie. To miał być jej pierwszy dzień w nowej szkole. Nie takiej zwykłej szkole. Wraz z rodzicami przeprowadziła się do Stanów i właśnie tu w Filadelfii miała chodzić do polskiej szkoły. Z opowieści wywnioskowała, że wygląda jak zwykłe amerykańskie liceum, tyle że uczą po polsku, bo jest tu duże skupisko Polonii. Jest nawet polska dzielnica, Richmond. To tam mieszka i tam będzie chodzić do tej szkoły. Zapowiadał się bardzo ciekawy dzień, bo nie zdążyła się nawet rozejrzeć po okolicy – wprowadzili się kilka dni temu, więc ledwo zdążyła się rozpakować. Szczerze powiedziawszy bała się i to bardzo, ale stwierdziła, że musi mieć dużo siły i nie może się spóźnić, więc szybko zjadła i umyła zęby. Ubrała się w skrzętnie wybrane wczoraj ubrania i po ogarnięciu włosów wyszła z domu. Wsiadła do swojego kochanego autka i ruszyła. Dokładnie przypominając sobie wskazówki taty dojechała na szkolny parking. Była pełna podziwu, że jest tu tyle tak wypasionych samochodów. Jej bardzo kontrastował z pozostałymi. Że też rodzicom nie szkoda takich aut dla tak niedoświadczonych kierowców – pomyślała. Dokładnie i powoli zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu i wysiadła. Już chciała przekręcić klucz w zamku i zamknąć samochód, gdy zobaczyła na nim trzy ogromne cienie stojących za nią osób. Cicho westchnęła i pomyślała – już się zaczyna. Powoli się odwróciła i napotkała wzrokiem trzy męskie klatki piersiowe. Przełknęła ślinę i uniosła spojrzenie jednocześnie obierając hardą minę, by nie było widać jej strachu. Trzech napakowanych, wymuskanych gości gapiło się na nią z politowaniem i lekkim zainteresowaniem, jakby myśleli – co to za nędznik zechciał wejść nam w drogę? Starając się brzmieć odważnie i beztrosko, powiedziała:
- Cześć, jestem nowa. Coś się stało?
- Widać, że nowa – odparł środkowy chłopak kpiącym tonem, na co pozostała dwójka się zaśmiała – weź ten… to coś czym jeździsz, bo samochodem to tego nazwać nie można, i przestaw, bo to miejsce dla wyższych sfer.
- A myślałam, że średniowiecze mamy już za sobą, szlachto! – odpowiedziała równie kpiąco i  patrzyła na nich wyzywająco – nie przestawię mojego samochodu – i przeszła obok nich jak gdyby nigdy nic, słysząc jak jeden z nich krzyczy za nią, że nie dadzą jej żyć. Fajniusio – pomyślała z przekąsem. Ze zdenerwowania zaczęły jej się trząść ręce i nie mogła sobie poradzić z otwarciem swojej szafki na korytarzu. Stres potęgowała grupka gapiów, która przypatrywała się jej męczarniom ze śmiechem. Po mniej więcej minucie wyłonił się z niej chłopak i wyciągnął ku dziewczynie dłoń.
- Daj, pomogę – ze wstydu nawet na niego nie spojrzała tylko podała mu klucz. Jak się można było spodziewać otworzył szafkę w mgnieniu oka, co wywołało kolejne salwy śmiechu – z nimi trzeba spokojnie, proszę – powiedział rozbawionym głosem i oddał jej klucz. Spojrzała na niego, a on uśmiechał się jakby miał niezły ubaw jak reszta jego paczki. Szybko zostawiła w szafce to co było jej niepotrzebne i chcąc jak najszybciej zniknąć z pola widzenia rozbawionej młodzieży, zaczęła próbować zamknąć szafkę, ale i to jej nie wychodziło. Chłopak ponownie podszedł, zabrał jej klucz, zamknął szafkę i oddał klucz z powrotem. Pośpiesznie mu go odebrała i odwróciła się na pięcie z zamiarem jak najszybszego ulotnienia się, gdy usłyszała za sobą:
- Dziękuję! – odwróciła się i zobaczyła jak jej pomocnik patrzy na nią wyczekująco.
- A proszę bardzo! – odpowiedziała złośliwie i  oddaliła się w stronę klasy, w której miała mieć pierwszą lekcję.
*  *  *
                        Rozglądała się po korytarzu, wspiąwszy się na palce. Co za beznadziejny dzień – pomyślała – same nieznane twarze… o nie! Zaczęła szybkim krokiem oddalać się od chłopaka, którego właśnie zauważyła. Zerknęła na plan. W-f. Skręciła w stronę szatni i uderzyła w coś twardego. Już myślała, że wyłoży się jak długa na podłodze, gdy czyjeś ręce ją złapały i  postawiły z powrotem na nogi.
- Dziękuję – wyszeptała zestresowana.
- No! A jednak potrafisz dziękować! – spojrzała na osobę, z którą się zderzyła i która pomogła jej uniknąć spotkania pierwszego stopnia z podłogą. Zaklęła w duchu.
- Jak ty… przecież ty byłeś tam… że jak?! – jąkała się zdenerwowana.
- Czyli nie zdawało mi się. Uciekałaś przede mną – odpowiedział rozbawiony. Zgrzytnęła zębami. To był ten, który pomógł jej z szafką. Chciała go wyminąć, ale zastąpił jej drogę – może nauczysz się kolejnego magicznego słowa? – zakpił.
- Przejdź! Spóźnię się na w-f! – odparła coraz bardziej zirytowana. To nie będzie łatwa znajomość – pomyślała. Wtedy zza pleców kpiarza wyjrzała dziewczyna w sportowym stroju. Iza rozpoznała w niej koleżankę z klasy. Tylko jak ona miała na imię… – zastanawiała się.
- Nie słyszałeś idioto?! – krzyknęła dziewczyna.
- Nie wtrącaj się Estelle! – odparował i spojrzał na nią z byka. No tak, Estelle! – pomyślała Iza i pacnęła się w czoło – jak mogłam zapomnieć?  Musiała od razu powrócić do rzeczywistości, ponieważ przed nią rozpętywała się potyczka słowna.
- Nawet nie próbuj nas powstrzymywać, Johnny! – powiedziała Estelle i złapawszy Izę za rękę, pociągnęła ją ku szatni, zostawiając za sobą chłopaka.
- Dziękuję – powiedziała Iza, jak tylko dotarły do szatni i odetchnęła z ulgą.
- Spoko. Znam go i wiem jaki potrafi być upierdliwy – odpowiedziała  z uśmiechem Estelle – wołaj mnie jakby co, spodobała mi się ta rola Supermana – zaśmiała się. 

4 komentarze:

  1. nie ogarnęłam jeszcze tego opowiadania i nie wiem co, gdzie, jak i o czym ten blog będzie. W każdym bądź razie zobaczymy później. Pojawiły się błędy ale niespecjalnie rażące. Do następnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dużo czasu spędziłam na sprawdzaniu go i ślęczałam nad każdym nawet przecinkiem, ale może coś jednak się wkradło (choć wątpię)
      historia będzie się rozwijać, masz opis bohaterów, nie miałam zamiaru pisać o czym będzie na wstępie
      pozdro

      Usuń
  2. Zapowiada się ciekawie :D
    I ten uśmiech w sercu że to wszystko w Stanach ^^
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ma budzik główna bohaterka hehe. Bardzo podobała mi się scena z tym chłopakiem. Ah...nie sądziłam,ale bardzo spodobał mi się ten rozdział!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń